niedziela, 30 grudnia 2018


TWARZ GRETY DI BIASE- MAGDALENA KNEDLER , WYD. NOVAE RES


Adam, blisko czterdziestoletni, neurasteniczny właściciel galerii obrazów na wrocławskim rynku , wiedzie bardzo przewidywalne i uporządkowane życie. Wszak nie może być inne – jego natręctwa, stany lękliwości, uporządkowany harmonogram – nie zniosłyby żadnych zmian. Wąskie grono znajomych i rutyna trzymają go przy życiu a pieniądze jakie zarabia na sprzedaży tzw cepelii dla turystów oraz obrazów różnej wartości są zbyt duże by umrzeć a za małe by żyć. Ale Adam nie narzeka , wręcz to lubi. 

Do jego galerii trafiają obrazy włoskiej tajemniczej malarki – Grety di Biase. Artystka jest zupełnie nieznana jednak talentu odmówić jej nie można- ma oko i wyczucie , choć zdecydowanie nie ukończyła żadnych szkół w tym kierunku. Spośród wszystkich obrazów dwa stanowią swoiste uzupełniające się wzajemnie autoportrety- są przeciwstawne ale stanowią całość i stanowią zagadkę, którą oglądający chce rozwiązać.  Obrazy te całkowicie zawładnęły wyobraźnią Adama i powoli stały się jego obsesją.

Pewnego dnia Adam otrzymuje e-maila od Grety di Biase i ten fakt staje się zaczątkiem bardzo pięknej korespondencji między dwojgiem dojrzałych acz pełnych ( choć z różnych powodów) zahamowań ludzi. Coraz bardziej intymna korespondencja nasycona emocjami sprawia ,że oboje przed sobą się otwierają. On opisuje skrywane lęki, doświadczenia , pierwszą miłość, wspomnienia życia w rodzinie. Ona krok po kroku odsłania swoje zagadkowe i ciężkie życie porzuconej przez matkę dziewczynki, od najmłodszych lat pracującej na swoje utrzymanie, silną więź z opiekunką, stratę, lęki, życie z mężem i ....
To wszystko opisane niezwykle sugestywnie w anturażu uliczek włoskiej Lombardii, zapachu kawy, papierosa i gazety ale przede wszystkim w obcowaniu z wielką włoską sztuką. Greta prowadzi go słowami po miejscach, które były częścią jej życia przez wiele lat, niesamowite włoskie pejzaże, lekko sypiące się , nie odnawiane kamieniczki, kościoły i galerie, włoska historia i dzieła sztuki . Nie przypadkowo wszak to włoska ziemia ukształtowała  największych na świecie artystów oraz mecenasów sztuki. 

Cóż, tak silne  przeżycia sprawiają ,że nawiązuje się między nimi coś więcej niż tylko przyjaźń. Adam , pomimo swych lęków i fobii rusza w podróż życia do Genui by prowadzony słowami z e-maili stąpać po śladach swej wirtualnej ukochanej...

Cóż to za piękna opowieść... Taki ogrom emocji , tak złożone osobowości i jak niezwykle opisane! Każdy z bohaterów ma swój odmienny bagaż doświadczeń i traum jednak wspólna pasja – malarstwo- staje się językiem i środkiem porozumienia. Omawiając w listach do siebie zarówno obrazy samej Grety jak i inne , znane obojgu prace , przemycają wiele historii z własnych doświadczeń i przeszłości i w sumie sprawia to ,że muszą się zmierzyć z własnymi ograniczeniami i otworzyć na siebie. Ich piękne , pełne empatii i uczuć listy otwierają i czytelnika na piękno zarówno ich relacji jak i wszystkich zagadek, niedomówień i niedopowiedzeń tej historii.

Mogę tylko podziękować autorce za tak piękną opowieść. Trzeba niezwykłej wrażliwości oraz skromności by powstała tak piękna książka , która choć zajęła mi tylko parę wieczorów, wrośnie we mnie na dłużej. Już zamawiam kolejne powieści a autorka trafia na listę ważnych dla mnie pisarek.


piątek, 28 grudnia 2018


POKÓJ KOŁYSANEK – Natasza Socha, WYD. EDIPRESSE

O tej książce przypomnę Wam w listopadzie przyszłego roku , tak jak przypomniałam pod koniec listopada tego roku. Dlaczego? Bo to nie jest klasyczna książka, taka , do której sobie siadasz przy kawie czy wieczornej herbacie , dwa wieczory magii i zamykasz ostatnią stronę jeszcze przez parę chwil rozkoszując się opowieścią, która właśnie w twojej wyobraźni się zakończyła...

To specyficzny , piękny i pobudzający wszystkie emocje Adwentowy Kalendarz.
 Przez 24 dni począwszy od 1 grudnia towarzyszyć będziesz osiemdziesięcioletniemu Joachimowi w codziennych przeżyciach związanych z nie tylko obecnym zajęciem ale i porządkowaniem przeszłości , relacji , ustawieniu hierarchii i wartości , które niby zawsze były na swoim miejscu ale troszkę się przykurzyły.

Ponad osiemdziesięcioletni Joachim w życiu nie założył klasycznej , typowej rodziny. W czasach tuż po wojnie jako tzw „złota rączka” zatrudnił się w przytulisku dla osieroconych dzieci i tam wraz z nimi przechodził przez ich lęki, obawy, małe radości. I spotkał niezwykłe osobowości. I Miłość. Nie był jednak gotów na podjęcie decyzji o kontynuowaniu takiego życia , jakie wiódł w „Koralikach” czyli domu dla dzieci porzuconych lub opuszczonych w okresie wojennym. I ruszył w swoją podróż przez morza i kontynenty , nigdzie na dłużej nie zostając, szukając czegoś, co przecież miał tak blisko.

Teraz po latach samotny i schorowany ale ciągle jeszcze czujący potrzebę bycia potrzebnym i pomocnym, zatrudnia się w szpitalu na oddziale neonatologii by w wolnych chwilach , jako woluntariusz przytulać wcześniaki, noworodki . Dotyk ma magiczną moc. Wzmacnia system nerwowy, uspokaja oddech, wspiera rozwój. I tak Joachim codziennie przybywa na oddział , bierze w swoje spracowane dłonie maleństwo i opowiada mu swoje historie.

Tak rozpoczyna się niezwykła bożonarodzeniowa opowieść, która sprawi ,że codziennie uśmiechniesz się i rozpoczniesz dzień od zdrowszej adwentowej”czekoladki”

Książka poruszyła mnie bardzo. Codziennie budziłam się około godziny trzeciej , by uspokoić niecierpliwą ciekawość, cóż to dziś spotka Joachima i jak zakończy się historia sprzed lat, czy jeszcze spotka Helenę?
Magia świąt ma swoją moc. To jedna z najlepszych o ile nie najlepsza historia świąteczna , jaką kiedykolwiek czytałam. Piękna, ciepła i mądra ale bez lukru i przesłodzenia. Wszak u Nataszy Sochy nic nie toczy się i nie kończy w sposób oczywisty....

czwartek, 27 grudnia 2018


SREBRNA ZATOKA – Jojo Moyes, wyd. MIĘDZY SŁOWAMI


Niektóre książki są jak gotowe scenariusze filmowe i czytając je , myślimy obrazami. SREBRNA ZATOKA mieści się dokładnie w tej konwencji. 
 Ciągle jeszcze ukryta przed wielkim biznesem urokliwa zatoka na wybrzeżach Australii skrywa nie tylko walory przyrodnicze. Jest na trasie migracji wielorybów , towarzyszących im często delfinów i innych unikalnych morskich ssaków i ryb. To jest atrakcja turystyczna ale jeszcze nie na tyle głośna , by zakłócała okolicznej społeczności codzienność. 
Nie tylko zwierzęta chronią się w Srebrnej Zatoce przed wścibskim okiem dziennikarzy, turystów i biznesu.  Ludzie również niechętnie rzucają się w oczy.

Maleńki hotelik na samym cyplu zatoki prowadzony jest od trzech pokoleń przez niezwykłe i silne kobiety. Babcia zasłynęła tym,że jako młodziutka dziewczyna upolowała największego rekina , jakiego kiedykolwiek widziano w zatoce i fakt ten zapoczątkował utworzenie muzeum wielorybnictwa w zatoce oraz przyniósł chwilową sławę i czas  prosperity hotelikowi.

Lata świetności hotel ma za sobą. Współcześni wielorybnicy ruszają na swoich malutkich łodziach w ocean z małymi grupkami turystów  już nie z harpunami a raczej zaopatrzeni w najlepsze aparaty fotograficzne. Okoliczne bary swoje malutkie biznesy jeszcze przędą jako tako ale widmo zamknięcia coraz bardziej wyraziste  na horyzoncie.

W taką to społeczność trafia nieprzypadkowo młody wilk biznesu , przedstawiciel bezwzględnej korporacji poszukującej nowych , atrakcyjnych lokalizacji pod sieć hoteli powiązanych z rozwojem sportów wodnych. Mike w swoich markowych garniturach , głową nabitą statystykami i współczynnikami rentowności uosabia to wszystko , od czego niektórzy mieszkańcy zatoki stronią i uciekają...
Jeśli powstanie tu nowoczesny hotel – życie , które do tej pory wiedli mieszkańcy odejdzie. I oznacza to również koniec dla unikalnej fauny i flory . Czy jednak postęp można zatrzymać?

 Budowa hotelu jak otwarta puszka Pandory odkrywa wiele tajemnic. I każdy z bohaterów musi zmierzyć się z nimi sam.

Moyes to niezwykła czarodziejka. 500  stron połkniesz w góra dwa – trzy wieczory. Czyta się szybko , płynnie, krótkie rozdziały z perspektywy rożnych osób sprawiają ,że akcja toczy się wartko, sprawnie i nie możesz się nudzić. I mamy tu wszystko to , co czytelniczki tak lubią – tajemnicę, lęki i demony przeszłości, ucieczkę przed dawnym życiem , próbę odpowiedzenia sobie na pytania – czy z tą osobą jestem gotów przejść resztę życia na warunkach które postawiła? No i mamy też piękny romans a nawet kilka - czegóż chcieć więcej , by oderwać się od pluchy za oknem? 
I wszystko to sobie wyobraźcie w urokliwych okolicznościach australijskiego świata i macie już odpowiedź na pytanie – dla kogo ta książka, czy warto i na jakie stany pomaga 😉
Chętnie zobaczyłabym film na podstawie tego scenariusza. Pewnie byłby piękny !

wtorek, 18 grudnia 2018


Wszystkie kwiaty Alice Hart- Holly Ringland, Wyd Marginesy


Alice ,dziewczynka mieszkająca z rodzicami na odludnej farmie w Australii myśli ,że biblioteka to ogromny ogród w którym – jak kwiaty – rosną napiękniejsze historie w formie książek a ponieważ sztukę czytania opanowała już w wieku niespełna 5 lat , ucieka w ten ogród jak najczęsciej.  A życie jej nie rozpieszcza. Choć jeszcze  malutka i krucha to zna tylko strach, ból i nękanie siebie i swojej mamy. Psychopatyczny ojciec to kocha to nienawidzi, znęca się nad całkowicie podporządkowaną mu żoną , nie potrafiącą obronić ani siebie, ani córki ani nienarodzonego jeszcze kolejnego dziecka. Jedynym miejscem wytchnienia są chwile spędzane pod nieobecność ojca,  z mamą w ogrodzie, w którym poznaje sekretny język kwiatów, który to mama wyniosła gdzies tam z tajemniczej przeszłości i krok po kroku wprowadza w ten świat swoją malutką córeczkę. Drugim miejscem schronienia jest odległa o parę kilometrów biblioteka , do której Alice wymyka się gdy tylko może, boso , przez pola trzciny cukrowej pomimo , iż grozi jej za to kolejna cielesna kara...
W wieku lat 9 Alice traci cały znany sobie świat :dom na brzegu oceanu, rodziców , nawet psa i zostaje oddana pod opiekę babci , o której to istnieniu nawet nie wiedziała...

Alice wkracza w inne życie  , o ktore otarła się jej mama. Z bólu i  przerażenia przestaje mówić.
Na farmie babci w sercu pustyni australijskiej   poznaje kobiety – kwiaty , które za pomocą kwiatów – tak jak kiedyś jej matka- wyrażają swoje emocje i wszystko to , czego nie potrafią bądź nie chcą wyrazić słowami.. Każda kobieta to inna , trudna historia.
Historie dopowiadają sie same... Alice dorasta w tym świecie i wydaje się, że odnajdując babcię i poznając historie rodziców, poradzi sobie i ze swoją traumą...
Czy zdajemy sobie sprawę jak bardzo powielamy wpisane w nas wzorce zachowań? Jak przyciągamy do siebie ludzi podobnych do takich , wśród których wzrastaliśmy ? Jak ciężko uwolnić się od pewnych schematów, jak mocno wyrastamy z korzeni...
Alice , choć cierpiała z rąk ojca, na swój sposób go kochała a po latach przyciąga do siebie mężczyzn do niego podobnych. Czy znajdzie w sobie na tyle siły by zmienic ten los?
400 stron przepięknym językiem napisanej historii. O  przemocy , bólu i traumie ale i o kwiatach, słońcu , potędze miłości i potrzebie bycia częścią grupy. Nic się samo nie rozwiąże, nic samo nie ułoży. By zbudować własne życie trzeba uporać się z trudną wiedzą o własnej przeszłości.
Jedna z najlepszych książek jakie w tym roku przeczytałam. Magiczna, ciepła, niezwykła.
I choć wiele miejsc jest wymyslonych przez autorkę na potrzeby powieści, urzekają dokładnością i pięknem opisów. O kwiatach australii dowiemy się więcej niż z niejednego przewodnika botanicznego.
Każdy zresztą rozdział nosi tytuł innego kwiatu a jego niepowtarzalne cechy odpowiadają wydarzeniom danej części.
Pamiętam ,że podobne wrażenie zrobiła na mnie „Botanika duszy” E.Gilbert.
Książka piękna , starannie wydana , nietuzinkowa okładka , rozdziały , rysunki . Pomimo , iż to debiut bardzo młodej pisarki , napisana jest niezwykle dojrzale, z polotem i erudycją, językiem barwnym, plastycznym, fabuła spójna , wciągająca od pierwszej strony . Pomimo iż pisze o sprawach trudnych – przemocy w rodzinie , osobowościach psychopatycznych , toksycznej miłości to jednak jest w niej wiele czułości , ciepła i siły . Siły kobiet 😉

poniedziałek, 17 grudnia 2018



DO WIGILII SIĘ ZAGOI- Agnieszka Błażyńska , wyd. WIELKA LITERA
 

Miło mi zarekomendować wam debiut na naszej rodzimej, śląskiej scenie publicystycznej . Wspierajmy „swoich” nawet takich , nie z urodzenia a wyboru, tym bardziej ,że Śląsk mimo ,że pisarzy sporo ma , to jednak promować ich nie potrafi. A tę panią warto zauważyć.

Rafał , Henryk, Dominika , Finka i Martyna są singlami w wieku  mniej więcej trzydzieści „+” , zajęci pracą w korpo lub na własny rachunek , w luźnych relacjach damsko- męskich , weekendy spędzają w klubach i knajpach, pozostałe dni intensywnie pracując. Józefina , zwana bardziej współcześnie przez bliskich Finką na lotnisku w Pyrzowicach robi z ukrycia zdjęcie facetowi o dość oryginalnym wyglądzie. Ponieważ chce je wykorzystać w tworzonej właśnie własnej wystawie fotograficznej, postanawia odnaleźć młodego mężczyznę poprzez media społecznościowe. Sprawa wymyka się spod kontroli i od tego momentu wszystko idzie zupełnie odmiennym torem. Ponieważ każda z zainteresowanych osób ma jeszcze dość charakterystycznych i silnych przyjaciół – intryga się zagęszcza.

Cóż, lekka , łatwa i przyjemna fabuła , bardzo silnie osadzona w realiach współczesnego świata opartego o potęgę przekazu  facebookowego i społecznościowego,ukazująca  typowe środowisko tej grupy wiekowej. Powierzchowne relacje często skrywają potrzebę silniejszych związków, praca w korpo i potrzeba niezależności pozornie dysonans jednak i sposób na życie, pogoń za kolejnymi wyznaniami – brzmi znajomo?

Dużym atutem jest nieoczywiste zakończenie – jeśli spodoba ci się książka, masz szansę przeczytać część drugą, nad którą to autorka już podjęła pracę.

niedziela, 16 grudnia 2018


RZEŹNICY I LEKARZE-makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera- LINDSEY FITZHARRIS, wyd. ZNAK , LITERA NOVA


Idziesz na zakupy do Lidla i kupujesz płyn do płukania jamy ustnej Listerine, nawet nie zdając sobie sprawy ,że w nazwie tego produktu zachowane jest nazwisko chirurga ,który życie całe poświęcił na to , by udowodnić ,że antyseptyka jest równie ważna jak sama operacja . Firma Johnson&Johnson zbiła majątek na wykupieniu jego formuł na produkty odkażające, rozpowszechniając je tak bardzo ,że markę do dziś  znamy ale wybitnego chirurga już nie

 Ale od początku

Początek XX wieku w chirurgii to czas ogromnej śmiertelności , marnych szans przeżycia, gangreny, ropnicy, róży i posocznicy . Chirurdzy traktowani jako gorszy sort lekarzy , często niepiśmienni , jak rzeźnicy kroili na potęgę swoich pacjentów ( bez znieczulenia) licząc na to ,że jeśli przeżyją samą operację , to nie zabije ich któraś z plag szpitalnych. Nawet o szpitalach mówi się "domy śmierci" a nie miejsca wyleczeń. Ropienie rany nie traktowane było jako zakażenie i infekcja a raczej symptom gojenia się . Chirurg odcinał kończyny na na akord, asystenci mierzyli mu czas  a przerażony pacjent przywiązany do stołu, trzymany przez innych pomocników często konał już na stole. Chirurg używał tych samych narzędzi do każdego pacjenta , nawet ich nie myjąc. Z prosektorium lekarz w tych samych ubraniach przechodził obok na sale operacyjną i kroił żywego człowieka... Szpitale głównie zbierały żniwo wśród biednych ludzi, gdyż zamożniejsi wybierali dokonywanie zabiegu we własnych domach, na stołach jadalnych ale bez atmosfery i powietrza szpitalnego , które to obwiniano o przenoszenie posocznicy i nadmierną ilość zgonów.

Joseph Lister, syn kwakra, skromny i pracowity człowiek od zawsze miał słabość do mikroskopu. Nigdy z nim się nie rozstawał i badał każdą dostępną tkankę . Jego wieloletnie badania, upór a wręcz determinacja doprowadziły do wniosków ,że za infekcje odpowiadają zarazki, drobnoustroje, które można pokonać za pomocą środków antyseptycznych. Jego odkrycia były tak rewolucyjne ,że wiele środowisk medycznych zakazało jego metod. Lister nie zrażając się złą opinią , mając wsparcie w swoim ojcu i teściu , kontynuował i poszerzał swoje badania. Przyjaźń i współpraca z Ludwikiem Pasteurem tylko umocniła go w przekonaniu ,że równie ważna jak biegłość chirurga jest dbałość o sterylność przeprowadzonego zabiegu i rekonwalescencji.

Pomimo niechętnego środowiska lekarzy w Londynie , Paryżu i Stanach Zjednoczonych, kontynuował z sukcesem swoje badania w Edynburgu i Glasgow. Niestrudzenie operował z sukcesem i przeżywalność jego pacjentów przy zachowaniu jego standardów , ciągle rosła.
Wychował spore grono uczniów zapatrzonych w niego jak w obraz. Zmienił oblicze medycyny, zmienił rzeźników chirurgów w szanowanych lekarzy.Bez niego dzisiejsza medycyna wyglądałaby zupełnie inaczej.

Książka napisana z rozmachem , łączy ogrom wiedzy z niezwykle przystępną formą, poczuciem humoru i błyskotliwością. Jeśli podobały Ci się książki Jurgena Thorwalda ( stulecie chirurgów itp) to jest to książka dla Ciebie. Mnie spodobała się ogromnie .


DZIECI KSIĘŻY -NASZA WSPÓLNA TAJEMNICA. Marta Abramowicz , Wydawnictwo Krytyki Politycznej


Ta książka musiała powstać. Kościół jaki znamy, jaki pozostawił po sobie JP2 odchodzi do przeszłości. Nie da się utrzymywać fikcji i pustej fasady bo Kościołem jesteśmy my, wierni a nie instytucja i hierarchia , która zrobiła z niego własne dominium. Tylko prawda i postawienie pewnych spraw jasno i twardo , pozwoli odrodzić się temu, co ważne.

Jeśli szukacie sensacji to ją znajdziecie , ale nie taką , na jaką liczycie.
Marta Abramowicz bardzo rzetelnie i bez emocji , bez zbędnego dramatyzowania przedstawiła stan faktyczny polski parafialnej , stanowisko a raczej brak stanowiska wyższych rangą duchownych oraz przerażającą prawdę o zaściankowości polskiego społeczeństwa.

Bo to ,że księża dzieci mają – wiemy niby wszyscy. Że na parafie na wakacje niekiedy przyjeżdżają „kuzynki” z dziećmi ( dziwnym trafem zawsze bez mężów?) to też wiemy. Że księża wyjeżdżają na wakacje często zagraniczne i nikt tam nie wie ,że są księżmi , to też wiemy.

Co jest szokujące? Ano stanowisko matki Kościoła. Gdy wybucha afera , ksiądz ma z panią , panną, dziewczyną dziecko to .... właśnie. Problemem nie jest ani dziecko ani jego matka. Najważniejsze , by ksiądz został księdzem, bo w końcu sami go wyhodowali, jest częścią instytucji. Matka i dziecko dla hierarchów NIE ISTNIEJĄ . Chodzi wyłącznie o to , czy i gdzie księdza przeniosą.... Byle pozostał w środowisku , w którym nikt o nim i jego przeszłości nic nie wie. Ksiądz wie ,że ma oparcie w instytucji pod warunkiem że nie będzie robił większych problemów . Hierarchia broni swoich. Na etapie seminarium już kleryków odziera z pewnych wartości jak odpowiedzialność za drugiego człowieka, za nadużycie zaufania i miłości kobiety i dziecka. Trenowani są do zawodu. I mają być częścią maszyny. W zamian kościół przymyka oczy na ich kontakty , na ich wyjazdy, na nadużycia.I zawsze ich będzie bronił.  Podwójna moralność – jedna ogólnoludzka druga instytucjonalna. Pierwszą załatwia spowiedź, drugiej instytucja nigdy nie odpuści.
( przykład z naszego podwórka? apb Paetz, do dziś krzywda mu się nie dzieje a sprawę załatwiło wg instytucji NIE PRZYZNANIE SIĘ DO WINY a lakoniczne : pewne moje serdeczne gesty mogły zostać opatrznie zrozumiane...)

Ale nie to na mnie zrobiło największe wrażenie w książce pani Marty.

Najbardziej szokujące dla mnie były dokumenty przedstawiające, jak kościół przez lata urabia naszą moralność  podejście do hierarchii, które nie ma nic wspólnego z tym, o czym czytamy w Piśmie Św.

Do dnia dzisiejszego – szczególnie widać to w wypowiedziach wielu pseudo katolickich polityków i hierarchów kościelnych – powołują się na pisma ojców kościoła , którzy swoje teorie snuli na podstawie swojego , nie zawsze bogobojnego życia a nie Biblii

No i kwiatuszek.  Historia Uty Heinemmann, córki prezydenta RFN , Gustava Heinemmanna, pierwsza kobieta na świecie, która uzyskała habilitację z teologii katolickiej . Wykładała na różnych uczelniach. Jako pierwsza kobieta otrzymała w 1970 r profesurę i katedrę teologii katolickiej na uniwersytetach w Duisburgu i Essen, gdzie wykładała Nowy Testament i starożytną historię Kościoła. Pomimo iż kierowała katedrą i uzyskała profesurę  za swój krytyczny stosunek do dziewictwa Marii Panny już po urodzeniu Jezusa oraz za krytykę pism Alberta Wielkiego, została swoich przywilejów pozbawiona, odsunięta od kierowania katedrą, najchętniej kościół zabroniłby jej wypowiadania się choć nikt otwarcie do polemiki z nią nie stanął. 
Przyjaźniła się wiele lat z kardynałem Ratzingerem, była spokrewniona z prymasem Glempem.... Teologicznie nikt nie był w stanie zbić jej argumentów ale i tak zapłaciła za bunt swoją cenę.
Nadal jest aktywna w mediach i publikacjach. Niezwykła , odważna kobieta.

Książka Marty Abramowicz otwiera oczy na wiele spraw. Myślę że to doskonała lektura dla ludzi patrzących obiektywnie , szerzej i wyżej. Krytyczniej.  

Polecam uważnej lekturze szczególnie kobietom, bo kolejny raz Kościół i polityka w imię „naszego dobra” próbują układać nam świat ...

sobota, 1 grudnia 2018


NAMIĘTNOŚĆ PACHNĄCA TERPENTYNĄ- ANNA KASIUK, WYD. NOVAE RES


Piękna okładka i świetne recenzje sprawiły ,że z niecierpliwością oczekiwałam na pojawienie się mojego zamówienia z Bonito. Tym bardziej ,że mój dom od lat przesiąknięty jest zapachem terpentyny i farb. Ale do rzeczy .

Sabina bardzo wcześnie ruszyła w dorosłe życie. W wieku lat niespełna 16 związała się z sporo starszym artystą malarzem, wkrótce ciąża doprowadziła do formalizacji związku i prawie dziecko urodziło dziecko. Doświadczony , opiekuńczy i odpowiedzialny Jeremi dbał o nie obie, rozpieszczał , uczył dorosłego świata. Szczęście trwało krótko – po trzech latach sielanki , Sabina została wdową.

Poznajemy ją w momencie , gdy jest już matką studentki – po ojcu artystki - ale i młodej kobiety odkrywającej właśnie swoją tożsamość także seksualną . Ponadto Sabina jest uznaną pisarką , pomimo ponadprzeciętnej urody  i warunków fizycznych , nadal jest singielką w ścisłym związku ze swoją mamą – również wdową.

Koniec roku akademickiego i zbliżające się wakacje, złamana noga mamy  , premiera kolejnej książki – to wszystko sprawia ,że dom , w którym Sabina mieszka zaroi się od ludzi a ich wzajemne oddziaływania ukażą prawdziwy obraz skomplikowanych relacji między poszczególnymi bohaterami.
Co jest prawdziwym powodem tego ,że Sabina mimo 20 lat od śmierci Jeremiego , ciągle przeżywa traumę utraty? Czy relacje na linii mama – córka mają jakieś drugie dno? Czy natura Sabiny obudzi się z uśpienia i sprawi, że ponownie poczuje się kobietą i kochanką?

Myślę ,że książka spodoba się kobietom w podobnym wieku do Sabiny , które czują się chwilami samotne, marzą o spotkaniu kogoś , niekoniecznie na całe życie ale na ognisty romans na pewno.
Literatura typowo kobieca z dość mocnym wątkiem erotycznym, który odgrywa tu niebagatelną rolę.
Dla wielu kobiet może to być niezła odskocznia od domowych obowiązków i dodatek do wieczornej lampki czerwonego wina.

wtorek, 20 listopada 2018


OBSERWUJĘ CIĘ- Teresa Driscoll, wyd. SQN


Historia jaka może zdarzyć się wszędzie. Ella , dojrzała kobieta , żona i matka nastolatka , podróżując pociągiem jest świadkiem rozmowy dwóch nastolatek z dwoma , świeżo poznanymi, nieco starszymi, chłopakami . Pewne elementy ich rozmowy budzą klasyczny „matczyny” niepokój . Nastolatki są z prowincji, pierwszy raz jadą do Londynu do teatru, zostają na noc i chcą się nieco zabawić . Młodzi mężczyźni wyjaśniają ,że własnie wyszli z więzienia , gdzie odsiadywali roczne wyroki , postanowili tego nie ukrywać i zaczynają dziewczyny nadmiernie wypytywać o ich plany wieczorne. Naturalny instynkt matki budzi w Elli potrzebę ostrzeżenia rodziców dziewczynek, jednak wewnętrzny głos od razu przywołuje wszystkie uwagi bliskich o tym,że jest przewrażliwiona,nadopiekuńcza , nie powinna wtrącać się w sprawy osób obcych... I Ella hamując swój instynkt , zajmuje się swoimi sprawami.

Po kilku dniach z TV dowiaduje się ,że jedna z dziewcząt uznana jest za zaginioną. Z poczuciem winy idzie na posterunek i opowiada , czego była świadkiem. Rozpoczyna się łańcuszek powiązań między rodzinami dziewcząt, Ellą, jej bliskimi oraz całą rzeszą pozornie nieznanych sobie osób.
I nic nie jest oczywiste.

Rok śledztwa, rok poszukiwań. I jak przy takich okazjach bywa, na światło dzienne wychodzą sprawy , które miały przepaść w niebyt i nigdy nie dotrzeć do osób zainteresowanych.

To nie powieść tylko o zaginięciu czy zbrodni – gdyż prawie do samego końca nie wiemy , co zaszło tego feralnego wieczoru w klubie nocnym po rozdzieleniu się przyjaciółek. To raczej głębokie studium psychologiczne o tym, jak zbrodnia czy poczucie winy wpływa na otoczenie zaginionej ale i na losy postronnych pozornie osób – takich jak Ella- która obwinia się o brak reakcji na to , co usłyszała w pozornie niewinnej rozmowie ale co ją zaniepokoiło. No i reakcja mediów społecznościowych , fala hejtu , która ją zalała – oraz to , jak zareagowało na to najbliższe otoczenie. Jak ciężko wrócić do normalnego , codziennego życia bez strachu , gdy masz poczucie ciągłej obserwacji i zagrożenia.

Jak żyje rodzina którą dotyka nagłe zniknięcie dziecka i każdy telefon, każda informacja sprawia ,że nadzieja przeplata się z lękiem i paniką.
Wielowątkowy , niezły thriller , w którym do samego końca nic oczywiste nie jest a zakończenie całkowicie nas zaskoczy. Głęboka analiza charakterów bohaterów, powiązania w otoczeniu , świetnie zarysowane tło obyczajowe. Chyba pierwszy raz spotkałam się z analizą wpływu przestępstwa na życie świadka a nie tylko ofiary i przestępcy. Myślę ,że fani thirllerów psychologicznych powinni być usatysfakcjonowani tą pozycją. Mnie się podobała , choć po „Lissy” Duka D’Andrea nic już nie będzie takie samo  😉
Polecam oczywiście tę pozycję. Warto .

niedziela, 18 listopada 2018

 LEWY BRZEG – ANNA KASIUK , WYD REPLIKA


„Lewy brzeg” to pierwsza część historii o tajemnicy która łączy i dzieli dwie rodziny.
 Poznajemy dwie przyjaciółki z warszawskiej Pragi, z wykształcenia panie psycholog, które to wspierają się całe życie. Jedna , dość skryta, wycofana, z lekkimi kompleksami  wybiera w życiu drogę grzeczną, bezpieczną choć nie rokującą sukcesów finansowych i „karierowych” – jedyna satysfakcja to radość w oczach podopiecznych. Druga przebojowa, otwarta i głodna przygód i kariery  wybiera ryzyko i dostaje ciężką lekcję od życia. 

Pierwszą dziewczynę, Majkę , od jakiegoś czasu obserwuje tajemniczy oczywiście przystojny, oczywiście szarmancki i lekko diabłem podszyty Paweł. Szukał dziewczyny gdyż jakaś dziwna tajemnica, raczej klątwa połączyła w przeszłości jego ojca z jej matką – o czym jak na razie Majka nic nie wie. Pawła przyciąga chęć zemsty jednak praktycznie od pierwszego wejrzenia wpada po uszy w głębię oczu swojej ofiary i zakochuje się.

Paweł ma brata i wraz z nim zamieszkują tajemnicze „Łowiska” na Mazurach i tam właśnie ma swoje źródło tajemnicza klątwa oraz widmo ducha- kobiety ukazujące się i braciom i wkrótce też Majce.

Cóż jak na pierwszą część przystało nie dotarłam do owych mroków i tajemnic jeszcze, na razie dość głęboko wniknęłam w osobowości , charaktery , plany bohaterów.

Mamy więc miłość spinającą jak most przeszłość z teraźniejszością oraz Łowiska z kiepską dzielnicą Warszawy. Mamy bohaterów z potencjałem ale na razie nie wiemy co się wydarzy.

Czyta się szybko , sprawnie , wyobraźnia przedstawia nam obrazy jak z klasycznej telenoweli – czyli możemy potraktować tę książkę jako dobry dodatek do jesiennej herbatki.
Co będzie dalej ? któż to wie... 

sobota, 17 listopada 2018


LISSY - LUCA D'ANDREA, wyd. WAB



Oj dawno mnie żadna książka aż tak nie wchłonęła. A podobno „ISTOTA ZŁA” tegoż autora jest jeszcze lepsza. Ale do rzeczy.

Lokalny mafiozo , gdzieś na obrzeżach Tyrolu , w swojej twierdzy obstawionej przez wyłącznie zaufanych ludzi, żyje wraz z piękną żoną Marlene . Oboje nie mieli łatwo w życiu gdyż ich wczesne lata przypadły na czas wojny i tuż po wojnie ,  mafiozo wydrapał sobie swoją pozycję w światku przestępczym własnymi niecnymi łapkami , bezwzględnością i okrucieństwem. Chce jednak więcej. Nie wystarcza mu pozycja wataszki średniego kalibru – ma szansę wejść do samej wierchuszki tajemniczego Konsorcjum.

Marlene jednak ma inną wizję przyszłości. Uknuty misterny plan ma sprawić, że zniknie spod władzy i oczu  męża a to co ze sobą zabierze z jego sejfu wystarczy na ukrycie jej i tajemnicy na wiele lat... Tylko ... to , co zabiera jest własnością potężnej organizacji przestępczej, która to właśnie  testuje wierność i bezwzględność kandydata na członka.

Lata 70 XX wieku w Tyrolu to nie szerokie , oświetlone  autostrady. Marlene podczas ucieczki myli drogi, gubi się w górach i śniegu i trafia na zapomniane przez Boga i ludzi pustkowie. Życie ratuje jej tajemniczy samotnik, Simon , żyjący w towarzystwie swoich świń w ostatnim gospodarstwie w okolicy...

Jakie są szanse, że Marlene tu przetrwa? Jaką skrywa tajemnicę? I czy dziwny pustelnik zdoła ją ochronić przed podążającym jej śladami Zaufanym Człowiekiem, płatnym zabójcą wysłanym przez Konsorcjum?

Nic w tej książce nie jest przewidywalne i oczywiste. Każde zdanie , każde słowo , każda historia wnosi do całości coś nowego. Nie ma zbędnych wątków pobocznych, nie ma niepotrzebnych postaci. Mroczna atmosfera gęstnieje z każdą stroną. Co za wspaniałe studium osobowości! Żaden bohater nie jest jednoznaczny, stabilny , schematyczny.
 Wchodząc głębiej w lasy skute zimą i odkrywając mroczną osobowość Simona – zaczynamy się po prostu bać. Tak niezwykle plastycznie autor oddaje meandry skomplikowanej chorej psychiki człowieka wychowanego w całkowitej izolacji od ludzi, że przeczuwając narastające zagrożenie , drżymy o losy Marlene.  Czy jednak ona jest tak bezbronna jak sądzimy? I kim jest tajemnicza, tytułowa Lissy?

Każdy tu ma swoją tajemnicę. I to wszystko w połączeniu z grozą klimatu i przyrody – trochę jak z powieści Jo Nesbo- wciąga, hipnotyzuje i sprawia,że nie można się od książki oderwać.

Rozdziały krótkie , naprzemiennie opisują nam stan obecny i wydarzenia z przeszłości każdego z bohaterów – Wegenera ( męża Marlene) , Marlene, Simona i Zaufanego Człowieka. Śledzimy jakie piętno na każdym z nich wywarły warunki w jakich się wychowali, środowisko i osoby , które na swojej drodze spotkali.   Niewiele makabrycznych scen ale opisanych tak ,że zapomnieć się nie da, podkreślane to  jest przez dość prosty język i krótkie zdania ale atmosfera dzięki temu zagęszcza się i uzależnia czytelnika.


Pewnie się domyślacie ,że niebawem sięgnę po ISTOTĘ ZŁA- skoro jest jeszcze lepsza – to opatruję ją etykietką MUST HAVE. 

Danuta Stenka -flirtując z życiem w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim, wyd. ZNAK

Nie jest łatwo przeprowadzić niebanalny wywiad z gwiazdą formatu Danuty Stenki. Widząc na okładce nazwisko pana Łukasza Maciejewskiego , bez wahania po książkę sięgnęłam będąc pewną, że się nie zawiodę. Wszak jego wcześniejsze trzy książki – wywiady rzeki ze znanymi aktorkami wciągnęły mnie od pierwszych stron i dały na prawdę wiele odprężających godzin.

Danuta Stenka to jedna z moich ulubionych aktorek – brzmi banalnie bo rzadko kto jest w stanie oprzeć się jej urokowi jako aktorki i kobiety. Prawda , autentyczność która tak charakterystyczna jest dla tej Pani zjednuje jej rzesze fanów od lat.

W szerokim wywiadzie z Panem Łukaszem Maciejewskim spotykamy kobietę dojrzałą,która bez patosu , bez graniu na emocjach i kokietowaniu czytelnika opowiada z wzruszeniem i nostalgią o sobie, swoim domu rodzinnym na Mazurach , bliskich którzy odeszli, relacjach w rodzinie, szkole z internatem , powolnym i świadomym dochodzeniu do zawodu aktora. A i później droga prowincjonalnej dziewczyny na deski największych scen polskich teatrów a następnie   wielkich produkcji filmowych taka łatwa nie była. Lojalna , ufająca swoim mentorom i instynktowi, nie walcząca za wszelką cenę o rolę , podporządkowana wizji reżysera , całe życie szkoląca swoje umiejętności. Taką Stenkę widzę po tej relacji.

Wywiad napisany pięknie – jak spotkania cykliczne przy filiżance kawy /herbaty i domowej szarlotce. Ogromny szacunek z obu stron i wzajemnie do siebie i do czytelnika.

Tak delikatnie pozwalają nam zajrzeć w swój intymny świat a równocześnie nie czujemy się intruzami. Nie ma tam plotek, sugerowania złych emocji w relacjach z innymi artystami, raczej podziw i szacunek dla dorobku innych 
 I mimo , że wiele mówi o swoim domu rodzinnym i tym, który teraz tworzy , to jednak chroni go , nie ma tam niczego , co mogłoby ingerować w intymność miru domowego. Wszak dom to azyl a co wysyłasz w świat to wraca. Myślisz źle – zło ci pętlę na szyi zaciska. Życie jest jedno i nie ma powtórek, ważna jest równowaga. Takie wartości i mnie są bliskie dlatego po przeczytaniu tej książki jeszcze bardziej panią Stenką się zachwycam.
I nie wiem czy bliższa mi jako aktorka czy kobieta. Tak wiele pokory w jej słowach , tak wiele szacunku dla innych. Piękna osoba, piękna kobieta, niebywale zdolna aktorka.
Polecam na jesienne wieczory- poczujecie się jak ja – na spotkaniu z bliską osobą. 

niedziela, 28 października 2018


CIEŃ SPRZEDAWCY SNÓW- HANIA GREŃ. WYD NOVAE RES




Raz do roku w okolicy września w różnych częściach kraju znajdowane są potwornie okaleczone zwłoki młodych kobiet. Ofiara przed i po śmierci  była maltretowana, gwałcona, okaleczana a  zwłoki porzucane w ustronnym miejscu , śladów oprawcy brak. Z początku nikt nie wiąże tych przypadków żadnym schematem. Ofiary się nie znają, nie mają zbliżonych cech fizycznych, nic je nie łączy prócz jednego – morderca zostawia informację ,że ofiary ponoszą winę za grzechy a on sprzedaje im sen.


Na obrzeżach beskidzkiej Wisły , w dość ustronnej części, sąsiadują i przyjaźnią się ze sobą dwie młode kobiety . Każda przeszła wiele w życiu i każda ma swoje powody by stronić od ludzi. Dbają o siebie i o synka jednej z nich na wzajem. Los tych pań wiąże się z dwoma policjantami zamieszanymi również w sprawę poszukiwania Sprzedawcy Snów- gdyż taki pseudonim został nadany sprawie mordercy. O dziwo sam  morderca, jak sam siebie nazywa Hypnos, tak jak przed laty tak i  obecnie staje na drodze jednej z nich .
I tak po krótce nie sugerując wam końca mogę wprowadzić w fabułę książki.


I tu mam trochę dylematów.


Mam wrażenie ,że autorka do końca nie ma pewności czy pisze kryminał, thriller czy powieść obyczajową.  Akcja przebiega dwutorowo. Przez fragmenty pamiętników /listów poznajemy punkt widzenia mordercy -i tu powiem, nie ma się o co przyczepić. Świetnie wprowadza nas w pokręcony sposób myślenia kata, jego motywacje, jego dewiacje i  historię. 
Autorka wtajemnicza  nas jakby epizodami, zaostrza apetyt i przerywa akcje  na rzecz wątku drugiego sprawiając, że niecierpliwie czekamy na powrót do tej fabuły.


Drugi równoległy motyw  tyczy obu kobiet o przedziwnych imionach – Zenobia ( Zena) i Petronela ( Petra) . Na prawdę świetnie zarysowane osobowości, skontrastowane , tak samo   tajemnicze, każda z inną swoją własną historią . Wszystko niby spójne i dobrze napisane , jednak na początku autorka większą uwagę poświęca pierwszej z kobiet, porzucając ją trochę po 1/3 książki na rzecz drugiej , ciekawszej osobowości .  I tu źródło moich problemów w ocenie.


Za dużo przypadków , za dużo zbiegów okoliczności . Dwóch policjantów prawie od pierwszych stron zakochuje się na zabój w dwóch nieznanych dla siebie kobietach z przeszłością i do tego zagrożonych przez dwóch rożnych psychopatów. Jedna do tego powiązana z psychopatą , druga przyjaźniąca sie z lokalnym mafiozem. I oczywiście przypadkiem mafiozo i jeden z policjantów też są powiązani i w efekcie przy wódce się zaprzyjaźniają .( ???)


Mam wrażenie że wątków w książce jest na dwie a nawet trzy powieści. Może skomasowanie ich w jedną u mnie osobiście doprowadziło do zaburzenia równowagi.


Mam fascynujący thriller oraz wyraźnie dramatyczno-obyczajową powieść o kobietach z przeszłością.
I można spokojnie dorzucić losy dwóch komisarzy policji , rożnie traktowanych przez przełożonych ( klasyka jak brudny Harry) , niewielka społeczność , gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą sporo czyli typowy kryminał o detektywie średnio lubianym przez przełożonych


Cóż. Mam mieszane uczucia jednak wątek kryminalny jest dla mnie na tyle atrakcyjny i oryginalny ,że sięgnę po kolejne książki pani Hani Greń. Do tego na prawdę autorka ma sprawne pióro , czyta się bardzo dobrze, ogromnym atutem jest barwność i oryginalność dialogów. Bohaterowie są skontrastowani , świetnie nakreśleni, ciekawi i niejednobarwni. Czyta się więc lekko ,książka ogólnie wciąga, naprzemienność akcji sprawia ,że chcesz jak najszybciej wiedzieć , co dalej się dzieje.
Zobaczymy jakie wrażenia będę mieć po kolejnych książkach . Na pewno o tym napiszę wkrótce.

niedziela, 21 października 2018


WYLECZ PCOS- AMY MEDLING, wyd. ZNAK, LITERA NOVA




Zespół policystycznych jajników – schorzenie dotykające między 5 a 15% populacji kobiet, nie jest łatwe do zdiagnozowania. Przemęczenie , przewlekły trądzik, nieregularne cykle miesiączkowania , osłabienie ,problemy z wagą,  nawet depresja, łamliwe paznokcie, wypadające włosy...problemy z zajściem w ciążę.

Amy Medling wiele lat zmagała się z podobnymi objawami aż wreszcie ktoś podał jej taką diagnozę. Postanowiła zrozumieć własną chorobę i dotrzeć do przyczyn ,by na swój własny, domowy użytek sobie z nią poradzić. Metodą prób i błędów, przez okresowe wyłączanie pewnych wysoko przetworzonych składników diety oraz przez zmianę trybu życia doszła do pewnego schematu , który pomógł w efekcie nie tylko jej ale i tysiącom kobiet na świecie.

Dla większości z nas choroba oznacza ograniczenia. Amy podeszła do tego inaczej – nie unikasz pewnych produktów ale wybierasz spośród wszystkich dostępnych świadomie takie, które ci służą. I takie podejście do wszystkiego sprawia ,że z osoby chorej stajesz się księżniczką, diwą- spośród ogromu dostępnych rzeczy  uważnie wybierającą tylko te z najlepszym składem. I tyczy się to nie tylko jedzenia -choć program diwa PCOS oparty jest o inny od codziennego schemat żywieniowy.  NIE JEST TO JEDNAK KOLEJNA DIETA.

Na swoim przykładzie Amy opracowała 21-dniowy program dzięki któremu przez zmianę odżywiania , włączenie ćwiczeń i zmianę sposobu myślenia możesz pokonać PCOS i cieszyć się pełnią życia .

Amy nie neguje farmakologii i nie zaleca nie branie leków i nie konsultowanie się z lekarzami – wręcz przeciwnie . Bierze pod uwagę, że każdy przypadek jest inny i każdemu co innego może przynieść ulgę. Jednak praca nad swoim myśleniem, dbałość o drobiazgi, o jakość jedzenia oraz włączenie ćwiczeń fizycznych, afirmacji, skupieniu się na pozornie nie znaczących wiele drobiazgach – pozwala utrwalić w nas schemat , który na pewno nam pomoże.

W książce bardzo szczegółowo opisane są przyczyny wszelkich objawów, powody , dla których powinniśmy wyłączyć pewne rzeczy z diety oraz  możliwości zmian w codziennej aktywności. Finalnie Amy przygotowała dla nas bardzo precyzyjny plan żywieniowo- aktywnościowy ( bosz, ale mi wyszło dziwne określenie?!) , rozpisany na 21 dni, prawie szczegółowo osadzony w czasie , z dołączonymi przepisami kulinarnymi, listą zakupów, rozkładem dnia. 
I o dziwo wcale nie jest to trudne. 
Przez zmianę myślenia , skupieniu się na działaniu i jedzeniu – myśleniu o sobie jako o właśnie księżniczce wybierającej najlepsze produkty dla swojego ciała – cały program wydaje się dość łatwy.

Jestem kobietą z rodziny dotkniętej problemem kobiecych chorób. Mam dwie córki. U obu – choć u każdej z inaczej – objawia się PCOS.  Dlatego właśnie książkę tak dokładnie przeanalizowałam. Niebawem wypróbuję ten program na sobie. Na pewno podsunę córkom.

Książka mądra, tłumacząca w prosty sposób bardzo zawiłe problemy. Na pewno nie zaszkodzi a pomoc może być nieoceniona.

czwartek, 18 października 2018



DOBRA-NOC – Sabina Waszut , wyd Muza

W każdym z nas drzemią przesądy. I choćbyśmy nie wiem jak się przed tym bronili , mamy swoje drobiazgi przynoszące „szczęście”, pechowe daty, zwyczaje odganiające od nas złe moce lub przyciągające dobre energie. Nawet nie wiemy ,że wiele z tych „zabobonów” dziedziczymy po przodkach , czerpiemy z lokalnej , ludowej mądrości.

Łapałeś się za guzik na widok kominiarza? W pełnię księżyca jak twoja babcia dbałeś o włosy i cerę? Czarny kot przeciął ci drogę i zawróciłeś?
A może pamiętasz jeszcze z opowieści mamy ,że osoby leworęczne w szkole były zmuszane do zmiany nawyków, kobiety ze zrośniętymi brwiami budziły niepokój a w ciąży nie wolno było zapatrzeć się w ogień?

To wyobraź sobie jak wyglądała sytuacja na śląskiej wsi , około stu lat temu , gdy w rodzinie rodzi się siódma córka i to z czarnymi włosami i zrośniętymi brwiami ...czyli wg wierzeń ludowych z dużym prawdopodobieństwem będzie zmorą....

I choć u progu XX wieku teoretycznie nikt w zmory nie wierzy , to jednak ... lepiej złemu zapobiegać .

Dziewczynka choć bardzo kochana przez rodziców i siostry rośnie jednak na uboczu , skrywana  przed sąsiadami i otoczeniem, unikająca bliższych relacji z innymi. Jest bystra, bardzo wrażliwa i inteligentna , szybko rozumie , że by przetrwać musi stać się niewidzialna dla innych .

Wieś ma i swoje wojenne piętno – w zakazanej leśniczówce miały miejsce okrutne sceny i mord , z którego nikt żywy nie uszedł. Tam też ukrywa się przed innymi nastoletnia Krysia , tworząc swój własny, samotny ale pogodny świat.
I wszystko się zmienia , gdy do wsi po latach wraca syn młynarza . Wieś nie umiejąc wytłumaczyć sobie pewnych zjawisk i wydarzeń , powoli zwraca swoją wrogość przeciwko Krysi.
Wszak łatwiej znaleźć winnego , namacalne źródło zła i je zniszczyć , niż postarać się zrozumieć.

Piękna powieść, taka z pogranicza baśni i realizmu , stare wierzenia przeplatają się z nadchodzącym „nowym”, oświatą, medycyną , przemysłem. Taka historia , którą chętnie przeczytasz i wzbogacisz swoją wiedzę ale i podzielisz się z babcią i wnuczką. Książka łącząca pokolenia . I możesz też opowiedzieć ją jako baśń swoim dzieciom.

Nawet nie wiemy  jak wiele czerpiemy z przeszłości , jak ogromny na nas ma wpływ. Ile przesądów i zabobonów w nas jest zakorzenionych. Niewidzialne nici wiążą nasze historie z wydarzeniami z przeszłości naszych przodków i to jest piękne, że część nas jest kawałkiem dziedzictwa, które przekażemy naszym potomnym.

Lubię książki Sabiny Waszut, to niezwykle piękna duchem i ciałem krajanka. I jestem jej ogromnie wdzięczna za to ,że otwierając jej książki czuję wręcz namacalnie obecność mojej babci przy mnie.

środa, 17 października 2018

 TAM, GDZIE CZEKAŁ ANIOŁ - DOROTA SCHRAMMEK, wyd Szara Godzina


Życie pisze nam różne scenariusze. W małżeństwie Beaty od dawna posucha. Dwoje prawie dorosłych dzieci jeszcze z nimi mieszka , ale już wir życia towarzyskiego i studenckiego tworzy ich własne wszechświaty oddalone lata galaktyczne od domowego i rodzinnego miru . Mąż zamyka się w pracy a po niej uskutecznia ćwiczenia kciuka na pilocie przed telewizorem, wiecznie zmęczony, nie zauważający swojej małżonki ani jej starań.
 A Beata? Cóż wszystko chciałaby na czas i dobrze, a tu praca, dom i wisienka na torcie – „ukochana” teściowa z piekła rodem, krytykująca, kontrolująca , wpadająca jak do siebie o każdej porze dnia i nocy. Beata lubi a raczej lubiła swoją pracę , choć uznania w niej się nie doczekała i w ostatecznym rozrachunku ją traci. 

  Krawcowa bez innych zawodowych kwalifikacji ale z bardzo dobrą znajomością niemieckiego... Postanawia zaryzykować i zmienić swoje życie – odpowiada na ogłoszenie poszukujące opiekunek dla osób starszych w Niemczech i po akceptacji rusza do swojego El Dorado.

I nie chodzi tylko o pieniądze ,raczej o odzyskanie oddechu, szacunku do siebie i o usamodzielnienie całej swojej rodziny.
I to jedna strona książki, chyba ta najważniejsza.

Ale wątków jest w niej bardzo wiele. I zbiegów okoliczności.  Mamy tu i obserwacje życia na przygranicznych terenach i Niemców i Polaków,rasizm i współpracę,  mamy przykłady emigracji w różnych celach, mamy ogrom dygresji związanych ze zwiedzaniem tych terenów – wszak bohaterka w wolnych dniach odwiedza pobliskie miejscowości , mamy ogrom – trochę za różnorodnych wręcz – wątków historycznych. Bo i jest tu akcja T4 , jest historia rodziny  von Ramin związanej z zamachem na Hitlera, historyjki okolicznych miast i miasteczek , cmentarzy i ludzi. Wątki w różnym stopniu rozpoczęte i rozwinięte, niekiedy bez żadnego wpływu na samą powieść – ot przyczynek do wypowiedzenia się personalnie przez autorkę.

Jedna historia jest bardzo poruszająca . Beata odnajduje w pozostawionych przez kogoś rzeczach brulion – pamiętnik z czasów drugiej wojny światowej. Na terenach przygranicznych miały miejsce straszne historie. Lola , jedna z więźniarek ukradkiem robiła w nim notatki , opisywała obozową codzienność i tęsknotę za swoim gdzieś tam pozostawionym dzieckiem. I ten to pamiętnik trafił do rąk bohaterki, która po przeczytaniu oddała go w ręce burmistrza , który to zadbał o to , by stał się ważnym elementem lokalnej historii.
Książka przyjemnie zajmie ci czas jednego wieczoru. Czyta się szybko , sprawnie , lekko. 

Każdy miewa problemy w małżeństwie i szuka swoich ścieżek do ocalenia siebie. Czy Beacie się udało poskładać swoją rodzinę do kupy ? dowiesz sie , gdy sięgniesz po tę pozycję. 

wtorek, 16 października 2018


W PUŁAPCE – MAGDA STACHULA, wyd. ZNAK

Pani Magdzie Stachuli towarzyszę i sekunduję od pierwszej książki, która mnie zachwyciła i porwała.
Druga – podobała mi się , jednak zauważyłam pewien powtarzający się schemat i postanowiłam poczekać do trzeciej książki, która dla mnie jest sprawdzianem progresu Pani Magdy. I się nie zawiodłam, choć nadal pewna konwencja jest łatwa do uchwycenia i widać że ten sposób narracji autorce bardzo odpowiada. Zobaczymy jak poradzi sobie w kolejnych książkach.
Ale wróćmy do książki trzeciej.

Narracja naprzemienna dwóch bohaterek z dwóch różnych krajów, miast, środowisk. Podobne wydarzenia z ich życia dzieli okres około roku. Klara to studiująca w Krakowie mieszkanka Przemyśla, chwilowo spędzająca w domu wakacje. Pilnuje trochę mieszkania pod nieobecność rodziców.
 Lisa – mieszkanka Berlina wiedzie typowe życie lekko rozpuszczonej , dość bogatej młodej kobiety , imprezuje, ma przyjaciółki , silne więzi łączą ją z bratem, z rodzicami dużo słabsze- pewnie dlatego ,że nie mieszkają w tym samym mieście. Coś jednak je łączy. Każda w bardzo niecodziennej sytuacji budzi się i zdaje sobie sprawę ,że nie wie , co się z nią działo przez ostatnie dwa bądź cztery dni.. Obie mają potarganą odzież jednak nie zostały zgwałcone , rzeczy osobiste nienaruszone, o kradzieży mowy być nie może a jednak... nie mogą sobie przypomnieć niczego z ostatnich kilku dni.

Strach , przerażenie , zagubienie kawałek po kawałku zmieniają ich osobowość. Do tego powoli obezwładnia je podejrzliwość wobec najbliższego otoczenia, uzależnienie od psychoterapii i leków uspakajających , lęki przed wychodzeniem z domu, dźwiękami z klatki schodowej, obsesyjne sprawdzanie przedmiotów codziennego użytku ... Czują się śledzone, podglądane , osaczone i bezbronne...

W pewnym momencie dochodzi do głosu bohaterka trzecia.Mroczna piwnica , ciało przywiązane do dziwnej konstrukcji , głodny wąż i gromada szczurów...  I gdy wydaje Ci się, że jej los pozwoli wyjaśnic zagadkę zniknięcia pozostałych dwóch , okazuje się ,że autorce udało się ponownie wywieźć twoją wyobraźnię na manowce.

Atmosfera się zagęszcza, bohaterowie z pozytywnych stają się podejrzanymi , w pewnym momencie już nie wiesz komu wierzyć.
Świetnie trzymający w napięciu napisany thriller psychologiczny. Nic nie jest oczywiste , gubisz się w domysłach i wciągasz w powieść jak w hipnotyczny trans.

Ile razy patrzę na zdjęcie tej filigranowej autorki tyle razy zastanawiam się ile mrocznych historii w tej pięknej głowie jeszcze trzyma i czym nas zaskoczy . No nie ukrywam , czekam na kolejną powieść w napięciu.

poniedziałek, 15 października 2018


KARMINOWE SERCE- DOROTA GĄSIOROWSKA, WYD.MIĘDZY SŁOWAMI

Drastyczne wydarzenia z przeszłości sprawiają ,że Laura postanawia zmienić radykalnie swoje życie. Praca w wolnym zawodzie pozwala jej na porzucenie ulic dużego miasta i osiedlenie się na peryferiach , w małym miasteczku nie za blisko ale i nie za daleko od Krakowa.

Zabiera ze sobą worek gorzkich przeżyć, cierpkich wspomnień i silne przekonanie o tym,że da sobie radę, uporządkuje toksyczną przeszłość , odbuduje siebie na nowo. 
Mały drewniany domek z niewielkim ogródkiem , kotem przybłędą oraz ciekawym zestawem miejscowych sąsiadów ma być nowym początkiem innego życia

W miasteczku większość ludzi odnosi się do niej życzliwie. Spotyka i lokalnych omnibusów, którzy to wszystko wiedzą najlepiej, miejscową „piękność” , współczesnego Cassanovę i zatwardziałego kawalera , faceta od wszystkiego czyli „złotą rączkę” ale i zaprzyjaźnia się z właścicielami urokliwej manufaktury czekolady, któraż to cukierenka rękami właścicieli od lat tworzy czekoladowe łakocie okraszając je do tego cudowną legendą i dobrymi emocjami

Czy ciepło serc , które otoczyły Laurę po jej przyjeździe sprawią,że poczuje się bezpieczniej i nazwie to miejsce domem?

Z nowym miejscem łączy ją więcej niż sądzi. Duchy przeszłości z pomocą niewielką jej mamy wyznaczyły ten dom i tę miejscowość na jej nowy początek nie przypadkiem. Czy traumatyczne doznania zaledwie sprzed kilku lat uda się zaczarować „karminowym sercem” z cukierni?
Czy Laura odważy się pokochać ponownie ?

Dorota Gąsiorowska przyzwyczaiła nas już do pięknych , ciepłych wielowątkowych opowieści. Bohaterki mocno związane z przyrodą, szukające ukojenia po burzach poprzednich związków odbudowują swoje życie z pewną nieśmiałością ale i nadzieją. W Karminowym Sercu jest podobnie.

Bardzo wyraziści bohaterowie , niezwykle urokliwe historie no i ta aura i przyroda ! Taka w najcudowniejszym, polskim wydaniu! To lektura iście jesienna. Jak kubek herbaty z imbirem i cynamonem i miękki koc w fotelu na biegunach stanowi idealne dopełnienie jesiennych wieczorów.

I nawet jeśli nie przepadasz za dość przewidywalną akcją , to zapewniam cię,że książka jest nad wyraz przyjemna i dobrze się czyta. Jak tabletka na depresję – wciąga w życie głównej bohaterki i na parę godzin zapomnisz o swoich problemach .
Osobista refleksja – zaczęłam widzieć się wyraźnie na werandzie drewnianego domu otulona kocem , z kubkiem parującego grzańca i psem u nogi. I chyba to moje marzenie powinno się powoli realizować. 😉 Czego i Tobie życzę.

wtorek, 9 października 2018


SEANS W DOMU EGIPSKIM- MARYLA SZYMICZKOWA VEL JACEK DEHNEL &PIOTR TARCZYŃSKI, WYD.ZNAK

Lubicie kryminały retro? Cóż, ja uwielbiam. 
Szczególnie gdy pisarz się dobrze przygotował, precyzyjnie osadził  akcję w czasoprzestrzeni, dołożył starań by epoka i wszelkie smaczki życia codziennego przedstawione były starannie na tle prawdziwych wydarzeń historycznych. 
I po raz kolejny mariaż Dehnel&Tarczyński mnie nie zawiedli. Od pierwszej książki jestem wierną wielbicielką profesorowej Szczupaczyńskiej, mieszczce krakowskiej, która pomimo swoich rozlicznych domowych obowiązków ,całą wolną energię poświęca na rozwikłanie przedziwnych przypadków kryminalnych , w które to los oczywiście  ją wplata. Szczupaczyńska to trochę pani detektyw mimo woli, swój ciekawski acz merytorycznie zasadniczy nosek wtrąca w każdą okoliczną sprawę i- jak to krakowska mieszczka -uszami strzyże , wie kto z kim i dlaczego , zna zależności i ograniczenia , logicznie wyciąga wnioski i finalnie doprowadza do rozwiązania każdej zagadki.

A tym razem los stawia przed nią nie byle jakie  wyzwanie i to w niebywale barwnym środowisku

Nieuchronnie zbliża się koniec kolejnego stulecia a to zawsze w ludziach wzbudza obawy , wizje końca świata, zawirowań historycznych i atmosferycznych. Wydarzeniom realnym jak choćby ugodzenie pilnikiem cesarzowej Sissi towarzyszy sprowadzenie się do Krakowa niezwykłej persony – słynnego Stanisława Przybyszewskiego, który szybko wśród dekadencji artystycznej budzi sprzeczne emocje : uwodzicielska osobowość zjednuje mu liczne grono zarówno wyznawców jak i przeciwników.

Zatrważającym znakom na ziemi towarzyszą oczywiście i znaki na niebiesiech – całkowite zaćmienie księżyca jednoczy wszelkich ciekawskich na seansie spirytystycznym w tzw Domu Egipskim . Podczas tego niecodziennego wydarzenia jeden ze znamienitych gości pada martwy na ziemię i tu zaczyna się nasza kryminalna historia. I chyba dodawać nie muszę, iż profesorowa Szczupaczyńska jest jednym z gości , świadków a to już wystarczający powód by  śledztwo przeszło przez jej ręce...

Historia trochę jak z kryminałów Agathe Christie, podobna konwencja, podobne sytuacje. Ależ jak pięknie prowadzona akcja w perfekcyjnie doprecyzowanym kontekście historycznym! Nic nie jest przypadkowe. Tak bardzo krakowskie i drobnomieszczańskie. Język narracji niezwykle barwny, żywy . Jestem historykiem więc nie mogę się oprzeć tym właśnie cechom książki.

Powiem tak: wierna będę profesorowej i jej kryminalistycznym zapędom tak długo jak będą panowie je tworzyć. To mój absolutnie ulubiony typ kryminału retro. Rozsmakowuję się każdą sceną, każdym zdaniem. Panowie są świetnymi pisarzami, którzy potrafią od swoich poważnych zajęć uciec w historię fikcji a równocześnie zadbać o podniebienie smakoszy kryminalnych

Osobiście jestem  wielbicielką Nadii Szagdaj i jej bohaterki Klary Schulze , również młodej pani detektyw która  prowadzi śledztwa w Wrocławiu na przełomie wieków. I jej historie są równie pięknie osadzone kulturowo i społecznie  ale są i cięższego kalibru- mamy do czynienia z psychopatami, wyrafinowanymi mordercami bez empatii i hamulców. Szczupaczyńska to zdecydowanie lżejszy kaliber , spojrzenie na drobnomieszczańską krakowską society przez lekko przekrzywione okulary pisarzy.

środa, 3 października 2018


PLAŻA W SŁOIKU PO KISZONYCH OGÓRKACH- Joanna Fabicka.Świat Książki

Odszczekuję.
 Bo dawno czytałam „Rudolfa” i mi się nie podobał... ale
Primo- nie jestem i nie byłam nigdy nastolatkiem czyli testosteron nie męczył mnie duszą i ciałem, dniem i nocą , pamiętniki Adriana Molle w wersji polskiej więc mnie nie zachwyciły
Secundo- nie byłam nawet matką młodego osobnika płci męskiej więc nie rozumiałam tych egzystencjalnych podszytych biologicznymi zainteresowaniami dywagacji.
I tertio w końcu – powiedziałam – ta autorka nie dla mnie.

TOŻ TERAZ ODSZCZEKUJĘ.

Jesień się zaczyna. Skupiłam się na przepięknej okładce i zabawnym tytule- czyli obietnicy fajnego weekendu , nie dostrzegając nazwiska autora. PRZEPRASZAM.

Cóż, typowa polska Grażyna, choć dobrze wykształcona ale marnująca swój intelekt i możliwości na rzecz podnoszenia ego kolejnych kierowników Domu Kultury , wymyślająca projekty mające być trampoliną do kariery zawodowej swoich kolejnych szefów , dostaje zadanie stworzenia zespołu muzycznego ,który wygra przegląd piosenki w nomen omen Toruniu. Stawką ma być jej bezpłatny roczny urlop , który umożliwi wyjazd z rodziną do Australii- gdzież to mąż dostał ofertę zawodową nie do odrzucenia . 
Tylko Grażyna prócz etatu w  domu kultury ma jeszcze do ogarnięcia wiele innych rzeczy.

2+2+ kredyt hipoteczny – namiętność =czyli dom z ogródkiem i psem, dwójka nastolatków z problemami egzystencjalno- moralnymi , mąż robiący uniwersytecką karierę i współpracujący ze znanym tabloidem no i nieoceniona, wiecznie obecna, ciągle żywa wredna , nadopiekuńcza teściowa.

I to wszystko na lekko już sfatygowanym kręgosłupie Grażyny, Matki-Polki, co to każdemu musi dogodzić, ugotować, uprasować, pod nos podetknąć i .... ZNIKNĄĆ.

Bo potrzeby Grażyny są niewidzialne jak i ona. I chowa się za kolejnym kawałkiem sernika, który rujnuje jej i tak nadmiernie latami i ciążami sfatygowaną figurę. I popłakuje w ciszy zimnego małżeńskiego łoża nad swoim losem i beznadziejnością , niezauważana przez nikogo i nie buntująca się przeciwko niczemu. Mąż ironizuje i  - no powiedzmy to głośno- upokarza na każdym kroku, dzieci nie liczą się z jej zdaniem , teściowa knuje jak tu znowu mieć synalka tylko dla siebie. Wszak żon możesz mieć i piętnaście a MATKA JEST TYLKO JEDNA....

I cóż , trochę to co napisałam brzmi poważnie i smutnawo, nie?

Nic bardziej mylnego! JAK TO JEST NAPISANE!! 

Sarkastyczno-humorystyczna , ironizująca forma przemyśleń Grażyny to majstersztyk. Każde zdanie perełka.  Chce się czytać i czytać jak ten serniczek łyżką pochłaniać tyle ,że w boki nie idzie.

Każda kobieta około 40 ma takie dylematy. Mąż właśnie łapie drugi oddech, sprawdza , czy przyciąga jeszcze zainteresowanie studentek , dzieci zaczynają żyć własnym życiem. A my? Te zbędne kilogramy, zmęczenie , zniechęcenie i hormony jak wisienka na torcie. I podporządkowanie się potrzebom wszystkich dookoła , jak pies na wielu smyczach , chcemy zadowolić każdego. I nagle łapiemy się na tym, że wszyscy mają prawo do decydowania o naszym czasie.

Grażyna ma swoje pięć minut i chwilę sukcesu. Jak to tego doszło? Koniecznie przeczytaj. Ubawiłam się setnie i na bank wrócę i do tej książki i do autorki ponownie. Zachwycona jestem językiem jakim posługuje się autorka. Ten niekiedy czarny humor, sarkazm, ironia , spojrzenie na własnych bohaterów  z miłością i przymrużeniem oka.
Obiecuję Ci ,że weekend z „Plażą w słoikach” nie będzie stracony.