piątek, 1 marca 2019

 FERMA BLOND- PIOTR ADAMCZYK, wyd.Wydawnictwo AGORA


Po śmierci dziadka bohater , choć wcześniej przez niego wydziedziczony , ma prawo uszczknąć okruch, tego co pozostawił w spadku swoim spadkobiercom. Kontaktuje się więc ze swoją niemiecką rodziną i wspólnie próbują ową schedę podzielić. Ale by dzielić, najpierw trzeba ją oszacować.Tyle ,że spadek stanowią pamiątki wojenne oraz obrazy , których pochodzenie i wartość stanowi zagadkę. 
I tak ruszamy wraz z bohaterem w zawikłane czasy bezpośrednio przed wybuchem II Wojny Światowej oraz w czasie jej trwania. I nic nie jest już czarno-białe, jednowymiarowe czy oczywiste.

Charlotte, śliczna, apetyczna  nastolatka , córka znanego berlińskiego antykwariusza, pomaga ojcu w prowadzeniu biznesu. Czasy są trudne, nazizm narzuca swoje standardy i wartości zarówno w życiu jak i w sztuce a stary antykwariusz wie, że choć sztuka nowoczesna przez Hitlera ceniona nie jest, to jednak wartość swą ma i można na niej nieźle zarobić. Stąd pod oficjalnym szyldem antykwariatu ukryta jest i inna działalność handlowa- obrót działami sztuki oficjalnie zakazanymi .

 Antykwariusz ma spore kontakty i jego sklep odwiedzają goście różni. Młoda Charlotte zakochuje się w malarzu bliskim samemu Hitlerowi , Adolfie Zieglerze, który to pacykarz prócz tego ,że jest bawidamkiem, flirciarzem i niebezpiecznym uwodzicielem, ma znaczący wpływ na kształt polityki kulturowej całego kraju.  Dziewczyna jest soczysta i niewinna a  malarzyna specjalizuje się w kobiecych aktach więc  problemy są tylko oczywistą konsekwencją biegu tej historii.

 Losy tej toksycznej, wyuzdanej relacji  są tylko pretekstem by autor wprowadził nas w dużo głębszy temat .

Lebensborn – o którym tak niewiele się po wojnie mówiło i mówi nadal, polityka „czystości rasy” , selekcji naturalnej mającej na celu uzyskanie idealnego , nordyckiego pokolenia, specjalne domy i miejsca, gdzie dochodziło wręcz do „produkcji” jak na fermie dzieci o aryjskich cechach , porywanie , odbieranie dzieci i zniemczanie ich przed wysyłką do Rzeszy, to samo w temacie wywożenia młodych kobiet z terenów podbitych. Wszystko uświęcone ideą nadrzędności potrzeb kraju nad uczuciami i potrzebami człowieka. Matka jest święta , bo rodzi dzieci, których ma być jak najwięcej. Męża nie ma ? cóż inni mężczyźni o pożądanych cechach też muszą być w gotowości a mąż jeśli i jak wróci - powinien cieszyć się z tego ,że żona tak skrzętnie wypełniała obowiązki kobiety w Rzeszy. 
No i specjalne domy "publiczne" zorganizowane na potrzeby wysokich oficerów i polityków , gdzie najbardziej zręczne młode dziewczyny miały wyciągać informacje potrzebne dla podsłuchujących. 
Ale i chore eksperymenty na ludziach w obozach nazistowskich na terenie Polski , dziwne miejsca, "obozy" dla młodzieży pod Łodzią i wiele innych , prawdziwych , nie ruszanych przez dziesiątki lat historii...

Ale przecież pisze to mistrz Piotr Adamczyk! Nie da się bez delikatności i czułości, bez uczuć i miłości, bez słów jak płatki róż choć czasy nie sprzyjają romantyzmowi! 

I tu się też nie zawiedziesz. Mimo , iż historie opisywane poetyckie i proste nie są, udaje się autorowi i tutaj znaleźć możliwość rozwinięcia swojej poetyckiej natury i połechtania naszej wrażliwości i potrzeby eteryczno erotycznego słowa wpływającego przez kobiecy narząd miłosny – uszy -wprost na nasze serce . I jakże tu się nie zachwycać?! Nikt w sposób tak nienachalny , delikatny nie potrafi przekazywać trudnych spraw. Poznaliśmy to w "Domu Tęsknot" , mamy to i w "Fermie blond"

Dostajemy  więc kawał rzetelnej , prawdziwej historii z czasów III Rzeszy, mamy niezły wątek kryminalny,w gratisie  doskonały trójkąt miłosny , kawał świetnej obyczajówki z życia codziennego w czasach wojennych oraz piękne, poetyckie uniesienia autora związane z jego powojennymi poszukiwaniami źródeł schedy po dziadku i znajomością z pewną pociągającą panią historykiem sztuki .

Książka solidna, ponad 500 stron ale oderwać się nie mogłam- jak zawsze. Nie zawiodłam się , dostałam dokładnie to , czego oczekiwałam.

No i ten balsam na moją duszę i estetykę... jak ON ( autor) PISZE O MIŁOŚCI!
Od samego czytania oczy robią się wilgotne a dziwne ciepło ogarnia ciało.
 Oj, Panie Piotrze, kolejną noc jest mi Pan winien! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz