czwartek, 14 marca 2019


SERCE ŚWIADOMOŚCI – Eben Alexander, Karen Newell. Wyd. Znak

Pewnie wielu z was czytało książkę „DOWÓD” tego samego autora. Jeśli nie czytaliście to na pewno o niej słyszeliście, gdyż autor ruszył w trasę promocyjną po Europie i był również w Polsce. 
Historia znakomitego , szanowanego neurochirurga , bardzo racjonalnie podchodzącego do spraw życia i śmierci  obiegła cały świat. Człowiek , który na skutek bakteryjnego zapalenia opon mózgowych zapadł w wielodniową śpiączkę i miał bliskie zeru szanse na w ogóle życie a co dopiero na powrót do samodzielności , głośnym echem odbiła się w środowisku również medycznym.

Eben Alexander nie tylko wyszedł z śmiertelnej choroby , nie tylko wrócił do normalnego życia ale i do swojego jakże trudnego i precyzyjnego zawodu! Fakt ten jednak przewrócił jego całe bycie , światopogląd i podejście do medycyny o 180 stopni. Od tego czasu stał się wnikliwym badaczem również i tej drugiej, nieuchwytnej dla medycyny strony.

W „Dowodzie” opisuje swoje przeżycia po „drugiej stronie” oraz swój powrót do świata. W „Sercu Świadomości” metodami naukowymi, konsultacjami z lekarzami i specjalistami różnych dziedzin nauki bada powiązanie umysłu z rozumem, nauki i duchowości - wnikliwie analizując przeżycia ludzi , którzy wrócili do żywych po przeżyciu śmierci klinicznej , porównując to z umysłami ludzi głęboko medytujących, dotykających zjawisk proroczych, de javu czy podróży astralnych. 
I jako sceptyk , racjonalista  odważa się postawić cały swój autorytet wykładowcy Harvardu i prestiż uznanego lekarza pod ocenę swoich kolegów po fachu by dowieść, że to co przeżył , nie jest tylko łatwo wytłumaczalnym medycznym przypadkiem . Eben jest pewien ,że był na drugiej stronie , doświadczył niezwykłej podróży i ta pewność zmieniła jego życie. Wraz ze swoją partnerką zbierają i badają świadectwa ludzi , którzy dotknęli niewytłumaczalnego.

Szesnaście rozdziałów książki prowadzi nas przez wszelkie dziedziny „twardej” wiedzy – fizykę kwantową, neurochirurgię, astronomię, medycynę  do jednego wniosku – nie jesteśmy tylko tu i teraz, nie jesteśmy wyłącznie ciałem i krwią uwięzioną w ciele fizycznym. I stanowimy coś więcej niż myśli i osobowość, wykraczamy daleko poza wyznaczane nam role społeczne nauczyciela czy księgowego , matki czy ojca. Jesteśmy istotami duchowymi żyjącymi w duchowym wszechświecie i ta perspektywa postrzegania wszechświata wpływa w sposób decydujący na nastawienie nasze do codziennego życia i do spraw umierania. I nie stanowimy osobnych bytów walczących o dominację a stanowimy jeden wielki połączony ze sobą nawzajem nadrzędny byt , nadający sens naszemu istnieniu. Nasza świadomość trwa dłużej niż ciało , uczymy się wszystkiego i uczymy też innych.

Lektura może nie najprostsza ale wciągająca, mocna. Myślę ,że świetna na okres taki jak mamy teraz – gdy przed świętami lubimy spojrzeć na siebie i życie z dystansu i szukamy odpowiedzi , dokąd zmierzamy i czy tylko żyjemy jeden jedyny raz. Osobiście polecam. Warto

piątek, 1 marca 2019

 FERMA BLOND- PIOTR ADAMCZYK, wyd.Wydawnictwo AGORA


Po śmierci dziadka bohater , choć wcześniej przez niego wydziedziczony , ma prawo uszczknąć okruch, tego co pozostawił w spadku swoim spadkobiercom. Kontaktuje się więc ze swoją niemiecką rodziną i wspólnie próbują ową schedę podzielić. Ale by dzielić, najpierw trzeba ją oszacować.Tyle ,że spadek stanowią pamiątki wojenne oraz obrazy , których pochodzenie i wartość stanowi zagadkę. 
I tak ruszamy wraz z bohaterem w zawikłane czasy bezpośrednio przed wybuchem II Wojny Światowej oraz w czasie jej trwania. I nic nie jest już czarno-białe, jednowymiarowe czy oczywiste.

Charlotte, śliczna, apetyczna  nastolatka , córka znanego berlińskiego antykwariusza, pomaga ojcu w prowadzeniu biznesu. Czasy są trudne, nazizm narzuca swoje standardy i wartości zarówno w życiu jak i w sztuce a stary antykwariusz wie, że choć sztuka nowoczesna przez Hitlera ceniona nie jest, to jednak wartość swą ma i można na niej nieźle zarobić. Stąd pod oficjalnym szyldem antykwariatu ukryta jest i inna działalność handlowa- obrót działami sztuki oficjalnie zakazanymi .

 Antykwariusz ma spore kontakty i jego sklep odwiedzają goście różni. Młoda Charlotte zakochuje się w malarzu bliskim samemu Hitlerowi , Adolfie Zieglerze, który to pacykarz prócz tego ,że jest bawidamkiem, flirciarzem i niebezpiecznym uwodzicielem, ma znaczący wpływ na kształt polityki kulturowej całego kraju.  Dziewczyna jest soczysta i niewinna a  malarzyna specjalizuje się w kobiecych aktach więc  problemy są tylko oczywistą konsekwencją biegu tej historii.

 Losy tej toksycznej, wyuzdanej relacji  są tylko pretekstem by autor wprowadził nas w dużo głębszy temat .

Lebensborn – o którym tak niewiele się po wojnie mówiło i mówi nadal, polityka „czystości rasy” , selekcji naturalnej mającej na celu uzyskanie idealnego , nordyckiego pokolenia, specjalne domy i miejsca, gdzie dochodziło wręcz do „produkcji” jak na fermie dzieci o aryjskich cechach , porywanie , odbieranie dzieci i zniemczanie ich przed wysyłką do Rzeszy, to samo w temacie wywożenia młodych kobiet z terenów podbitych. Wszystko uświęcone ideą nadrzędności potrzeb kraju nad uczuciami i potrzebami człowieka. Matka jest święta , bo rodzi dzieci, których ma być jak najwięcej. Męża nie ma ? cóż inni mężczyźni o pożądanych cechach też muszą być w gotowości a mąż jeśli i jak wróci - powinien cieszyć się z tego ,że żona tak skrzętnie wypełniała obowiązki kobiety w Rzeszy. 
No i specjalne domy "publiczne" zorganizowane na potrzeby wysokich oficerów i polityków , gdzie najbardziej zręczne młode dziewczyny miały wyciągać informacje potrzebne dla podsłuchujących. 
Ale i chore eksperymenty na ludziach w obozach nazistowskich na terenie Polski , dziwne miejsca, "obozy" dla młodzieży pod Łodzią i wiele innych , prawdziwych , nie ruszanych przez dziesiątki lat historii...

Ale przecież pisze to mistrz Piotr Adamczyk! Nie da się bez delikatności i czułości, bez uczuć i miłości, bez słów jak płatki róż choć czasy nie sprzyjają romantyzmowi! 

I tu się też nie zawiedziesz. Mimo , iż historie opisywane poetyckie i proste nie są, udaje się autorowi i tutaj znaleźć możliwość rozwinięcia swojej poetyckiej natury i połechtania naszej wrażliwości i potrzeby eteryczno erotycznego słowa wpływającego przez kobiecy narząd miłosny – uszy -wprost na nasze serce . I jakże tu się nie zachwycać?! Nikt w sposób tak nienachalny , delikatny nie potrafi przekazywać trudnych spraw. Poznaliśmy to w "Domu Tęsknot" , mamy to i w "Fermie blond"

Dostajemy  więc kawał rzetelnej , prawdziwej historii z czasów III Rzeszy, mamy niezły wątek kryminalny,w gratisie  doskonały trójkąt miłosny , kawał świetnej obyczajówki z życia codziennego w czasach wojennych oraz piękne, poetyckie uniesienia autora związane z jego powojennymi poszukiwaniami źródeł schedy po dziadku i znajomością z pewną pociągającą panią historykiem sztuki .

Książka solidna, ponad 500 stron ale oderwać się nie mogłam- jak zawsze. Nie zawiodłam się , dostałam dokładnie to , czego oczekiwałam.

No i ten balsam na moją duszę i estetykę... jak ON ( autor) PISZE O MIŁOŚCI!
Od samego czytania oczy robią się wilgotne a dziwne ciepło ogarnia ciało.
 Oj, Panie Piotrze, kolejną noc jest mi Pan winien! 

sobota, 23 lutego 2019


GRA W KOLORY – Marzena Rogalska  wyd. ZNAK
 

Agatę , bohaterkę „Gry w kolory” znamy już z „Wyprzedaży snów” – powieści , która spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem wszystkich czytelników – w tym i moim. W poprzednim tomie spotkaliśmy Agatę po przylocie z Nowego Yorku , gdzie wprawdzie świetnie rozwijała się jej zawodowa kariera ale małżeństwo z toksycznym narcyzem , bardzo wpływowym i zaborczym , skutecznie odebrało jej chęć do życia. Wróciła więc do Krakowa , gdzie grupa wypróbowanych w niejednym boju przyjaciół pomogła odzyskać jej wiarę w siebie, w innych ludzi i w swoje możliwości. I gdy wydawało się ,że już wszystko idzie we właściwym kierunku - wszak i perspektywy zawodowe zobaczyła w jasnych barwach oraz   dotarło do niej że jej największy przyjaciel jest  Miłością Jej Życia - los ponownie dokonał volty.

Z poobijanymi lecz nie złamanymi skrzydłami , Agata dochodzi do siebie pod czujnym okiem przyjaciół. Ze stratą tego jednego serca, jakby zamiera jej cały świat. I choć firma , którą tworzy z oddanymi ludźmi , ma świetlane perspektywy , życie przestaje ją cieszyć.

Żeby dojść do równowagi musi zmierzyć się z własną przeszłością i to nie tylko tym , co stało się w Stanach ale jeszcze z głębszym obszarem- wrócić do domu rodzinnego , do miejsc, w których jako dziecko była „przechowywana” bardziej niż wychowywana, stanąć oko w oko z prawdą o swojej rodzinie , sobie i zmierzyć się  z własnymi lękami. Zadanie  karkołomne , gdyż życie Agaty biegło dość niestandardowym szlakiem. Nigdy wcześniej nie zadawała sobie pytań dlaczego ojciec znikał , dlaczego matka miała do niej jakby wrogi stosunek, dlaczego była przerzucana od babci do babci, cioci i jeszcze innych osób. Skąd ten nacisk na jej dość nietypową edukację i z jakiego źródła pochodziły pieniądze na jej brytyjskie szkoły.

Agata krok po kroku mierzy się z prawdą o swojej przeszłości , przechodząc przez wszystkie fazy dojrzewania a raczej dojrzałości kobiety dokonującej już świadomych , precyzyjnych wyborów, rozumiejącej wypartą niegdyś przeszłość.

Może to ,co napisałam brzmi dość banalnie ,ale uwierz banalnym nie jest. Owszem grupa przyjaciół bohaterki to ludzie o nietuzinkowych zawodach i możliwościach , trochę za pozytywnie , wręcz niewiarygodnie układających się wydarzeniach z ich życia w świecie, w którym problemy same się rozwiązują . Ale to tylko jedna ze stron książki- może nie do końca jest to wada. Wszyscy pragniemy mieć takich zaufanych i wspierających przyjaciół i choć w książce możemy o nich poczytać.

Innym wątkiem  jest samo dojrzewanie Agaty do spojrzenia w swoją przeszłość .Wszak bez jej zrozumienia , nie miałaby szans na stanięcie na silnych nogach ponownie w życiu. Zmaganie się z tajemnicami rodzinnymi to jedno – stanięcie oko w oko z manipulującym i toksycznym mężem to drugie. Nie muszę Ci chyba mówić, że oba egzaminy Agata zdaje koncertowo... choć w tym kontekście to słowo nie jest najlepsze 😉

Kolejny raz zachwyciłam się Marzeną Rogalską zupełnie inną niż tą panią z okienka TVP. Tam – szczebiotliwa, uśmiechnięta , optymistyczna , bardzo otwarta na rozmówcę – tu pokazuje nam inną twarz . Kobieta o niezwykle szerokich i głębokich horyzontach, oczytana, z dużą wiedzą na temat muzyki i to tej z wyższej półki, mocna w socjologii, w historii , zna się na prawach biznesu i PR. Tak ciepłą , empatyczną i życzliwą przyjaciółkę każdy z nas chciałby mieć, spotkania na kawie byłyby jak terapia u psychologa czy psychoterapeuty. Mamy więc namiastkę – książki, które pisząc dają nam po kawałku jej zrozumienie i wrażenie zaprzyjaźnienia.
Nie mogę się doczekać , gdy koleżanka odda mi trzecią część przygód Agaty. Jeśli tym razem jej się powiedzie  - jest nadzieja i czytelniczek na zakręcie, nieprawdaż?  😉

Pozdrawiam Panią Marzenę. Fanem jestem 😉 I będę .

niedziela, 17 lutego 2019

 POWIEM CI COŚ – Piotr Adamczyk  wyd. Dobra Literatura


Dziennikarz telewizji funeralnej i równocześnie pisarz , samotny mężczyzna w średnim wieku wynajmuje pokój w swoim mieszkaniu młodej , ekscentrycznej studentce malarstwa. Dziewczyna o pięknym i działającym na wyobraźnię imieniu Tulinka (jest zza wschodniej granicy) , tworzy niezwykłe obrazy w których zachowane jest DNA osoby zamawiającej bądź ważnej dla osoby zamawiającej. Rynek zbytu na tego typu sztukę poza granicami kraju jest ogromny , więc dziewczyna całkiem nieźle sobie radzi finansowo.  Między dojrzałym pisarzem a młodziutką artystką rodzi się ognisty , silny romans. On zaczyna pisać kryminał ? thriller ? i opisywane wypadki dziwnie zbieżne są z dramatycznymi ,wręcz  szokującymi wydarzeniami rozgrywającymi się w tajemniczej willi na przeciwko....

Lecz to tylko jeden z trzech wątków , splecionych w powieści jak warkocz kobiety....gdyż nie jest to tylko powieść.

Autor , Piotr Adamczyk ( aż ciśnie się na usta dopowiedzenie NIE TEN ADAMCZYK , KTÓRY GRAŁ PAPIEŻA) jest nie tylko znanym dziennikarzem, ale i filozofem i poetą. I to zasadniczo jest główny powód dla którego tak jestem uzależniona od wszystkiego co Piotr Adamczyk napisze.
 W zasadzie nie powinnam pisać recenzji jego książek, bo nie o fabułę tu chodzi. Powinnam ten post nafaszerować poruszającymi duszę i wyobraźnię cytatami dotyczącymi relacji damsko – męskich , głębi uczuć ale i pięknego erotyzmu , bez wulgarności i dosadności, z dużym dystansem a jednak ogniem .

 Nikt tak jak Pan Piotr nie dotknął mojego serca i mojej estetyki w tej materii. 
I choć opisuje często związki ulotne bądź bardzo trudne, to sposób w jaki o nich pisze, porusza każdy atom mojego ciała i duszy. Wydarzenia  są tylko kanwą do rozważań na temat złożoności ludzkiej psyche , binarnej natury ,w której najwznioślejsze uczucia łączą się często z behawioralnymi i mrocznymi potrzebami , głęboko skrywanymi w odmętach ludzkiej osobowości.

Przyznam się do czegoś. Książki tego autora to jedyne, w których na marginesach robię notatki i podkreślam fragmenty. I to nie kilka na książkę ale prawie na każdej stronie  znajduję jakąś perełkę.
 Tyle poezji w prozie nie znajdziesz u innego autora. Budzi wyobraźnię, rozpala marzenia, niestety gra na uczuciach tęsknoty i pamięci. I to niekiedy boli. 

Każda osoba czytająca znajdzie w punkt opisane i swoje stany emocjonalne. Nie sądzę by można przejść obok tych słów bez poruszenia. 
Tę akurat książkę dostałam w najszczęśliwszym czasie mojego życia a przeczytałam pewnie w najgorszym. To nie pomaga ale nie żałuję. Wstrząsnęła mną dogłębnie , jeszcze w niej jestem rozedrgana i wzruszona. Tak proste i tak mocne osadzenie uczuć, absolutnie wzór niedościgniony.

Czy można piękniej napisać o miłości?

„...całą nadzieję pokładam w matematyce. Takiej najprostszej. Chciałbym po prostu wiedzieć, w jaki sposób mogę siebie dodać do Ciebie...”

Czy znacie bardziej erotyczną frazę od :

„...śniła mi się piękna poezja, a konkretnie kobieta, której lewe udo byłło jednym wieszem, prawe udo było drugim wierszem , a ja leżałem twarzą pośrodku i czytałem między wierszami...”
„...Pomyśl o mnie , moich dłoniach , które wędrują po Tobie. Poczułaś je? Tam właśnie jestem...”

Piotr Adamczyk ma jeszcze jedną , niedoścignioną umiejętność – potrafi w kilku słowach , w sposób absolutnie mistrzowski podsumować  nasze cechy i ułomności jednocześnie nikogo   nie urażając,  autoironicznie spuentować całą złożoność naszych zachowań.
Mała próbka:
„...mam wrażenie ,że jak Chrystus zamieniał wodę w wino , to w Polsce zapomniał potem ten wybryk odwrócić..”

Reasumując: książki Pana Piotra to moje ulubione pozycje, mają szczególne miejsce na półkach, nie pożyczam innym raczej, niestety po nich piszę  ołówkiem ale to takie , do  których  też i wracam najczęściej. I jeśli masz ochotę przeżyć coś niezwykłego , to przeczytaj.

Jeśli masz partnera/ partnerkę - gwarantuję ,że uśmiechniesz się czule i wtulisz w bezpieczne ramiona . Jeśli nie masz- książka uruchomi potrzebę ciepła i bliskości , gdyż życie ma sens jedynie , gdy wypełnia je Miłość, nieprawdaż ? 

środa, 13 lutego 2019

 ARYSTOKRATKA I FALA PRZESTĘPSTW NA ZAMKU KOSTKA – Evzen Bocek, wyd. Stara Szkoła

Ostatni weekend spędziłam w stolicy Moraw, Brnie – więc nie mogłam nie zabrać ze sobą czegoś, co związek z Morawami ma 😉 tym bardziej ,że weekend piękny, słoneczny i ciepły jak na luty.

Siedząc sobie i kiwając nóżkami na murach obronnych starego Brna , wzbudzałam ogólną sensację spacerujących ciągłymi prychaniami i chichotami . A to właśnie spowodowała kolejna część mojej ulubionej czeskiej serii o spadkobiercach morawskiego zamku Kostka , którzy za wszelką cenę próbują już nawet nie przywrócić blask swojej posiadłości ale najnormalniej przetrwać i przeżyć w jakiejkolwiek kondycji i zdrowiu psychicznym a uwierzcie mi – łatwe to nie jest.

Czwarta część tej historii dzieje się w momencie przełomowym – otóż właśnie w wypadku komunikacyjnym ginie słynna , piękna i wzbudzająca emocje księżna brytyjska , słynna Lady Di , i to wstrząsa opinią publiczną zwykłych ludzi ale i doprowadza do ciężkiej depresji wszystkich snobów, oglądaczy soap -oper typu Carringtonowie, sułtanki jakieś tam i mód na ekscesy , sukcesy itp.

 Jak się domyślacie ten wstrząs nie jest  bez wpływu na i tak już zszargane nerwy sukcesorów zamku Kostka . Kolejna dziedziczka  , niespełna dwudziestoletnia Maria ( wszak według legendy przed nią jeszcze niewiele więcej niż rok życia ) wprowadza nas swymi listami do narzeczonego w kolejne krew mrożące wydarzenia zwiastujące  chmury nadciągające nad niespokojny zamek.
Do znanych już nam postaci egzaltowanej mamy, neurastenicznego ojca, jedynej o w miarę zdrowych zmysłach Marii vel Mary , mojego ulubionego Józefa , Deniski z ADHD i nieokiełznanej wyobraźni , pani Cichej i oczywiście dwóch psów – dołączają postaci nowe acz równie barwne, tym samym wpuszczając nową , świeżą energię w coraz bardziej zagmatwaną rzeczywistość zamkową. 

 Zupełnie niezależnie od siebie dwie grupy „przestępcze” mają zlecenia w tym samym czasie na dokonanie kradzieży zupełnie innych „przedmiotów” . I jak to u Evzena bywa, przestępcy trochę jakby z grupy Gangu Olsena wzajemnie sobie wchodzą w drogę a jeśli dołożymy do tego PRZYPADEK no to intryga na miarę nagród Darwina gotowa.

Cóż dodać? Autoironia, sarkazm i specyficzny , najlepszy czeski humor dawno nie widziany w powieściach sprawi ,że nudzić się nie będziesz. Mnie zachwyca bardzo i cieszy też świadomość, że Czesi właśnie zdecydowali się na nakręcenie serialu na podstawie tych książek. 

niedziela, 10 lutego 2019


NASZE WŁASNE PIEKŁO- NATALIA NOWAK-LEWANDOWSKA, wyd. Pascal


    Samotna ,trzydziestoletnia Nina, uzależniona od relacji z toksyczną matką, prowadzi bardzo przewidywalne życie. Pobudka, telefon do mamy , próba w filharmonii, powrót , obiad u mamy, koncert , powrót i znów to samo.
 Nie chodzi z przyjaciółkami na przysłowiową „kawę”, życie towarzyskie zmarginalizowane do absolutnego minimum, w ciasnej kawalerce oddaje się swojej pasji – muzyce. Skrzypce wypełniają jej całe życie, i choć to jej autentyczna pasja , bardziej realizuje plany swojej matki niż własne.
 Pewnego dnia , w obawie przed spóźnieniem  na próbę generalną, zamawia taksówkę i to uruchamia cały cykl kolejnych wydarzeń. Za kierownicą wspomnianej taksówki siedzi przystojny „niegrzeczny chłopiec” o imieniu Artur , dla którego praca taksówkarza jest tylko przykrywką dla prawdziwego źródła dochodu

Przypadek sprawia ,że Artur i Nina spotkać się muszą kolejny raz a później już wszytko wymyka się im spod kontroli.

Oczywiście by całej historii nadać smaczku ,jest też trzeci mężczyzna – grzeczny , ułożony i poprawny do bólu Wojtek , dyrygent orkiestry w której gra Nina, skrycie podkochujący się w niej ( za zgodą i błogosławieństwem jej matki – o czym ona oczywiście nie wie) i ten dla odmiany „grzeczny chłopiec” węsząc zagrożenie dla obiektu swych uczuć, wtrąca się w całą historię. Czyli szara myszka , nie zdająca sobie sprawy ukrytych atrybutów ( oszałamiająca figura, ukryty seksapil i hipnotyzujące oczy + niewinność ) staje się obiektem rywalizacji dwóch ogierów – czarnego i białego , dobra i zła, ryzyka i bezpieczeństwa a wynik do końca nieznany.

I więcej ci nie powiem.

Obyczajówka i romans , z delikatnym wątkiem erotycznym , oparty o schemat szarej myszki którą nagle odkrywa dwóch atrakcyjnych  , choć zupełnie inaczej , mężczyzn, podejmujących walkę o nią i o wielkie uczucie.
Czyta się niezwykle szybko , w zasadzie lektura na jeden wieczór choć stron około 300. Jeśli potrzebujesz czegoś zupełnie lekkiego i nie absorbującego na wieczór – to może być lektura dla Ciebie.

środa, 6 lutego 2019


(NIE)MIŁOŚĆ- NATASZA SOCHA, wyd. Edipresse


Książkę zamknęłam równo o 3.00 nad ranem. I tak tkwię w ogłuszeniu oniemiała z podziwu, jak tak precyzyjnie i prosto można opisać całą paletę emocji pomiędzy motylami zakochania a atrofią związku tuż przed odejściem. I w lepszym momencie przeczytać tego nie mogłam, niż teraz, gdy łapiąc oddech jak ryba wyrzucona na brzeg, walcząc o siebie , segreguję wszystkie lśnienia i uderzenia , szczelnie plombując je w słoiczkach przeszłości, zasypując w ziemi niczyjej, by za moment odwrócić się i zapomnieć.

Gdy relacje między ludźmi stają się czarno-białe to znak ,że związek chyli się ku rozpadowi. Wszak do życia potrzeba nam wszystkich barw i tonów, nadmiar bieli oślepia a wraz z czernią wkrada się smutek i poczucie straty. Opuszczający się ludzie mimo woli podsłuchują się, szpiegują drobne gesty, pieczołowicie odnotowują zmiany w partnerze i odpalają własną wersję wydarzeń utkaną ze swoich lęków i przewinień, zatrutych myśli i chorych emocji, uruchamiają w wyobraźni coś, co choć nie istnieje , zaczyna żyć własnym życiem i nosić znamiona prawdy ubraną w fałszywą osobowość i fejkowe życie.

Cecylia i Wiktor, małżeństwo z czternastoletnim stażem ma wszytko to , co do dobrego i dostatniego życia jest potrzebne. Interesującą pracę : ona jest ornitologiem z pasją , on pracownikiem naukowym właśnie piszącym swoją habilitację,  piękne mieszkanie, zdolną i rezolutną trzynastoletnią córkę, dochód pasywny pozwalający na korzystanie z życia w takim zakresie , w jakim każdy by z nas chciał.  Małżeństwo ma swoje pasje , wiele zrozumienia dla partnera ale i wspólne rytuały , drobiazgi , które sprawiają ,że są sobie bliscy a ludzie z zewnątrz nie mają do nich dostępu. Jednak coś między nimi umarło, pomimo wzajemnego szacunku i wspierania się , powoli idą w czarno białą paletę barw a to zmierza wyłącznie w kierunku drzwi adwokata a za nimi już tylko brama z napisem „rozwód”. I choć żadne tego nie przewidywało , choć jeszcze się starają, to powolne wspólne małe magie poranków i dni – jak choćby picie razem porannej kawy – zamierają i żadne już tego nie wskrzesza...

Oboje bijąc się z myślami , które pierwsze powie drugiemu że dalej już osobno, przedłużają agonię wzajemnego bycia. Ona szukając na Tinderze  potwierdzenia swojej kobiecości , on przeglądając się w oczach młodziutkiej doktorantki odbudowuje obraz mężczyzny , którym znów chciałby być.  I już są o krok od tej komunikacji drugiemu o odejściu ,  gdy wypadek komunikacyjny sprawia ,że Cecylia na wiele miesięcy skazana zostaje na wózek inwalidzki więc lęk przed bezradnością z jej strony a poczucie odpowiedzialności za nią z jego , zatrzymuje ich w decyzjach ostatecznych .

Uff. I cała powieść to właśnie dogłębna analiza tego , co pomiędzy.

Natasza Socha precyzyjnie krok po kroku , z niezwykłą drobiazgowością opisuje ewolucję tych trudnych relacji pomiędzy Miłością a Niemiłością w drodze ku rozwiązaniu impasu. Cały wachlarz barw i dźwięków targających ich wspólnym ale i już osobnym też życiem niezwykle trafnie obrazują opisy zachowań z życia ptaków . Dla nas idylliczne ćwierkania i tańce godowe  wszach rozpoczynające się w okolicy nadchodzących niebawem walentynek , wicie gniazda i walki o partnerkę mają wydźwięk radosnego wybuchu wiosny a w świecie ornitologicznym niekiedy ma zupełnie przeciwny wydźwięk.  

Co ci mam powiedzieć jeszcze ? Do mojego życia delikatnych emocji też ktoś wpuścił małpę z brzytwą atakującą na oślep  każdą sferę , która przyciągnie ją barwą czy kształtem. Nie mogę więc bez emocji pisać o tej książce. Czytając czułam ,że Natasza dokonuje wiwisekcji na żywym i to MOIM organizmie , gmerając ostrym nożem po moich żebrach bez znieczulenia . Ale wdzięczna jestem . Mocna to rzecz , wstrząsająca .

I jak to  od jakiegoś czasu u tej autorki bywa – zakończenie jest zupełnie nieoczywiste. Nawet czekam już na te finały , bo każdorazowo bądź w niedopowiedzeniach bądź w nagłym zwrocie Natasza sprawia ,że poza wielkim WOW nie umiem wydusić głosu z gardła.

I jeszcze trochę potrwa , zanim te swoje emocje wobec tej książki uporządkuję.
Bo na razie cięzko. Nieobecność, niezrozumienie . NIEMIŁOŚĆ.

poniedziałek, 4 lutego 2019


ŻONA NA PEŁEN ETAT - Agata Przybyłek , wyd. CZWARTA STRONA



Przyznam się od razu : nie czytałam wcześniejszych trzech części a w powieści jest sporo odnośników do wydarzeń minionych. Domyślam się więc, że tytułowa żona na pełen etat czyli Zuzanna, połowica  Ludwika nie miała szczęścia małżeńskiego usłanego różami. Pewnie przez te poprzednie tomy razem się docierali i poszukiwali wspólnie zaginionego miodu z miodowego miesiąca . I  cała okoliczna rozplotkowana społeczność malowniczej miejscowości o nazwie Jaszczurki im tego zadania nie ułatwiała. I  to wszystko ze szczerego serca i dobrej woli.

Zuzanna i Ludwik to małżeństwo z czteroletnim stażem. Mają małego syna, mieszkają w otoczeniu bliskich i  rodziny- jak to w małych społecznościach bywa. Zuzanna, z zawodu  nauczycielka, z powodu wcześniejszych wydarzeń  jest troszkę „na świeczniku”, sąsiedzi ją obserwują, rodzice uczniów komentują . I choćby nie wiem jak się starała, jej każdy ruch zostanie zauważony, oceniony i niekiedy opacznie zrozumiany.  Takie jest życie celebrytki mimo woli.

Z czym w tej części sagi zmierzy się Zuzanna? Dlaczego podejrzewana jest o romanse ? i skąd podejrzenie o nie- prawe pochodzenie jej syna? Czy interwencja księdza proboszcza będzie pomocną ręką czy płytą nagrobną reputacji Zuzanny?

I czy małżeństwo po takich przejściach nadal  może zachłysnąć się sobą i żyć na przekór złym językom?

Zuzanna mimo wszystko jest bardzo optymistyczna. I wierzy ,że pokona wszelkie złośliwości losu. Choć przytrafiają jej się niewiarygodne wręcz przypadki, otrzepuje pyłki z sukni, poprawia koronę i rusza dalej.
Powiem tak – miłe czytadło po ciężkim tygodniu ale historia jakich wiele. Może gdybym czytała całość, porwałaby mnie bardziej.
A może nie trafiła w „mój czas”?

czwartek, 31 stycznia 2019



WŁAŚNIE DZIŚ, WŁASNIE TERAZ- Karolina Wilczyńska, wyd. Czwarta Strona


Katastrofa architektoniczna – załamanie się dachu hipermarketu – łączy życie trzech kobiet które pozornie różni  wszystko . Sabina , zgorzkniała „stara panna” od lat borykająca się z dwoma problemami : samotną opieką nad zniedołężniałym ojcem oraz z problemami finansowymi. Druga to Sonia -  elegancka , niepracująca pani domu , matka maturzystki i żona wiecznie czekająca na swojego męża .I wreszcie trzecia,  Bronisława – uboga wdowa mieszkająca z synem alkoholikiem, przyzwyczajona do usługiwania mu i tłumaczenia wszystkich jego wyskoków przed światem.   Łączy je jednak coś więcej poza krótkim czasem spędzonym razem na sali szpitalnej .

Wszystkie trzy , choć tego jeszcze nie wiedzą, uwikłane są w toksyczne, wyniszczające  relacje z mężczyznami z którymi mieszkają. Żadna nie widzi problemu we własnym życiu ale doskonale są w stanie uchwycić te złe i krzywdzące układy w życiu pozostałych kobiet. Wszak najciemniej pod latarnią?  Wypadek i obrażenia , którym wszystkie trzy ulegają ,zmuszają je do przewartościowania życia i po prostu niezamierzonych zmian.

Każda ma inne problemy , przed każdą inne wyzwania. Potrzebują wsparcia i pomocy i los splata ich życia na pewien czas. Czy sobie poradzą? Czy znajdą siłę by zmienić swoje chore uzależnienie od wyniszczającej  miłości do najbliższych mężczyzn ? czy ocalą po prostu siebie?

Co ci mam powiedzieć? To nie jest lektura łatwa , lekka i przyjemna ale jest ważna i wartościowa. Żadnej z bohaterek nie polubiłam lecz zainteresowały mnie,  uczciwie muszę przyznać ,że znam podobne kobiety. I powiem ci jeszcze więcej – pewne cechy jednej z nich mam niestety i ja.

Ta książka pozwala spojrzeć z boku również na własne otoczenie. Tak blisko siebie mamy podobne kobiety. Jedno osiedle , każdy niby każdego zna a jednak latami całymi w imię zasady „ nie wtrącaj się w cudze życie” , przechodzimy obok takich osób lub nawet nie podejrzewamy jak trudna i niebezpieczna może być ich sytuacja. Niekiedy staramy się pomóc , jednak odepchnięci tej próby już nie ponawiamy.

Książkę czyta się (pomimo nie najłatwiejszej tematyki) bardzo dobrze. Sprawnie napisana, wciągająca, nie banalna. Myślę ,że wielu kobietom się spodoba. Kobietom – bo mężczyźni siebie nie będą chcieli zobaczyć takimi , jakimi widzi je pani Wilczyńska.

poniedziałek, 28 stycznia 2019


Cymanowski Młyn- Magdalena Witkiewicz, Stefan Darda. Wyd. FILIA


Specjalistka od szczęśliwych zakończeń i autor przerażających, mrocznych , pokrętnych thrillerów /horrorów – czy taki duet może pogodzić swoje nieokiełznane dwie wyobraźnie w jednej książce?

Qrcze gdybyś mi powiedział ,że tak- nie uwierzyłabym. A jednak. Ale od początku.

Magdę Witkiewicz kocham jako autorkę i człowieka. Jej książki dają mi odpoczynek, oderwanie od codziennych stresów i generalnie są kocykiem i lampką wina w jednym. Darda to raczej mocne wejście w ciemny las , gdzie za każdym rogiem wilk a przynajmniej dusza potępiona ... Da się to połączyć ? logika mówi -nie. Ten duet jednak postanowił złamać schemat , udowodnić, że skrajnie odmienni pisarze mogą razem zatańczyć tango 😉 i efekt będzie powalający.

Każde małżeństwo prędzej czy później przechodzi mniejszy lub większy  kryzys. Nie inaczej jest w związku Macieja i Moniki. Niby wszystko prócz dziecka mają , ale zakręt życiowy sprawia ,że każde ucieka trochę w swój świat. Maciej pracuje nadmiernie dużo a Monika  cóż, po pracy w korpo wraca do coraz zimniejszego domu i  szukając pożywki dla głodnych myśli ucieka  częściej wspomnieniami do lat minionych i pierwszej wielkiej miłości , której finał niestety był dość tragiczny a pewne sprawy do końca nie zostały wyjaśnione. Co karminy to rośnie. Swoimi emocjami Monika hoduje w sobie idealizowane coraz bardziej wspomnienie minionego kochanka i zaczyna tęsknić.

Ktoś wrzuca do skrzynki pocztowej zaproszenie dla nich na spędzenie urlopu i między innymi swojej kolejnej rocznicy ślubu  w tajemniczych leśnych ostępach , w miejscu trochę odciętym od Boga i ludzi, gdzie tylko natura, brak internetu i oni. Oboje uznają ,że to nie jest zły pomysł i pełni nadziei na odświeżenie swoich  relacji decydują się na ucieczkę w lasy. 

Tajemniczy dom z dziwnym gospodarzem  przyciąga ich ale i zasiewa pewien rodzaj lękliwości  ... Dom jakby zamknięty w czasie pulsuje tajemnicą i przeszłością. Małżeństwo z bardzo napiętej sytuacji przechodzi w stan jakby uspokojenia, na nowo odszukując siebie . Malownicze krajobrazy pomagają im odnaleźć spokój , jednak.... to nie całkiem idylliczne miejsce. Po kawałku poznając okolicę, domowników i wydarzenia minione młodzi układają puzzle historii i rodzi się z tego niebanalna i zaskakująco niepokojąca opowieść.
Wieczorami z lasu dobiegają głosy...czy aby na pewno zwierząt? Bagna i mokradła, tajemnicze ognie czy światła , do tego legendy o potępionej wodnicy? Zaginionej kobiecie? Która czekając na swojego kochanka potrafi ściągnąć na manowce i żywych błądzących po lasach? Kim jest więc tajemnicza kobieta z bagien? Czy aby tylko nieszkodliwą legendą ożywiającą wyobraźnię turystów? Czy dom ma nawiedzony pokój ?  i wreszcie co dzieje się z synem gospodarza i jaką tajemnicę sam gospodarz skrywa przed całym światem? 

Książka absolutnie niezwykła. Choć bardzo wyraźnie można odróżnić części pisane przez jednego i drugiego autora , całość jest spójna, nie budzi w nas dysonansu, nie gubimy się . Magdalena nadała swojej części obyczajowej delikatność, ulotność , eteryczność ale i erotyzm i pasję w opisach kochanków. Pan Stefan wstrząsnął tą częścią mojej wyobraźni , która lubi się bać.

I teraz się przyznam : to ja właśnie na Netflixie z zapartym tchem oglądam wieczorami „Hillhouse ” czy „6 souls” , „YOU” czy „ Personal shopper” – uwielbienie dla pana Stefana staje się więc zrozumiałe...

Książka kończy się tak , że daje pewne pole do kontynuacji... I powiem, że chętnie bym przeczytała, a wy ?

 WEŹ SIĘ OGARNIJ – PANI BUKOWA


Wielbicielem „Bukowej” bezsprzecznie jestem i ja i moje latorośle. Bukowa jak i „Chujowa Pani Domu” to nasz cel , ideał, filozofia. Obie wcześniejsze książki nabożnie przechowujemy w ważnym miejscu domowej biblioteki – tak pomiędzy chlebownikiem a apteczką, żeby w potrzebie daleko nie biegać. No własnie. Biegania się brzydzimy.

W dzisiejszych czasach , gdy wszystko fit, zdrowe, w ruchu , zaplanowane, z kierunkowskazem „sukces” , kalendarzem „planuj” i „walcz”- ciężko po prostu wytrzymać presję. Po to nam Pani Bukowa właśnie. Ona nie ocenia- akceptuje po prostu. Nie musisz być taka jak reszta, nie potrzeba tego pędu i impetu. Cóż , wszak jestem ogarnięta inaczej i czas się tego nie wstydzić.

Czasy ciężkie nastały dla innych, dla zwolenników slow w życiu. Sukces może i nie dla nas ale odpowiedz sobie na pytanie: Czym dla Ciebie jest szczęście? Jeśli po prostu to weekend z książką w kącie , lampką wina i psem/kotem w nogach, jeśli na drugim biegunie znajduje się kierunkowskaz „Perfekcyjna Pani Domu” a to kierunek którego nigdy nie obierzesz , no to poradnik WEŹ SIĘ OGARNIJ jest zdecydowanie dla Ciebie.

Uczciwie? Zabije wyrzuty sumienia ,że Ci się nie chce. Może i nie odpicujesz mieszkania na wizytację teściowej , może i nie staniesz do zawodów z perfekcyjną Rozenek w teście białej rękawiczki , stół nie zaleją potrawy z kuchni Marty Gessler jednak.... będziesz szczęśliwa i wypoczęta.
Każdy kij ma dwa końce, nieprawdaż? Są tacy , którzy rodzą się już w blokach startowych do korporacji, inni są jak glina do urobienia przez rodziców i system by tą ścieżkę do korpo sobie wydeptać ale raz na jakiś czas pojawia się i .... no właśnie. Osoba ogarnięta inaczej. System cię nagina i przeklina, od dziecka sugerują mądre autorytety ,że z tą postawą to sukcesu nie osiągniesz.

Qrcze .. tylko może ja nie chcę? I tu przychodzi z pomocą Pani Bukowa. Ona nie ocenia, nie krytykuje – stawia przed Tobą wino , otwiera lodówkę i ... towarzyszy w diecie antyChodakowskiej 😉

Czyż nie mamy prawa do odmiennych wartości?
Powtarzam jeszcze raz – Panią Bukową kocham i nie życzę sobie jej krytyki. Jeśli ci się nie podoba , po prostu odłóż i zostaw. Podniesie ją ktoś podobny do mnie. 


niedziela, 20 stycznia 2019


SPRAWA DLA KORONERA- kulisy zawodu, który codziennie spotyka śmierć- JOHN BATESON . wyd. ZNAK  LITERA NOVA


Ken Holmes  od trzydziestu lat koroner w Kalifornia , ma na swoim koncie setki spraw kryminalnych , z których każda mogłaby posłużyć jako kanwa osobnej książki lub filmu. W rozmowach z Johnem Batesonem wspomina najciekawsze lub najdziwniejsze przypadki , do których jako koroner został wezwany. W książce opisanych jest blisko sto jego spraw ,w których  ujawnia kulisy pracy koronera, metody dochodzenia do rozwiązań i przedziwną rolę mariażu wiedzy i przypadku w swoim życiu.

Zaskakujące było dla mnie to ,że w czasie gdy Holmes zaczynał swoją pracę, by zostać koronerem , nie trzeba było mieć ani wykształcenia medycznego ani podstaw  wiedzy detektywistycznej. Członków zespołu wybierano spośród pracowników zakładów pogrzebowych a pracownicy ich mieli wiedzę z zakresu anatomii, biologii oraz posiedli sztukę balsamowania zwłok. I tak współpracując z miejscową policją przy pewnych predyspozycjach i umiejętnościach mogli ubiegać się o stanowisko koronera.

Powiem tak – dla miłośników kryminałów lub książek typu „Trupia Farma” „Stulecie Detektywów” i filmów z serii „Kryminalne zagadki”, „Kości” itp lektura absolutnie obowiązkowa.

Wiele historii nad którymi pochylał się kalifornijski koroner przez lata było okryte tajemnicą, często rozwiązania przychodziły przypadkiem, po nawet i dwudziestu latach. Niekiedy prawda była mroczniejsza i dziwniejsza niż byłby ją w stanie wymyślić fantasta czy pisarz. Bywało ,że początkowy podejrzany zamieniał się miejscami z najbardziej niewinną osobą w otoczeniu ofiary. 
Każdy czytelnik więc znajdzie po prostu coś dla siebie.

Osobiście najdziwniejszą historią była dla mnie sprawa pewnego Afroamerykanina, powiedzmy wprost: prymitywa ale z charyzmatyczną osobowością, który w swoim domu stworzył specyficzny harem – sektę , gdzie w zamknięciu domowym dobrowolnie przebywały zaskakująco dobrze wykształcone , z dobrych domów i z niezłym uposażeniem kobiety , rodzące mu dzieci , pozwalające się maltretować i psychicznie i fizycznie , wykorzystywać seksualnie, finansowo i nawet instynkt macierzyński miały tak zmanipulowany ,że doprowadziły własne dzieci do nieodwracalnych zmian fizycznych , psychicznych a nawet śmierci. I choć mieszkały w dość zamożnej dzielnicy , w środku całkiem sporego miasteczka nikt o niczym nie wiedział, nie słyszał, nie widział , nie interweniował... 

W swojej pracy Holmes miał do czynienia i ze znęcaniem się nad ludźmi i z napadami z bronią w ręku, porachunkami w grupach przestępczych, przemocą domową, atakami w sklepach czy bankach , gwałtami ale i zwykłymi wypadkami, nieszczęśliwymi zrządzeniami losu a i głupotą i naiwnością ludzką też . Przestępstwo i śmierć dotyczy i pracownika fizycznego kiepskiej dzielnicy i np Tupaca , słynnego rapera zamieszanego w tajemnicze zabójstwo. Zmanipulować i zabić jest w stanie i pracownik fabryki i znany z telewizji psycholog , guru sław i autorytet mas. 
 Jako koroner wchodził do cel w najsłynniejszym więzieniu San Quentin ale i do najspokojniejszych domów, by poinformować o zgonie dziecka rodziców.

Ken Holmes pozwala nam spojrzeć w głąb swojego życia i prześledzić karierę od nastolatka zainteresowanego anatomią po już emerytowanego , szanowanego i znanego fachowca , z którego opinią liczą się najważniejsi w kraju. Dzięki jego opowieściom możemy zajrzeć za kulisy jego zawodu , gdzie codzienne obcowanie ze śmiercią oraz bliskimi ludzi tragicznie zmarłymi sprawia ,że ja osobiście poczułam ogromny szacunek , pokorę i zdumienie wobec siły charakteru , umiejętności dedukcji i spokoju tego zawodu.
 Dla mnie książka niezwykła. Myślę ,że dla wielu czytelników również.

czwartek, 17 stycznia 2019


ZAMIEĆ – ADAM CIOCZEK , WYD. SONIA DRAGA


Co kieruje ludźmi , gdy pewnego dnia  nic nikomu nie mówiąc , nie zabierając ze sobą nawet dokumentów, wychodzą z domu po przysłowiowe „jabłka” i przepadają bez wieści, nie zostawiając żadnej informacji najbliższym? Żegnasz swojego nastolatka lub studenta , wybierającego się na imprezę i skąd wiesz, czy on kiedykolwiek wróci  do domu ? 
Niekiedy za nagłym zniknięciem stoi straszna tragedia. Niekiedy dziwna cisza trwa latami . Do niektórych domów trafia informacja, że osoba „zaginiona” nie chce , by jej szukano...

Oglądacie niekiedy program „Ktokolwiek widział? Ktokolwiek wie?” Wciąga? Nagłe zniknięcia dotykają i domów z patologiami i tzw „dobrych” gdzie i praca i pieniądze i wsparcie nie stanowią problemu. Ale jednak coś tymi ludźmi kieruje....

Trzy historie. Ojciec, którego syn po prostu wyszedł na imprezę by nigdy nie wrócić do domu. Żona , dzień przed wyjazdem na urlop pakuje się a mąż wychodzi po coś na chwilkę do samochodu. Zaniepokojona schodzi i widzi, że na siedzeniu zostały wszystkie dokumenty , portfel , kluczyki... 
I młody maturzysta , ledwie kończący osiemnastkę, niepogodzony z planami rodziców dotyczących jego przyszłości – po prostu wychodzi z domu , by nigdy już do niego nie wrócić...

Jedna rodzina po czasie uzyska wiadomość, by zguby nie szukać, inna tylko może domyślać się ,że stała się tragedia, trzecia po latach dowiaduje się ,że zaginiony całe lata przebywał o krok ale nie chciał wrócić.

Osoby, którym znika ktoś bliski najpierw są przerażone, szukają wsparcia, pomocy, jednoczą się w grupach , organizacjach typu ITAKA , spotykają się u psychologa. Później czują rodzaj złości , w końcu przychodzi zobojętnienie... Niektórzy odpowiedzi nie znajdą nigdy.

Mocna rzecz ta ZAMIEĆ. Niektórzy rozpętują ją własnoręcznie  by zatrzeć ślady stóp na drogach bliskich , innych zamieć porywa sama. Silny przekaz, silne studium psychologiczne osoby zaginionej ale i  poszukującej.
 Czasami trzeba się zagubić by odnaleźć własną tożsamość, sens życia i miejsce na ziemi. Niekiedy żyjemy z kimś pięć, dziesięć , piętnaście lat i wcale go nie znamy. Pozornie radosna , optymistyczna osoba skrywa w sobie ciężką depresję , która wciąga ją jak zamieć w oko cyklonu aż pewnego dnia po prostu już nie widzi wyjścia.

Jeśli nigdy nie miałeś/miałaś ochoty trzasnąć drzwiami  i po prostu wyjść i nie wrócić – nie waż się oceniać wyborów tych ludzi. Nikogo nie można posiadać na własność, nikogo do pestki samej nie poznasz. Każdy z nas , odrębny byt , krąży po własnej galaktyce i nie przewidzi nawet własnych decyzji , co dopiero innych.
 
Polecam. To mocna książka. Myślę ,że ważna. Nie jest przygnębiająca, raczej pozwala wejść na chwilę w cudze buty . Głęboka analiza psychologiczna bohaterów, świetnie napisana , bez zbędnej czułostkowości, bez tłumaczeń wyborów, po prostu spójrz cudzymi oczami na problem, bo nie wiesz , kiedy i Ciebie dotknie...

niedziela, 6 stycznia 2019


WIECZÓR TAKI JAK TEN – GABRIELA GARGAŚ, wyd. CZWARTA STRONA


Jak większość moich czytających koleżanek w grudniu szukam zawsze co najmniej jednej książki lekkiej, łatwej i przyjemnej , takiej, która będzie plastrem na serce, sprawi ,że uśmiechnę się i zasnę zrelaksowana. Wybór padł na WIECZÓR TAKI JAK TEN pani Gabrieli Gargaś. I dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam.

Złotkowo, maleńka mieścina zatopiona gdzieś w bieszczadzkich lasach , świątecznie rozbłyska milionami iskrzących się lampek, śpiewy kolęd jednoczą mieszkańców a samotni wędrownicy przyciągani magnetycznym ciepłem atmosfery świątecznej , uciekają ze swoich wielkich miast i ukrywają się z sobie tylko znanych powodów w pobliskich hotelikach.

W sercu Złotkowa maleńka kawiarenka aromatem i atmosferą przyciąga nie tylko mieszkańców. Gościnna i ciepła starsza pani Zosia , piecze cudowne pierniczki, ciasta i parzy rozgrzewającą nie tylko ciało – herbatkę. Jej wnuczka , nad wiek dojrzała Michalina, często jej pomaga ale jej pracą jest rękodzieło, prowadzenie małego agroturystycznego motelu oraz wychowywanie swojego o kilkanaście lat młodszego brata. Motelik na czas świąt bożonarodzeniowych staje się miejscem przetrwania dla kilku osób z  których każda ma swój powód by ukryć się przed światem. Pozornie nieprzyjemny w obyciu i słowach , pracoholiczny rozwodnik , starsza pani która ma świadomość, że Alzheimer powoli odcina ją od życia tu i teraz i następne święta pewnie spędzi może już nieświadomie – w jakimś ośrodku opiekuńczym oraz młoda wdowa z córką, ciągle nie mogąca pogodzić się z śmiercią ukochanego męża.

I tak choć nie chcieli , losem złączeni , stają się na ten bożonarodzeniowy czas , paczłorkową , świąteczną rodziną. Każde z nich ma swoje marzenia , każde i żale i  nieme prośby zanosząc do nieba czeka na cud.
 Czy modlitwy małego Bartka zostaną wysłuchane? Czy cud Bożego Narodzenia uleczy zranione dusze?

Klasyczna rodzinna  opowieść. Wyobrażam sobie nawet taki film świąteczny i myślę ,że to byłby całkiem fajny  scenariusz.  Ciepła baśń dla dorosłych pomagająca odnaleźć w sobie wiarę w ludzi i magię tej najcudowniejszej podobno nocy w roku.

środa, 2 stycznia 2019


SPRAWA SALZMANNA- MONIKA KASSNER, WYD.SILESIA PROGRESS
 

Dwóm rodzajom książek nie mogę się oprzeć – jeden to historia bohaterów pięknie osadzona w realiach obyczajowo historycznych danego miejsca i połączona z historią sztuki  a druga to ta, gdzie akcja toczy się w miejscach , które dobrze znam. SPRAWA SALZMANNA łączy oba te rodzaje i sprawiła ,że nawet minuty nie zastanawiałam się nad kupnem.
 I decyzja była właściwa.

Mamy rok 1934 i w Świętochłowicach , w piwnicy popularnej restauracji 
„U Mally’ego” od jakiegoś czasu giną najdroższe trunki i artykuły kolonialne. Śledztwo prowadzi równolegle i policja i radca prawny z dzielnicy Lipiny , również detektyw Adolf Jendrysek. Okoliczności kradzieży każą policji wrócić do niedawno zamkniętej sprawy samobójczej śmierci byłego właściciela tego lokalu – Georga Salzmanna. I już nic nie jest takie proste i czarno-białe.

Sama intryga kryminalna już jest wystarczająco ciekawa by sięgnąć po książkę, jednak to , w jaki sposób została opisana oraz osadzona w realiach społeczno-historycznych czasów Autonomii Śląska to majstersztyk.

Chylę głowę przed benedyktyńskim wręcz researchem , którego autorka musiała dokonać. Każda ulica, każda kamienica i każde wydarzenie solidnie udokumentowane i zgrane z przemianami społecznymi tego czasu. Wszak nie tylko to okres niezależności Śląska ale i czas po Wielkim Kryzysie wywołanym załamaniem się rynków w 1929-1933. Trudna sytuacja górników, powstawanie biedaszybów, problem z pracą a co za tym idzie i nasilenie się wszelkiego typu zachowań na granicy prawa.

Wędrujemy za słowami Moniki Kassler po ulicach ówczesnych Lipin, centrum Świętochłowic i zahaczamy też o okoliczne miejscowości. Czujemy i zapachy i atmosferę tych lat.

No i nie można pominąć sprawy najważniejszej – książka w sporej części pisana jest gwarą śląską – szczególnie w częściach dialogowych.

 To , co jest mocną stroną tej książki stanowi też i jej słabość.
Prawda jest taka ,że przeczyta i zrozumie ją tylko dość wąska grupa odbiorców. Osobiście mogę ją sprezentować wyłącznie dwojgu, może trojgu spośród moich znajomych – a chciałabym każdemu.

Niestety nie poradzą sobie bez znajomości gwary i to na dość dobrym poziomie. Młode pokolenie już zupełnie nie zrozumie dialogów. Pomimo , iż w sumie książka jest adresowana do dość wąskiego grona czytelników – polecam z całego serca: daje możliwość zatrzymania się, przeniesienia w świat naszych dziadków i pradziadków, pooddychania przez moment ich atmosferą, wejścia do zapomnianych dziś kafejek, sklepów , miejsc. Taki filmik 3D z możliwością przeniesienia w czasie.

Zbliża się dzień babci i dziadka – sądzę ,że dla wielu będzie to fajny prezent. Ja bym swoim kupiła, gdyby żyli 😉

wtorek, 1 stycznia 2019


ŚLEDZTWO OD KUCHNI czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie , zakonnicy i psie z kulinarnym podtekstem.  – KAROLINA MORAWIECKA, WYD. LIRA


O ile co i rusz słyszymy ,że mamy kolejną „ następczynię Chmielewskiej”w komedii kryminalnej  to teraz zdecydowanie narodziła nam się polska Agatha Christie. I nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Niby debiut autorki a cóż za przemiłe zaskoczenie! Ale do rzeczy.

Na zamku w Piaskowej Skale , w aromatycznej rabacie szałwii pewnego świtu odkryto zwłoki. Ciało należało do kelnerki tutejszej kawiarenki a śmierć może być zarówno wynikiem działań osoby trzeciej jak i nieszczęśliwego wypadku. Dwie przyległe miejscowości do aglomeracji nie należą a trupy i podobne sensacje wybuchają raczej z rzadka.
 Najważniejsza wdowa w miasteczku – niezwykle malownicza ,75 letnia ( choć nie wygląda) zażywna , krewka i energiczna Karolina nie życzy sobie by takie dziwne wydarzenia rozgrywały się w miejscowości, w której ONA wiedzie bogobojne życie. W tym celu zawiera przedziwny sojusz z zakonnicą o mylącym imieniu siostra Tomasza ( żeński odpowiednik imienia Tomasz) i obie panie postanawiają zagadkę rozwikłać.

I dodam tylko ,że działania pań nie znoszących sprzeciwu oraz ich niezwykłe umiejętności detektywistyczne ale i kulinarne doprowadzają do tego ,że zarówno komisariat policji jak i pobliskie probostwo oraz cała społeczność Wielmoży tak bardzo ulega ich działaniom ,że szybko stanowi nieocenione źródło informacji oraz wykonuje zadania powierzone im przez obie panie. Wszak gdzie diabeł nie może tam zakonnicę pośle a przez żołądek do serca i języka droga krótsza .
Z humorem i dowcipem opisane wszelkie stereotypy życia w małym miasteczku, w sferze tworzenia bohaterów autorka wspięła się na sam szczyt wirtuozerii.

Coż za barwna , mięsista i krwista , pełna życia i niesamowitego humoru powieść! Autorka ma szansę wbić się na podium naszych najlepszych autorów komedii kryminalnych ! Soczystość opisów, barwność języka , absolutnie nieprzewidywalne porównania i paralele, creme a’la creme! 

Dawno nie spotkałam tak dobrze nakreślonych charakterów, zestawionych kontrastowo , dowcipnie ale przez to powieść czyta się jednym tchem. Do tego talent kulinarny głównej bohaterki i opisy przygotowanych przez nią kolacji czy lunchów powodują ślinotok nie tylko u Trufli , jej psa.

To niezwykle zabawna ale i wysmakowana książka, którą polecam każdemu szukającemu chwili relaksu przy wieczornej herbatce . Nawet jeśli nie interesuje was ten typ powieści czyli komedia kryminalna, spróbuj przeczytać. Język autorki nie należy do tuzinkowych, to absolutna feeria wszelkich barw i gwarantuję Ci ,że czeka cię kawał dobrej rozrywki.