poniedziałek, 14 listopada 2016


FRANCUSKI PIESEK – Marta Obuch. Wyd. FILIA.

Recenzja absolutnie nieobiektywna .

Czy była żona może zaprzyjaźnić się z kochanką? Czy pod samym nosem wysoko postawionych policjantów może dojść do prawdziwego morderstwa? Czy bardzo trudne jest zakupienie „lewego” prawa jazdy w naszym praworządnym kraju?

Misia – Zuza- Ryszarda – trzy równoważne wierzchołki wyważonego trójkąta. Różni je wszystko – wygląd, praca, spojrzenie na świat , mężczyzn , marzenia i gusty kulinarne . Jak trzy pasma warkocza wiejskiej dziewoi losy ich przeplatają się harmonijnie i barwnie a pomiędzy owe sploty , w miejsce kwiatów (choć w tle i one się pojawiają) autorka radośnie i z fantazją iście ułańską powtykała marchewy, pietruchy , buraczki tudzież... ślimaki z żabimi udkami .

Dopełnieniem tych barwnych kobiecych osobowości są oczywiście i mężczyźni – częściowo stanowią tło , częściowo uzupełniają akcję, wprowadzają element zaskoczenia i dodatkowego humoru. W facetach wybieramy więc do woli – mamy i policjantów i złodziei , kucharza, malwersanta, mafioza czy instruktora. No i zwłoki oczywiście. Korpus męski w charakterze dowodu zbrodni? Zdecydowanie nie tylko ....

Nie sądźcie jednak ,że partnerzy owych śląskich gracji są safandułowaci i robią za podnóżki u pań. Absolutnie. Panowie generalnie fajni, różnie podchodzący do partnerstwa i miłości, wspierający swoje damy , działający wg zasady „ufaj i kontroluj” a raczej chroń – gdyż wiedzą co po prostu w domu mają lub mieć pożądają.... Panie z niezwykłą wręcz nonszalancją  potrafią ładować się w przedziwne sytuacje .

A tak z grubsza to chodzi o to ,że ....

Zuza nasty raz zdaje egzamin na prawo jazdy i skutek jest wiadomy... Kobietą ci jest porywczą, co w sercu to i na języku więc... publicznie daje upust swym uczuciom wobec pana egzaminatora i rusza w świat z pomysłem zakupienia takowego dokumentu nielegalnie– bo że świetnym kierowcą jest , dusza i ciało krzyczą na odległość .

Ryszarda – po zapuszkowaniu partnera -mafioza, pozbawiona źródła utrzymania i miejsca zamieszkania – z dobrem inwentarza dostaje po partnerze długi wobec umiłowanej w Polsce instytucji o dźwięcznej nazwie ZUS – obiegowo nazywanej ( słusznie) Zakładem Utylizacji Składek . Udaje się więc po wsparcie do byłej żony partnera , a że Misia ( trzecia gracja) miękkie serce ma , to przygarnia byłą kochankę byłego już męża i razem z Zuzą , we trzy , próbują zaczarować rzeczywistość otworzyć się na nowe możliwości i generalnie szukać pozytywów na obrzeżach Parku Kultury w Chorzowie , wśród kwiatów, warzyw i obornika ...

Jednak...

Były mafiozo długie ręce ma.
Sąsiad dziwnie zainteresowany jest ich miejscem zamieszkania.
Narzeczony Misi nabiera wody w usta.
Marchewa vel Pietruszka, drugi absztyfikant odsunięty od śledztwa w policji
U drugiego sąsiada , francuskiego kucharza przypadek goni przypadek.
Pada trup
Jest napad.
Pożar .
Nadciągają koty.......

Mało wam? No to poczytajcie.
Dużo wątków i pozorny chaos ale Marta Obuch wielokrotnie pokazała, że nad tym wszystkim potrafi zapanować. Finał jest wybuchowy ale logiczny, zaskakujący i z przytupem,

Dwie ma dla mnie Marta niezwykłe cechy wyróżniające ją wśród innych pisarzy.

Jak pisze o jedzeniu to widzisz barwy, czujesz zapach, smak i ...ssanie w żołądku.
Uwielbiam jej opisy gotowania, przyrządzania potraw, oprawiania mięsa, siekania warzyw, podawania do stołu .
Jest estetką i świetną kucharką prywatnie. Lubi to robić, lubi dbać o dom i rodzinę . Czuć to w każdej potrawie., O jedzeniu pisze pięknie i plastycznie . Z taką lekkością i swobodą, naturalnie . Prawda w każdej książce jest wyczuwalna i się broni.

Drugą cechą charakterystyczną jest bardzo specyficzne poczucie humoru. Takie w stylu Joanny Chmielewskiej, z pazurem. Nie śmiejesz się rubasznie i do rozpuku, wyczuwasz wysmakowaną ironię, satyrę, inteligentne acz lekko skrzywione spojrzenie na bohaterów, groteskowe opisy i niepowtarzalne porównania . Humor sytuacyjny, językowe lapsusy i przedziwne zawirowania akcji. Uwierz mi , mam dość niestandardowe poczucie humoru a Marta Obuch mnie zaskakuje i bawi ;-)

Polecam to jako literaturę lekką , łatwą i przyjemną lecz nie jest to trywializowanie literatury. Potrzebujemy odskoczni, potrzebujemy rozrywki w najlepszym wydaniu. Zdecydowanie wszystkie te potrzeby zaspokoi nam Marta Obuch – nasza rodzima, współczesna Chmielewska .

Nie ukrywam ,że dla mnie osobiście ważne jest , że akcje jej dotychczasowych książek dzieją się w miejscach mi znanych . Rodzi się dopiero grupa pisarzy osadzających akcje powieści tutaj. I cieszy mnie ogromnie , bo Wrocław, Kraków, Warszawa czy Gdańsk mają swoich autorów i swoje wydawnictwa ich wspierające. Ufam ,ze Śląsk też się takich dorobi .


I jeszcze jedno ... Kobiety, kobietki , dziewczyny , kuchareczki – nie macie pojęcia , co Marcie udało się we „Francuskim piesku” OPANIEROWAĆ........

niedziela, 13 listopada 2016

ROBERT JANOWSKI jakiego nie znacie w szczerej rozmowie z MARIĄ SZABŁOWSKĄ . Wyd. ZNAK LITERA NOVA


Co wiesz o Robercie Janowskim ?
  • śpiewał w pierwszym , słynnym składzie Metra
  • prowadzi quiz „JAKA TO MELODIA” już nie wiadomo jak długo
  • żona „złodziejka futer”
W zasadzie tyle o nim wiemy. I już. Choć jego twarz spogląda na nas blisko trzydzieści lat zarówno z ekranów telewizorów jak i kinowych .

Sięgnęłam po ten wywiad -rzekę bo lubię biografię oraz autorka wywiadu- Maria Szabłowska , osoba niezwykłej wiedzy i kultury, dawniej współprowadząca program „Wideoteka dorosłego człowieka” gwarantowała mi kawał rzetelnej pracy dziennikarskiej i po prostu prawdę. A Janowski ... hmm powiedzmy był dla mnie średnio ciekawy. Błąd. Mój błąd. Złe nastawienie.

Życiem Roberta Janowskiego od początku rządził przypadek. Syn lotnika i klasycznej pani KO ( kulturalno -oświatowca) , swoje pierwsze stałe miejsce znalazł na blokowisku w Sochaczewie,gdzie wraz z siostrą jak większość jego rówieśników, biegał cały dzień po podwórku, socjalizował się na trzepaku, pierwsze miłości i nienawiści, klasyczna przeszłość dziecka z kluczem na szyi. Muzykalny był więc dość szybko zapisano go do szkoły muzycznej , gdzie po zaledwie kilku latach dostał najlepszego dostępnego nauczyciela do opieki – gdyż był nadzieją na polską reprezentację w Konkursie Chopinowskim. Jednak.... długie godziny przy fortepianie , egzaminy , pokazy dla chłopaka o niskiej samoocenie (!) , trochę nieśmiałego , z kompleksami okazały się progiem zbyt wysokim. Nie wytrzymał i uciekł. Choć muzyka pociągała go bardzo.

Czego to Robert Janowski w życiu robić nie chciał? Życiem jego rządził przypadek i teraz po lekturze książki -wywiadu stwierdzam ,że miał szczęście do spotykania na swej drodze dobrych ludzi po prostu .
No więc uciekł z tej szkoły muzycznej , do średniej poszedł ale też miłością do puzonu nie pałał, trochę piłkę kopał, trochę u mamy na deskach teatralnych się udzielał, w szkolnych przedstawieniach, do końca nie wiedział , czego chce. Zamiast więc do szkoły teatralnej poszedł na ... weterynarię, wiedziałeś?
Studia zdrowo przeciągnął ;-) W sumie trwały z 8 lat ale... w tym czasie założył pierwszą swoją kapelę „Sekcja Zwłok”, pisał muzykę, teksty , wiersze i .... spotkał kogoś, kto zmienił jego życie., Jonasza Koftę. I tak pierwszy raz Janowski zaproszony został do współpracy w musicalu o tematyce młodzieży uzależnionej od narkotyków. Ale ... przecież był to czas ciężkiego PRL -u i wg naszej władzy problem narkomanii nie istniał...
W każdym razie po tym musicalu schemat dealera, ćpuna i rockmana ciągnął się wiele lat za Janowskim – bo i grał takie postaci w filmach , musicalach jak i w teatrze. Trafił do Metra – które diametralnie odmieniło jego życie.
Nie chcę tu streszczać wywiadu ani opowiadać życia Janowskiego. Chcę zachęcić cię do sięgnięcia po prostu po ten wywiad. Warto .

Przeczytałam to w jeden dzień. Miałam wrażenie ,że siedzę przy jednym stoliku z kubkiem parującej herbaty z Marią Szabłowską , która swoim ciepłym i spokojnym głosem zadaje pytania , na które z lekko odchyloną głową , ciepłym uśmiechem na ustach , równie spokojnym głosem odpowiada Robert Janowski. I taki wywiad słodko-gorzki pokazuje nam człowieka , który choć codziennie patrzy na nas z ekranu , jest zupełnie kimś innym niż nam się wydaje.
Oprócz tego ,że poznajemy go od strony rodzinno -prywatnej, jako osobę skromną, nieśmiałą, z kompleksami i zahamowaniami , mamy okazję zobaczyć też jak naprawdę wyglądały wydarzenia których bardzo wypatrzony obraz przedstawiły nam media.
  • Dlaczego tak wielki sukces METRA w Polsce nie przekłuł się na sukces międzynarodowy?
  • Jak tworzy się sukces na Broadway'u w oparciu o ustalenia finansowe
  • jak nasza narodowa cecha „ZAWIŚĆ” potrafi dobić całkiem dobrze zapowiadających się ludzi
  • Jak wygląda praca w showbiznesie?
  • Czy Janowski jest milionerem?
  • Czy fakt zawierania trzech małżeństw to efekt nadmiernych możliwości czy celebryctwa?
  • Jakim jest ojcem?
  • Dlaczego tyle lat prowadzi już „Jaka to melodia” i jak wygląda praca nad quizem?
  • Jak i dlaczego pseudodziennikarzyny z FAKT-U, PUDELKA itp. potrafią zrobić piekło w domu i rodzinie celebryty i czy jest szansa na obronę własnej twarzy ?
  • Jak wygląda życie Janowskiego na co dzień ? Czy jest szczęśliwy ? Czy ma satysfakcję?


Warto sięgnąć po ten ciepły wywiad , bo poznacie go zupełnie z innej strony. Sama jestem zdziwiona do teraz i nie przypuszczałam ,że go polubię ;-) Włączając JEDYNKĘ i spoglądając w oczy prowadzącego „Jaka to melodia” będę miała świadomość ogromu pracy , jaką w to wkłada oraz zdecydowanie zmienię swoje nastawienie . Mógł być wielkim showmanem , mógł zostać w Ameryce, mógł grać w największych musicalach. Pisze wiersze całe życie, jest weterynarzem, dyplomowanym aktorem, coachem, wspiera dzieci z niezamożnych , wiejskich środowisk przez własną fundację , zbiera stare instrumenty , remontuje je i rozdaje dzieciom, których na to nie stać,. wpływa na losy ludzi choć tego nie wiemy.


Chcesz pójść na wirtualną kawę z Janowskim? Masz więc okazję. Czytaj . Jak i ja to zrobiłam. 

niedziela, 30 października 2016

 SIOSTRY, PRZYJACIELE I RYWALE – Agnieszka Krawczyk , wyd. Filia

Kiedy za oknem zieje nienawiścią – czytaj zimno , mokro i beznadziejnie, okryć należy się  kocem, w kubku mieć ciepłą herbatkę a w ręce kawał dobrej , ciepłej i grubej powieści. I tu mam dla Ciebie propozycję.

Agnieszka Krawczyk – pisarka wszechstronna, gdyż ma w dorobku i kryminały i powieści, romanse i komedie obyczajowe ze zbrodnią w tle ;-) w najnowszym cyklu           „ Czary codzienności” zabiera nas w rejony o których często śnimy, relacje ludzkie o których marzymy, emocje i wydarzenia wciągające i angażujące nas dogłębnie.

Agata Niemirska, młoda , atrakcyjna, samodzielna finansowo ,wspierana przez rodzinę i narzeczonego śmiało patrzy w swoją przyszłość. Jedna tylko sprawa mąci niekiedy jej myśli – niewyjaśnione  okoliczności rozstania się jej rodziców , zniknięcia mamy .Druga żona ojca jak może daje jej ciepło i wsparcie, traktuje tak samo jak swoją własną córkę lecz… bywają chwile , gdy Agata czuje lekkie ukłucie żalu , że jej prawdziwa matka jej nie chciała, zostawiła… Pewnego dnia  Agata odbiera telefon  który zmienia jej życie – nieznany mężczyzna informuje ją o śmierci matki i terminie pogrzebu, prosi o przyjazd i uporządkowanie spraw formalnych …

Trafiamy więc z Agatą do Zmysłowa , małej miejscowości rekreacyjnej pomiędzy Cieplicami a Krynicą, gdzie jak to w małym miasteczku wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. W tej wyprawie towarzyszy jej nie zapracowany narzeczony ( choć przecież powinien ?) a siostra, Daniela, córka z drugiego małżeństwa taty,  ambitna pani tłumacz .  Prawdziwa matka Agaty prócz małego domku zostawia jej jeszcze jedną tajemnicę do rozwikłania – małą dziewczynkę, przyrodnią siostrę, która od tej chwili jest sama na świecie, bez opieki , bez wsparcia. I tak mamy już komplet trzech sióstr, z którymi przez kolejne ok. 1000 stron przejdziemy przez mniejsze i większe problemy emocjonalne, socjalne, towarzyskie i prawne -za to w ciepłej atmosferze i w malowniczej, górskiej  okolicy  J
Kartka po kartce odkrywamy tajemniczą przeszłość matki Agaty, motywy , dla których kiedyś ją opuściła, historię Tosi, siostry o której ojcu nic nikt nie wie. Wydarzenia mocno wpływają na  plany życiowe obu starszych sióstr – praca jednej i drugiej staje pod wielkim znakiem zapytania , sprawy uczuciowe ich obu  się komplikują a  życie jednak się zmienia , nabiera barw, emocji, zapachów.  Siłą sióstr jest ich więź, autentyczna, mocna. Te relacje przyciągają do nich ludzi o dobrych , jasnych , uczciwych ale…

Siostry powoli wsiąkają w lokalną społeczność- mają w koło przyjaciół ale i wrogów. Mają coś, czego ludzie wpływowych kręgów pragną. Tylko wspólnie mogą przeciwstawić się problemom- czy znajdą tyle sił? 

Drugi tom kończy się petardą, oby szybko Agnieszka Krawczyk dopisała trzeci , bo napięcie mocno potęguje moją ciekawość.


„Czary codzienności” czyta się bardzo dobrze, szybko , lekko. Agnieszka Krawczyk ma kobiece pióro – i nie jest to żaden przytyk, wręcz przeciwnie. Dla mnie oznacza to wszystkie najcenniejsze pierwiastki kobiece, których szukam w powieści – delikatność, empatię, wrażliwość, wyczucie. 

Poszukiwanie korzeni, bez których nasza tożsamość ciągle kuleje, określenie granic akceptacji bądź nie-akceptacji zachowania innych wobec nas, dojrzewanie do radykalnych decyzji, wybaczanie ale nie zapominanie – to wszystko tu znajdziesz.  Idealna lektura na długie , jesienne wieczory. 
Czekam na trzeci tom. Kiedy? 

Harry Potter i Przeklęte Dziecko – J.K. Rowling wyd Media Rodzina

Pewnie nie wiecie ,że jestem absolutnie bezkrytycznym fanem Harrego Pottera?

No to już wiecie. Generalnie mam w nosie wszelkie krytyczne uwagi wobec pani Rowling, wobec serii o Harrym Potterze i w głębokim zadzidziu mam  lamenty i utyskiwania na formę i treść  ósmej części Harrego a właściwie pisemnej formy scenariusza sztuki teatralnej . Cóż , jak kocham to na zabój i do końca.  I będę bronić swojej miłości jak niepodległości ;-)

Jak wiecie Harry łatwo w życiu nie miał , zmagał się z odrzuceniem , niezrozumieniem, ogromną odpowiedzialnością na nim ciążącą itp. . I jako dorosły człowiek ten los wcale mu się nie odmienia.

Pewnie po traumatycznym dorastaniu powinien lepiej porozumieć się z nastolatkami – a w tym wieku teraz są jego dzieciaki… Niestety  nie jest łatwo być synem samego Harrego Pottera szczególnie gdy nie wykazuje się nadzwyczajnych umiejętności , zdolności czy geniuszu. Z tym piętnem przychodzi  się zmierzyć synowi  Albusowi , równie wycofanemu i może nawet bardziej samotnemu niż tato . I kto by pomyślał ,że jedynym jego prawdziwym przyjacielem okaże się syn Draco, Scorpius .

I jak to u Rowling bywa niebezpieczeństwo przychodzi z najmniej spodziewanego kierunku, zagraża całemu światu czarodziejów , ociera się o namieszanie również w mugolskich bytach…

Ponowne spotkanie z prawie wszystkimi bohaterami z poprzednich części, świetnie napisane dialogi , dobrze skonstruowana akcja, to wszystko dało mi ogromną radość na cały wieczór.
 Jasne ,że forma powieści zadowoliłaby mój gust bardziej , jednak nie uważam ,że scenariusz jest kiepski.
Rowling potrafi pisać barwnie , soczyście, z zaangażowaniem i na emocjach. Nawet forma wyłącznie dialogowa jak  widać jej nie spłyca. Nowy gatunek pisarski-nowe wyzwanie ale i odcięcie się od wyraźnej kontynuacji tamtego cyklu. Ósma część jest raczej pisana nie po siódmej  a trochę obok cyklu. Daje alternatywę , autorka zastosowała  „efekt motyla” lub inaczej  zgodnie z arabskim przysłowiem – ruszyłeś ziarnko więc zmieniłeś pustynię – pokazuje, co naruszenie jednego z elementów przeszłej układanki sprowadziłoby na obecne wydarzenia. Świetny zabieg sugerujący właśnie odmienne konsekwencje. W każdym razie jak i w poprzednich książkach ,ostatecznie wygrywa spryt, przyjaźń, siła wspólnego działania, lojalność i poświęcenie jednostki dla dobra wspólnego. Nie szukam więc słabych stron. Dobrze się bawiłam. Nie podejmuję też żadnej polemiki  ;-)
Przez lata wierna byłam , jestem i będę. Każdą kolejną część kupię, przeczytam i opieczętuję własnym exlibrisem J I tyle w temacie.

Bawiłam się przednio. 
Tobie też tego samego życzę. 
Bo Harry to zabawa dla pokoleń - obok dumna członkini Armii Dumbledora , studentka 

piątek, 28 października 2016

PRACOWNIA DOBRYCH MYŚLI – Magdalena Witkiewicz , wyd.FILIA

Pamiętasz scenę z filmu „Jedz , módl się i kochaj” gdy Julie Roberts siedzi sama w rzymskim pokoju , robi wykwintne śniadanie , w tle muzyka poważna a ona wypowiada wyraźnie , ucząc się każdej sylaby „ JESTEM SAMA”.
To mój ukochany film.

No i teraz ja uczę się życia na nowo.
Córki – 2 tys km ode mnie , so many borders, so many countries… ,
 Druga część rodziny zmieniła galaktykę. Oby tam znalazł wytchnienie , którego tu nie miał…
Zostałam sama.

I piekielne zajęte życie mam.
Uczę się wielu rzeczy.

- jak przetrwać dzień odzywając się tylko do psa
- jak ugotować obiad choć raz w tygodniu tylko dla jednej osoby
- jak nabrudzić w domu by móc posprzątać
- co zrobić by kiedykolwiek pralka/zmywarka była na tyle zapełniona , by móc ją włączyć?
- jak pójść sama do kina?
- jak wypić w kawiarni kawę nie czując zaintrygowanych spojrzeń obserwujących mój każdy ruch?
- jak dobrze się bawić samotnie choć w tłumie na koncercie? W teatrze? na przyjacielskich spotkaniach ?

Niektórzy zaprzyjaźniają się z telewizorem czy radiem, dobra zmiana jednak skutecznie ten pomysł mi wybiła z głowy , więc….

Chciałabym zamieszkać na Przytulnej 26 . I spotkać osiemdziesięcioletnią Panią Wiesię, która zauważyłaby smutek w źrenicy , bo nawet oko wyćwiczyłam  tak , by wyglądało radośnie..

I mijać Floriana ( Alka ? ;-) ) , który pod pretekstem selekcji kwiatów do wyrzucenia – dałby mi jeden ( z tych pozornie do "utylizacji") u gralibyśmy w grę – udaję ,że nie wiem, czego potrzebujesz , udajesz, że wierzysz, że to kwiat do kosza…

Szalona , humorzasta Grażyna, artystka z emocjami na twarzy i w obrazach, Giga , dla której szklanka jest raczej w połowie pełna a nie pusta, Tomasz, Zbyszek , Ewa i Norbert – patchwork – który otulił mnie ciepło w dość  kiepskie , ostatnie dni.

Na razie sama kupuję sobie kwiaty J -ktoś przecież robić to powinien J

Wszyscy jesteśmy w głębi spragnieni takich sąsiadów , prawda? Pragniemy bliskości, zrozumienia, ciepła. Zainteresowania. Dzielenia się .

W czasach , gdy skrzynki pocztowe otwieramy tylko po to, by wysypały się z nich rachunki i reklamy, życzenia urodzinowe wysyłamy sms-em, spotkania towarzyskie wyłącznie przy okazji i w biegu, rozmowy głownie o pracy , polityce a coraz mnie o uczuciach i stanach – taki zestaw sąsiadów z Przytulnej powinien na receptę być przepisywany każdemu  ;-)

Bo.. zapuka , gdy źle, poratuje nalewką „dla zdrowotności” , gdy usłyszy kichanie na klatce schodowej, zaprosi na kawę i pożyczy cukru.
I świat cieplejszy, przytulniejszy się robi a problemy bardziej oswojone.

Magdo , bardzo Ci dziękuję.
Pisz drugą część.  Potrzebuję jej.


czwartek, 27 października 2016

ROZDROŻA , W OBCYM DOMU- Sabina Waszut , wyd Muza

Każdy region ma swoją odrębność ale nie od dziś wiadomo ,że Śląsk jest specyficzny . Tą ziemię ma się w sobie, kocha się lub nienawidzi , rośnie w nas, Ślązakach i rozrasta się na wszystkie organy.  Gdy wyjeżdżamy  , uciekamy , wyprowadzamy się – na serca dnie ziarno Śląska zostaje i kiełkuje, rośnie   w najmniej oczekiwanych momentach .  Jesteśmy nieufni, zdystansowani, cenimy pracę, godność, dom , rodzinę i kościół. Łączność z pokoleniami mamy choćby przez celebrę niedzielnych , najchętniej tradycyjnych obiadów, sobotnie gruntowne porządki, mycie okien a panowie samochodów.  Odrębny język, zwyczaje , potrawy.  I tak przez wieki…

Sabina Waszut- moje tegoroczne odkrycie – napisała niezwykłą sagę rodzinną. W dwóch tomach „Rozdroża” i „ W obcym domu” zawarła kawał bardzo trudnej historii tej ziemi ukazanej poprzez losy dwójki młodych ludzi – ona , Niemka – on Polak – ale przecież oboje Ślązacy.

Sophie , młoda Niemka , najstarsza z rodzeństwa, od najmłodszych lat przeznaczona jest w rodzinie do opieki nad młodszym rodzeństwem . Rodzinie żyje się ciężko , choć są właścicielami kamienicy – jednak mnogość obowiązków i widmo zbliżającej się wojny sprawia, że rodzina ledwie ma co do garnka włożyć . W kamienicy żyją obok siebie – jak to na Śląsku- Polacy, Ślązacy, Niemcy i Żydzi, choć tych ostatnich jakby coraz mniej… Jedno z mieszkań zajmuje Władek , syn powstańca śląskiego, mieszkający z matką.  Kryzys gospodarczy, problemy z pracą , widmo nadciągającej wojny – to wszystko utrudnia ale i hartuje miłość ,która rodzi się między Sophie i Władkiem. Życie staje się niebezpieczne , więc po krótkich zaręczynach w maju 1939 r młodzi decydują się na ślub. Jak się domyślacie szczęście nie trwa długo , mobilizacja , Władek trafia do wojska polskiego.
I choć jest polakiem , synem powstańca – już od początku inni współtowarzysze traktują go – ale i innych Ślązaków – z lekką nieufnością. Bo tak jak przed wiekami dla Polaków  Ślązacy to Niemcy a dla Niemców –Polacy. Co tu dużo gadać- przecież nawet dziś pewien wysoko postawiony prezes tak uważa, czyż nie ?

Po klęsce wrześniowej Władek dostaje się do niewoli  niemieckiej, po jakimś czasie siłą Niemcy wcielają go do Wehrmachtu. Typowe śląskie wojenne losy…

Sophie tym czasem musi walczyć o utrzymanie zarówno siebie , jak i swojej rodziny oraz teściowej – co nie jest łatwe. Zostaje wywieziona do Pszczyny , gdzie zatrudniona w urzędzie jako stenotypistka próbuje po prostu przetrwać. Z okien widzi i czuje dziwny dym unoszący się na horyzoncie z tajemniczej „fabryki nawozów chemicznych” w Oświęcimiu…

Wiatr historii zmienia los wojny, szala zwycięstwa przechyla się w drugą stronę, Sophie grozi kolejne , równie wielkie a może nawet większe niebezpieczeństwo ze strony „wybawicieli”
O tym jak wyglądało wyzwalanie Śląska niewiele się mówi. Brutalny przemarsz wojsk radzieckich przez Śląsk jest wielką , nigdy nie zaleczoną raną tej ziemi . Kobiety śląskie ( tak jak i niemieckie ) są milczącą ofiarą tej wojny , nigdy nie pomszczone, za tę zbrodnię nigdy nikt nie odpowiedział.
„Czerwonoarmiści , kobiety niemieckie są wasze” – z takim hasłem ruszyli wyzwalać Europę…

I Sabina Waszut z szacunkiem , bólem i niezwykle taktownie ten temat również podjęła…

„W obcym domu” to kontynuacja losów Sophie – Zosi i Waldka, któremu po długiej  tułaczce po całej Europie , udaje się wrócić żywym do domu.
Dwoje młodych ludzi, niby małżeństwo od 5 lat a tak naprawdę nie znający się dobrze – próbuje pozszywać swój los na nowo , poukładać życie z rozbitych kawałków a nie jest to proste.
I znowu widzenie Śląska jako ziemi niemieckiej – nie pomaga. Procesy „rehabilitacji” , udowadnianie kwadratury koła, odpowiedniki naszej lustracji itp. I ani Zosia – z pochodzenia Niemka, ani Waldek – syn powstańca – nie jest traktowany przez nowe władze lepiej.

I usłyszymy tu o wywózce śląskich górników w głąb ZSRR.. oraz o tym, czym był „obóz pracy” na Zgodzie w Świętochłowicach. Nikt jeszcze w powieści tej tematyki nie ruszył.

Nie chcę opowiadać fabuły , masz po prostu te dwie książki, które czyta się jednym tchem przeczytać.

Dla mnie to nie tylko powieść , romans czy kawał historii. Sabina Waszut poruszyła najdelikatniejsze skrawki mej pamięci, odkurzyła i poukładała w jedno puzzle wiedzy o mojej rodzinie , to co usłyszałam od  babci, jej sióstr, różnych osób.

Na Śląsku mówi się, że są ludzie pnioki, krzoki i ptoki. Pnioki to ci z dziada pradziada z tej ziemi, kszoki to przyjezdni ,którzy dopiero są pierwszym pokoleniem , ptoki- ci którzy przyjechali za pracą ale gniazda nie założyli , polecieli dalej . A ja ? ja jestem basztardem  - mieszańcem, czy zdaniem niektórych po prostu kundlem. Czuję się jednak związana z śląską nogą mojej rodziny oraz z tym, że tutaj spędziłam całe swoje życie.  A ta śląska odnoga to właśnie poplątane losy – jeden dziadek Niemiec ,ale pradziadek powstaniec śląski…  Babcia miała sporo sióstr. I jedne były żonami Niemców a inne Polaków , jedna dość wysoko postawionego komunisty polskiego , ściętego w Bytomiu tuż przed wycofaniem się Niemców. W czasie wojny wspierały się , pomagały sobie ale i kłóciły , bo każda stawała po stronie swojego „chopa”- to wyniosły przecież z domu… Czuję więc ,że ta saga jest i o mojej rodzinie.  Poruszyła mnie głęboko i mocno. Wbiła w fotel na długie godziny.  Uświadomiłam sobie , jak wiele ze Śląska jest we mnie , jak i co przekazałam swoim córkom. Te zwyczaje, potrawy , które dopiero doceniły wyjeżdżając stąd, te zapachy, odgłosy, wszystko.   Ta książka „poukładała” mi w głowie to , co porozrzucane było w całej mnie. O czym wiedziałam ,ale jakoś sobie do tej pory tego nie uporządkowałam. Dzis czeka mnie niezwykłe przeżycie- spotkanie z autorką. A do książek już stoi kolejka moich koleżanek a przede wszystkim ich matek. Mojej też.

Wiem, że często polecam ksiązki , którymi się zachwycam ale te są inne. Bez nich nie zrozumiesz Ślązaków, którzy w tej naszej polskiej układance, są puzzlami nie z tego pudełka trochę. A los i historia bywa dość pokrętna – dziś  ponownie słyszymy o „zakamuflowanej opcji niemieckiej” i o tym ,że trzeba stąd ludzi wymieszać bardziej, rozbić, upokorzyć. …

poniedziałek, 24 października 2016

MASKI ZŁA – Iwona Banach , wyd. Szara Godzina

Oj, nie jest to literatura łatwa , miła i przyjemna. .. oj nie.  Będzie Ci się śnić po nocach i długo po zakończeniu przyciągać myśli i uwagę.  Jednak warto. Poznaj moje zdanie , dlaczego.

Każda rodzina ma swego trupa w szafie – każda mieścina ukryty ściek, którego chciałoby się pozbyć, przez zatarcie w pamięci . Przed niezałatwionymi sprawami jednak uciec się nie da, przeszłość prędzej czy później nas dopadnie a niekiedy przypadek zmusi do rozliczenia…

Zawiszyn – takie zadupie na mapie polskich miasteczek , niewielka społeczność w której to każdy o każdym wie prawie wszystko, dziura w której ważniejszy od Boga jest wójt, lekarz i ksiądz. I ludzie  żyjących z świadomością, że kiedyś, dawno temu coś było nie tak…ale bezpieczniej zapomnieć. Zabójstwa trzech starszych kobiet uruchamiają machinę domysłów, wspomnień, podejrzeń.  Część udaje ,że nie pamięta, część nie chce pamiętać, ktoś zamiata pod stół… 

Poszukiwania wspólnego mianownika tych zbrodni doprowadzają śledztwo do spraw z przeszłości , tajemniczego „instytutu” który kiedyś tu działał i w dość tragicznych oraz niewyjaśnionych okolicznościach nagle zakończył działalność. Ale są ludzie, którzy pamiętają, są pytania bez odpowiedzi a o zatarcie zbiorowej pamięci o faktach starają się najbardziej wpływowi mieszkańcy miasteczka…

Równolegle z wątkiem śledztwa toczy się historia tajemniczej dziewczynki, Katarzyny Kunz , w której psychice chowa się więcej niż jedna osobowość  a pod wpływem tajemniczych wydarzeń powoli poznajemy traumatyczną historię toksycznych relacji rodzinnych , z którymi przyszło się zmierzyć jej jako dziecku…  Instytut, leki, trauma, strach

Szok, zdziwienie , przerażenie ale i niezwykle dogłębna analiza chorej osobowości . Po tej książce nic już nie będzie takie samo. Wciąga jak narkotyk, do końca szukasz odpowiedzi … Skończyłam czytać już ponad tydzień temu a jednak ciągle we mnie siedzi emocjonalnie – to chyba najlepsza rekomendacja.

Poznałam Iwonę Banach jako pisarkę komedii kryminalnych i aż do przeczytania  powieści „Chwast” nie pomyślałabym nigdy ,że stworzy tak wstrząsający thriller psychologiczny. Autorka ze wszech miar godna uwagi . Niezwykła osobowość, nieprzeciętna kobieta. Erudycja, wszechstronność, osobliwe i oryginalne spojrzenie na rzeczywistość – to tylko nieliczne cechy wyróżniające ją na rynku pisarek.


Świetnie się czuje zarówno w komedii – tutaj jej poczucie humoru jest niezrównane, umiejętność połączenia tak zaskakujących wątków , jakie stworzy sobie na początku – przekracza moją wyobraźnię  - jak i w tłumaczeniu kryminałów , oraz tworzeniu psychologicznych thrillerów czego najlepszym przykładem są właśnie „Maski Zła” . 

niedziela, 23 października 2016

BAR NA STARYM OSIEDLU - Sabina Waszut, wyd. MUZA

a
W moim domu nie mówiło się po śląsku, nie miałam akcentu , nie bardzo rozumiałam nawet co na górniczym bądź co bądź osiedlu , dzieci do mnie mówiły. I często byłam obiektem delikatnych żartów a jednak… Śląsk ma się w sobie i nigdy nie wiesz, kiedy z Ciebie „wylezie”

Mówiłam już to wiele razy , że Ślązaczką poczułam się dopiero gdy w wieku około 20 lat wyjechałam na studia do Krakowa.
I powoli acz systematycznie dostrzegałam różnice we wszystkim.  Powroty  do domu kojarzyły mi się  z czystymi , lśniącymi szybami w oknach . W tych czasach było buro , siermiężnie , szaro i nudno ale kurcze okna lśniły jak kryształy. Zawsze. I uwielbiam to do dziś. Te okna to szacunek dla pracy. Obowiązków, Systematyczności. Nawyku. Łączność kobiet z naszymi babkami i prababkami . Tak jak przed wiekami i teraz , choćby nie wiem jaki kataklizm , w sobotę okna umyć trzeba. 

Te klimaty, których podświadomie szukam w książkach o Ślązakach i Śląsku właśnie znalazłam w powieści Sabiny Waszut " Bar na Starym Osiedlu" i chcę się podzielić kilkoma refleksjami. 

Ola ma mgliste i mieszane uczucia związane e swoim dzieciństwem spędzonym na Śląsku a ściślej w Chorzowie . W wieku około 8-lat , z niejasnych dla siebie przyczyn , opuszcza z mamą rodzinny dom swojego ojca, w którym mieszkała wraz z babcią i tatą, i wyrusza w podróż do Warszawy by rozpocząć nowe życie. Już tylko z mamą. powód wyjazdu jest na tyle traumatyczny ,że staje się swoistym tematem tabu między nimi aż do przedwczesnej śmierci matki. Przewrotny los sprawia ,że z tą przeszłością pewnego dnia będzie się musiała jednak zmierzyć. Juz sama. 

I w jeden dzień Ola traci stabilną , dochodową pracę w warszawskiej korpo, rozstaje się z długoletnim i kochającym partnerem i na dodatek dostaje informację, że musi uregulować sprawy spadkowe po swojej babci, z którą to babcią wiele lat kontaktu żadnego nie miała. Tak zresztą jak i z ojcem. Teraz świat młodej kobiety wywrócił się jednak o 180 stopni i czas wyciągnąć " trupy z szafy", zmierzyć się z przeszłością własnej rodziny oraz znaleźć korzenie . 

Początek może i banalny ? wiele powieści tak się zaczyna, prawda? Ta historia jednak nie mogłaby się wydarzyć nigdzie indziej a napisać ją mogła tylko osoba, która tutaj wyrosła i nawet gdyby chciała , śląskich korzeni wyrwać nie będzie mogła. Bo Śląsk to ... no własnie , co ? 

I pięknie jest. Znalazłam to wszystko , co pamiętam z własnego dzieciństwa- zapachy i smaki kojarzące się z moją babcią i spędzanymi u niej dniami , weekendami. Podwórko , gdzie z czerwonych okien kamienic wystawały poduszki, na których co chwilę spoczywały ramiona sąsiadek doglądających nas, bawiących się na podwórku. Żylaste, spracowane ramiona mężczyzn wychylających po pracy piwka i ich niskie, lekko zachrypnięte od papierosów głosy. Zapach gotującego się żuru w piątki i placków ziemniaczanych . I świeżo rozwieszanego prania. Ślonsko godka , której echo wybrzmiewa do dziś w moich uszach. Ta duma i dystans - interpretowany przez " goroli" jako pogarda czy wyniosłość  wobec obcych. Szacunek do pracy, dla ludzi starszych , dla tradycji i religii. To znikający świat, o którego relikty jeszcze gdzieniegdzie się możemy potknąć. Ginące tradycje, ginący język , ginące wartości..

Sabina Waszut sprawiła mi niewyobrażalną przyjemność swoją książką. Na szczęście w kolejce czekają pozostałe, nabyte na Katowickich Targach  -wiec podróż w poszukiwanie tożsamości i tego , co we współczesnym ślązaku przetrwało z dawna - przede mną :) 

I cieszę się ogromnie ,że tak jak Warszawa, Wrocław czy Kraków mamy swoją grupę pisarzy , że możemy poszczycić się już nie tylko Cholonkiem, bo rośnie nam grupa twórców dumnych ze swoich korzeni, czerpiących natchnienie  z tradycji , osadzających tutaj i teraz akcje swoich powieści . 

A tak na marginesie 27 października , czyli już za tydzień, w Starochorzowskim Domu Kultury spotkanie z autorką. Oczywiście nie może mnie zabraknąć . Ciebie też ?  ;-) 


piątek, 21 października 2016

Przeznaczeni  - Katarzyna Grochola . wyd. Literackie.


Babcie nasze mawiały „ Chcesz rozśmieszyć Pana Boga – powiedz mu o swych planach”

- nie , no wszystko dobrze, świetnie mi leci , kolejna książka , znowu sukces.
- a ten Twój to już się rozwiódł?
- ech , no wiesz, jest z nią tylko dla dzieci, ale jak podrosną…
- a to młodsze to chyba poczęte już jak byliście razem ?
- wiesz , no taki przypadek, jednorazowa chwila zapomnienia , ale wiesz, my się tak bardzo kochamy, tak wiele sobie dajemy , przy mnie jest sobą, ona go tylko zamęcza…

To historia Olin , samotnej acz uwielbianej i popularnej pisarki. Brzmi znajomo? 

Kolejni bohaterowie to Jerry – Polak od wielu lat na emigracji w Chicago, hazardzista , alkoholik , żyjący mrzonkami  o wielkich wygranych i ogromnych interesach ,które tuż tuż tuż ,  Kuba – młody chłopak z tendencją do alkoholizmu, w Polsce  zaplątany w problemy finansowe, wyjeżdża do Jerrego zwiedziony magicznymi pieniędzmi , poświęca więc  przyjaźń i zaufanie najbliższych w imię biznesu stulecia…  Krupierka Gabrysia, kolejna historia i kolejny wątek … nieufna, wycofana , z zadrą z przeszłości , zaciska zęby i stara się przeżyć w stolicy , za wszelką cenę sama, samodzielnie, by nie wrócić na tarczy do rodzinnej wsi… Codziennie widzi jak ludzie wygrywają i tracą fortunę, jakie emocje to w nich wzbudza, jak łatwo stawiają na szali czerwono-czarnych pól nie tylko swoje życie…
No i Mateusz – zdolny i kreatywny grafik komputerowy . Pieniądze ma – choć pożyczył je właśnie najlepszemu przyjacielowi Kubie… Kobiety przychodzą łatwo i szybko równie odchodzą. Życie przepływa radośnie .. do czasu spotkania z Gabrysią.

Pięć różnych historii , pozornie ze sobą nie związanych . Powoli splatają się ze sobą jak warkocz, prowadząc do nieoczekiwanego finału.

Na ile kreujemy własne życie ? Przypadek , ślepy los może wszystkie nasze plany w jednej sekundzie wywrócić do góry nogami.  Na ile wiara w sukces może być motorem życia ? Jak bardzo trzeba nie chcieć czegoś zauważyć, by dało nam to ułudę szczęścia?

„PRZEZNACZENI” to powieść wielowątkowa, wielopłaszczyznowa i bardzo dojrzała. Kto szuka Grocholi sprzed lat – tej zabawnej autorki komediowej – tu jej nie znajdzie.  Jednak warto było czekać te cztery lata . Każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Co cenię w Grocholi? Nie ocenia, nie podsuwa prostych rozwiązań, nie daje jednoznacznego finału. Żyjemy w czasach trudnych , brudnych i samotnych . Nie ufamy sobie wzajemnie, jeśli ufamy ,to bywamy oszukani przez tych, za którymi byśmy i w ogień… Wyścig szczurów, dziwna miara sukcesu, reklamy atakujące nas z każdego centymetra przestrzeni , nakazujące kupić, mieć, zobaczyć – bo to sprawi ,że będziemy lepsi.. Dziwny i trudny ten świat. Ciężko znaleźć swój kawałek podłogi a gdy już go mamy czas o niego walczyć i ciągle być czujnym. Grochola napisała niezwykle emocjonalną i głęboką powieść.  O kruchości naszego bytu i stanu posiadania. O delikatności naszej emocjonalności ukrytej pod tłuszczem oportunizmu. O relacjach wzajemnych – bo przecież to Grochola (!), o miłości i jej poszukiwaniu, o tęsknocie.

I jeszcze jedno . Katarzyna Grochola jest nie tylko kreatorką pięknych historii ale i pisze w niezwykle staranny ,subtelny sposób. Zwróćcie proszę uwagę na misterną konstrukcję powieści – tu żaden bohater nie przytłacza kolejnych , nikt nie jest mniej ważny. Każda historia jest inna ale spójna. Niezwykle precyzyjnie skonstruowana i opisana.  Przyjemność w najczystszej postaci.

Wszak to Grochola!  

p.s.
Dla urażonych używaniem przeze mnie nazwiska Pani Katarzyny w dość uproszczony sposób dorzucam tłumaczenie - "Grochola" to nie tylko nazwisko. To marka :) więc gdy nie poprzedzone jest słowem "pani" bądź imieniem - tak należy je traktować  ;-) 

piątek, 30 września 2016

PRZED CZYTANIEM

DZIECKO LAST MINUTE 

- NATASZA SOCHA wyd. Pascal





- Pani Izo, listonosz zostawił. – sąsiadka z uśmiechem podała mi kopertę a ja poczułam charakterystyczne świerzbienie opuszków palców – jak zawsze gdy  już widzę książkę a jeszcze jej nie dotknęłam… To moje ciało miało już pewność , co do zawartości  , choć ani  oczy nie widziały ani szybki przegląd pamięci nie sugerował , bym zamawiała coś z dostawą do domu.

TA DAM!!! W dniu premiery Natasza Socha i wydawnictwo PASCAL zrobili mi niespodziewany acz wymarzony prezent ! Dostałam  DZIECKO LAST MINUTE ! drugą część  HORMONII, książki , która nie tylko mnie rozbawiła ale i wzbudziła sporo niekiedy lekko bolesnych refleksji.

Przywiązałam się do Kaliny, Konstancji i Kiry . Czekałam niecierpliwie na rozwój wypadków, gdyż pierwsza część zakończyła się bombą… a zapłon odpalił w drugiej .
No i usiadłam.. otworzyłam… po godzince, herbatka, po dwóch lampka wina , wiem ,że w między czasie lekka drzemka a tu nagle !... napisy końcoweL . I qrcze a  za oknem świt!
Nie wiem gdzie , kiedy i jak ale w ten jeden wieczorno –nocny czas wciągnęłam „Dziecko” jak paczkę ulubionych ciastek. I ciągle mi mało .

W TRAKCIE 
Bohaterka, 46-letnia  córka , była żona i matka , lekko sfrustrowana nauczycielka nauczania początkowego, wiodąca dość przewidywalne i nudnawe życie , pod wpływem sugerowanej przez lekarza  zbliżającej się menopauzy , rusza w nieznane , w dość oryginalnym acz przyjemnym towarzystwie,   by spełnić  listę swoich marzeń  zanim zostanie zgrzybiałą staruszką – taki obraz pamiętamy z HORMONII.  Podróż to rodzaj ucieczki i zdystansowania się do wszystkich ograniczeń które narzuca jej zarówno dom  ( ciągle silna pępowina z matką mimo półwiecza na karku)  jak i ona sama – nie potrafi nawiązywać  głębokich i stałych relacji damsko- męskich ( czyżby problem braku ojca i dziwna tajemnica otaczająca tę historię?) , problemów z córką ( mocny charakter tylko qrka po kim?) czy stereotypów ( w pewnym wieku wypada … lub nie wypada)

Dziecko , które ma się  narodzić  , dodaje siły, zmusza do zmian, konfrontuje Kalinę zarówno z przeszłością jak i  stanem obecnym. Każe uporządkować stany prawne, stosunki domowe, relacje rodzinne. Natasza Socha z cudowną autoironią wiedzie dialog jakby lekko sama ze sobą ale i z nami, kobietami zamkniętymi między tym, co powinnyśmy a pokładami  marzeń i nadziei gdzieś tam głęboko  ukrytych na dnie duszy czy serca. Bohaterka tak jak my, przepełniona jest lękami  i  niepewnością wszystkiego. Nowy mężczyzna również musi sprostać ciężkim zadaniom postawionym przed nim przez życie.  W wieku już nie nasto ani dwudziesto paro letnim każdy ma za sobą jakieś obciążenia – wlecze się za nami były mąż/żona , jakieś dzieci lub erzace dzieci ( typu piesek, kotek czy natręctwa nabyte w wyniku długotrwałego uśpienia hormonów) i  to wszystko musimy jakoś do kupy zgrać , szczególnie gdy los zsyła nam nieoczekiwany dar w postaci spóźnionego dzieciaka – takiej promocji last minute.

  Jak życie daje ci cytrynę – to zrób lemoniadę. Tak troszkę jest i z losami całej trójki kobiet.  W promocji od losu dostają jeszcze trzy kolejne panie  .Jedna będzie przyszłością – córeczka Kaliny , która przewróciła wszystkie relacje do góry nogami , druga teraźniejsza – była żona Kosmy , z którą codzienność trzeba postawić na właściwe tory i trzecia – z przeszłości … i to dopiero bomba , która odpali w kolejnej części .

FINAŁ ŚWITEM 
 Czy ta hurtowa promocja  okaże się korzystna dla wszystkich pań?  Dla fabuły cyklu na pewno . Dla nas też . Mam poczucie ogromnej więzi z bohaterkami Nataszy , myślę ,że ich realność, prawda , autentyczność to sprawia. Znam takie kobiety . Sama jestem z domu którego trzon stanowi płeć pozornie słabsza  i w tym kierunku toczy się nadal nasz los. Bliskie mi są rozterki bohaterek. Nawet apodyktyczna Konstancja – o ile w pierwszej części była lekko kuriozalna i przerysowana ( z korzyścią dla fabuły oczywiście ) w drugiej części nabiera ludzkich bardziej cech i aż się boję ,że ją polubię ( ;-) ) Każda z kobiet ma swoje racje.  Ich delikatne powiązania i układy wydawać się  mogą chwilami uwierającą  żelazną smyczą – co to ani podejść ani odejść nie pozwala – jednak silne więzi emocjonalne , współodpowiedzialność  , trudna po prostu miłość – stanowi wartość tego świetnego cyklu. Bo kobiety potrzebują innych kobiet.  Potrzebujemy tych przyjaciółek, relacji, pogaduszek przy winie. Wsparcia jakie tylko baba drugiej babie dać może. Ciepła , zrozumienia ale i siły. Stąd trzeba sięgać po takie książki. Doceniać siebie nawzajem i hołubić nasze ulubione autorki .
Bez nich byłoby nam o wiele gorzej, prawda?

Nataszo , wyznawałam miłość wielokrotnie  ;-) więc uwiń się pędzikiem z trzecią częścią, bo Luiza mnie frapuje niesamowicie ;-)  


REKINY WOJNY  - GUY LAWSON - wyd. ZNAK LiteraNova 

 

 

Dziś dzień chłopaka. 
 Szukasz prezentu dla nietuzinkowego , mężczyzny , faceta,partnera - który lubi sensację ale i interesuje się aktualną sytuacją na świecie? Polecam Ci tę książkę , bo ona właśnie  łączy dokładnie oba wątki. Jest i  ostra, żywa akcja,  są i pieniądze i przekręty, i kobiety , wojna, mataczenie  , narkotyki – oraz autentyczne wydarzenia sprzed paru zaledwie lat – wielka polityka i straszna  wojna w Afganistanie , taniec na krawędzi rozsądku i ryzyka gdzie stawka to naprawdę niewyobrażalne pieniądze.

Trzech chłopaczków z Miami Beach, w zasadzie bez doświadczenia w biznesie i bez wykształcenia, pieniędzy , koneksji - miało marzenie . Jak wszyscy nastolatkowie – chcieli mieć ogromne pieniądze, jeździć super brykami, imprezować, upalić się dobrym towarem , mieć piękne kobiety i wszystko w zasięgu ręki .
Brzmi dość kuriozalnie ALE im naprawdę się udało. I nie jest to powieść fantasy ani kino akcji z wymyślonym super agentem - tylko historia , która wydarzyła się naprawdę.

Wyobraź sobie więc trzech  nastolatków - żaden nie jest geniuszem, nie pochodzą z rodzin powiązanych z biznesem czy polityką.Najstarszy to student pierwszego roku ! Popalają trawę, grzebią w internecie i dumają o bliżej nieokreślonych interesach, snują nierealne pozornie  plany na przyszłość . I z tych oparów pozornie absurdalnych snów narkotycznych wyszedł równie absurdalny pomysł – będziemy handlować bronią.
I najdziwniejsze jest to ,że tej trójce chłopaków – Efraimowi, Alexowi i Dawidowi na początku stycznia 2007 roku udało się oszukać administrację G, Busha, cały Pentagon i wiele innych poważnych instytucji i finalnie  wygrać kontrakt na dostawę BRONI dla żołnierzy w Afganistanie !…
Trzech naćpanych nastolatków zagrało w wojnę przez Internet tylko że stawką było życie realnych  żołnierzy biorących udział w misjach  , dostawy broni nie były wirtualne a pieniądze to nie żetony na stole.

I wygrali kontrakt wartości …. 300 mln dolarów na zamówienie publiczne broni ogłoszone przez Pentagon.

 Nikt z was nie pomyślałby nawet ,że to możliwe , prawda? Tylko brak wyobraźni połączony z młodzieńczą skłonnością do ryzyka i brawurą może sprawić, że człowiek rzuci się z przysłowiową motyką na słońce. Raz na milion wygra. I im się to udało.

Rozpoczęli ryzykowną grę na polu największych przemytników broni rynku międzynarodowego. Nie mieli pieniędzy.  Dziwnymi transakcjami doprowadzili do ściągnięcia zdezelowanej , zardzewiałeś, nic nie wartej chińskiej amunicji z terenów wojennych dawnej Serbii i wysłali do Kabulu. Wkurzyli po drodze wszystkich przemytników i handlarzy bronią. Narazili na śmierć tysiące żołnierzy… I to nie jest fikcja. I to jest przerażające.

Gdyby nie mały błąd  , nigdy nie usłyszelibyśmy o tym, jak przekręcili rząd Stanów Zjednoczonych . Wszak służby FBI czy CIA nie mają czym się pochwalić..

Książka wciąga niesamowicie. Powiem tak – nie oglądam filmów akcji , nie czytam raczej takiej sensacji . Nie mogłam się jednak oderwać . I dlatego w ten dzień o niej przypominam. Uważam ,że to świetny prezent szczególnie dla faceta, ale niekoniecznie tylko faceta - jak dowodzi mój przykład.

O tym , że zawsze znajdzie się nawet w najciaśniejszym systemie luka , przez którą da się wyciągnąć pierwszy milion . O tym ,że ryzyko i marzenie pozwalają uruchomić taki sposób myślenia ,że nawet karkołomny plan może się udać.. O tym ,że nie istnieje niemożliwe.

To właśnie o tym jest ta książka. Polecam . Warto . 

niedziela, 7 sierpnia 2016

NOCNA TĘCZA- Claire King wyd. Pascal


Pea, malutka , zaledwie pięcioletnia dziewczynka całe dnie spędza biegając po łąkach w pobliżu swojego domu zagubionego gdzieś na południu Francji.  Jest zbyt mała by zatroszczyć się o siebie a jednak ze wszystkich sił stara się to robić. A nawet więcej. Robi wszystko , by jej mama , pogrążona w ciężkiej depresji po śmierci męża, miała tzw „święty spokój” i nic nie zakłócało jej ciszy i odrętwienia.  Stan matki pogłębiony przez wyjątkowo trudną ciążę sprawia ,że bliska jest katatonicznemu odrętwieniu i mała Pea pozostaje zdana wyłącznie na siebie i swoje niewielkie możliwości.

Żyją na skraju wioski, na farmie oddalonej od innych. Matka jest przyjezdna , więc nie ma przyjaciół, rodziny a tym samym wsparcia. Izolacja, ciąża, ciężka depresja po wypadku i śmierci głowy rodziny – ściągają na nie zagrożenia  finansowe – nieuchronne bankructwo lada dzień pozbawi je dachu nad głową ale i pogłębia samotność i osamotnienie obu kobiet.

Pea jak mały elf biegając po okolicznych pastwiskach i łąkach , karmi się tym, co znajdzie, ubiera w to , co instynkt podpowiada ,że powinna. Powoli dziczeje troszkę . Jej małe serduszko przechowuje na dnie jak okruszki wspomnienia z czasów, gdy było „normalnie” i dobrze. Intuicja podpowiada codzienne zadania. Wyobraźnia kreuje niewidzialną siostrę i to z nią dziewczynka spędza na rozmowach i zabawach całe dnie… To z nią Pea zawzięcie broni się przed powoli nadciągającym i pochłaniającym wszystko mrokiem .

Niekiedy  ból odcina nad od realiów życia. Patrzymy ale nie widzimy.  Pea rozpaczliwie próbuje zachować porządek dnia z czasów , gdy było jej dobrze i czuła się bezpieczna. Nieporadnie ale w efekcie skutecznie trzyma się okruchów schematu poprzedniego dnia odnajdując w tym tyle radości , ile tylko potrafi. Jak naturalnie dobre jest dziecko niezepsute przez nas, dorosłych!
Ufne, troskliwe, poszukujące winy bardziej w sobie niż świecie zewnętrznym.


Piękna , delikatna opowieść o miłości , stracie i samotności – tym razem maleńkiej , ufnej dziewczynki. Jeśli szukasz akcji – to to nie jest książka dla Ciebie. Jeśli szukasz wnikliwej analizy rozwoju emocjonalnego dziecka – opisanej z punktu widzenia dziecka – nie zawiedziesz się. 

wtorek, 2 sierpnia 2016

CZARCI KRĄG – Iwona Banach , wyd SZARA GODZINA



Zagubin – takie zadupie na końcu świata, droga na Ostrołękę i nic się nie dzieje. Lokalne pijaczki pilnują by im nie ukradziono budki z piwem , plotkarki w drodze po marchewkę obgadują przejezdnych przyjezdnych, miejsce , gdzie przy ogromnej sile samozaparcia możesz spędzić urlop z gwarancją braku większych wrażeń.

I nagle HE KA TOM BA. 
Nic bardziej nie podnosi ciśnienia niż porządna plotka – mocno osadzona w przesądach i powtórzona odpowiednią ilość razy  przez lokalne koło prawie różańcowe czy inaczej rzecz ujmując – prawie sibi-radio vel tuba wiejska pań w różnym wieku o wspólnym mianowniku WIELEBA ( wie lepiej od sąsiadki z prawej i lewej).

A plotka z każdą chwilą tłuściejsza, obrasta w nowe wymiary , jak fala rozchodzi się po tłuszczyku grubaska  . No bo nie każda wieś ma swoje własne lokalne i rodzime TRADYCJE WAMPIRZE!  
W  Zagubinie panie chcą zyskać więc sławę jako te, które uległy tajemniczemu kąsającemu i aktywnemu Wampirowi. Panowie w zależności od ilości promili we krwi są bądź pogromcami wampirów, bądź poszukiwaczami tajemnic bądź też obrońcami czci kobiecej. Plotka i szansa na jednominutową sławę  przyciąga jak kupa muchy do Zagubina przedziwne kreatury ludzkie : pseudoprofesorów,  poszukiwaczy wampirów , dziennikarzy szukających sensacji , słowem – koloryt lokalny wsi zasilany jest wartką strugą napływających zewsząd  dziwolągów.

Jest więc wątek kryminalny ( zwłoki wampirze i ich ofiary) , jest wątek historyczny – bo pewnie te wampiry przebudziły się po stuleciach pochrapywania w ukrytych ostojach  leśnych dla pewności zabezpieczonych czarcimi kręgami , no ale żadna historia nie byłaby pełna bez wątków romansowo- sensacyjnych, prawda?

Dziwne rzeczy w tym Zagubinie się dzieją. W poszukiwaniu rozwiązania  wątku romansowego , trafia tam do kompletu Hania – pracownica pewnego biura matrymonialnego i jej zadaniem jest prześwietlenie co najmniej mętnych poczynań lokalnego majętnego pana w balzakowskim wieku , dziwnie często ogłaszającego się w celach matrymonialnych pośród okolicznych pań emerytek. Jakiż cel mu przyświeca, dlaczego z taką pozycją społeczną i majątkową postępuje w tak zagadkowy sposób – ma odkryć właśnie Hania wraz ze swoim pomocnikiem.

Żeby było mało , jak zawsze u Pani Iwony  Banach musi pojawić się pies lub kot , który to zwierz swoją ciekawością i potrzebą kopania potrafi zdrowo namieszać w wątkach. Zyzol – pies przedziwny nas tutaj nie zawiedzie.

Co jest największą zaletą książek Pani Iwony ? Przecież nie chodzi tutaj o samą treść- ta może wydać się co najmniej  banalna . Pani Banach jest absolutną mistrzynią czarnego humoru J. Pamiętam ,że gdy zaczęłam czytać jej pierwszą czarno –humorystyczną książkę , nic nie wiedząc o autorce ani o tym , czego po niej się spodziewać, miałam mieszane uczucia. Wątki banalne, akcja wydumana. I nagle bach! Nie mogłam się oderwać z powodu JĘZYKA. Tak wysublimowanego sarkazmu nie spotkałam nigdzie! Spiętrzenie przedziwnych i tragikomicznych wydarzeń nigdzie nie mogłoby się udać jak tylko w jej książkach.
Dałam do przeczytania to facetowi, który raczej nie gustuje w tego typu literaturze – woli kryminalno- sensacyjne lub szpiegowskie powieści. Z średnim entuzjazmem dał się przekonać do przeczytania. Pękał ze śmiechu i poprosił o więcej ! Czy to samo przez się nie świadczy o tym, że warto ?

Jeśli więc szukasz czegoś lekkiego na wakacje, lub po prostu chcesz „odlecieć” jak najdalej od średnio przyjemnej  rzeczywistości – podobały ci się kryminały np. Chmielewskiej i szukasz czegoś równie inteligentnie napisanego  to Iwona Banach jest dla Ciebie.  Żadna z osób , która to ode mnie dostała pod pachę na wakacje lub po prostu gorsze dni – nie żałowała . Każda powiedziała jedno  zdanie  : Dokładnie tego potrzebowałam. 

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

HORMONIA – Natasza Socha

– wyd Pascal


Opowiem wam pewną historię.

Gdy miałam ok. 20 lat i wyprowadziłam się do swojego pierwszego , za własne pieniądze wyremontowanego mieszkania , które w tym czasie zdawało się być mi  pałacem – a było po prostu kawalerką w podłej dzielnicy i w podłej kamienicy – odwiedziła mnie matka. I powiedzmy sobie wprost – była to raczej wizytacja niż wizyta.

Matka wkroczyła niby z uśmiechem ? grymasem?  do mojej kuchni i zapytała :
- a gdzie ty masz ziemniaki? 

   Odpowiedziałam zdecydowanym tonem:
- mamo mieszkam sama z psem. Te dwa ziemniaki trzymam w lodówce w pojemniku na warzywa.
 Moja mama zabulgotała wymownie i powiedziała :
- miejsce ziemniaków jest w wiadrze pod zlewem.

I może nie byłoby w tym nic oburzającego  gdyby nie fakt, że na drugi dzień natarczywe pukanie wyrwało mnie z ciepłej zadumy i błogostanu a po otwarciu drzwi ujrzałam w nich MOJĄ MATKĘ TASZCZĄCĄ POKAŹNE WIADERKO i worek… z ziemniakami.  W milczącej bezsilności patrzyłam jak triumfalnie te ziemniaki wysypuje do wiaderka i umieszcza……… pod zlewem.

Córki to mają ciężkie życie! No ale każda z nas jest czyjąś córką, prawda? a później najczęściej matką... kolejnej córki. Znacie domy , w których rządzą od pokoleń kobiety uzależniające od siebie kolejne kobiety ? No to witam w klubie.
Moja mądra babcia miała zwyczaj mówić „ Syn jest synem , póki się nie ożeni , tylko córka się nie zmieni !” I qrcze coś w tym jest.

Od najmłodszych lat kształtowane na obraz i podobieństwo swoich matek tworzymy kalkę ich domów i wmawiamy sobie ,że to nasz wybór. I gdy już jesteśmy tuż tuż od wyzwolenia się z tych więzów – nagle bach . Matka zaczyna chorować , mieć różnego rodzaju problemy , a my jesteśmy odpowiedzialne za jej stres, stan zdrowia i kontrolowanie wszelkich dolegliwości.  Bo w końcu całe życie poświęcała się DLA NAS. Żyła dla nas, ( za nas? ) i pomagała  nam dzieciaki odchować ( hodować?)  . No to teraz czas na odcinanie kuponów.

Znam kobiety , które mają same 60 + a ciągle myślą oceną matki. Nawet gdy ta matka popija już burgunda z Marią Magdaleną w doskonalszej rzeczywistości - córka nadal zastanawia się , czy dana decyzja spotkałaby się z aprobatą mamusi.
To jeden problem a drugi ? ………

Bez względu na to , jak atrakcyjną byłaś dziewczynką, studentką, kobietą , matką , żoną , kochanką to w pewnym wieku – dość raptownie , często drastycznie zdajesz sobie sprawę ,że powoli przechodzisz na stronę bycia niewidzialną… Od przekroczenia magicznej 40+ , mimo ,że słyszysz niedowierzanie w temacie swojej metryki – powoli nachodzi cię coraz większy smutek… coś się kończy.
Co stało się z twoim biustem? Skąd te dołeczki na udach? Ten nieszczęsny brzuch jakoś mniej współpracuje z mięśniami. Owal twarzy  opada? Oczka jak u spaniela, burza nieokiełznanych loków wymaga większego skupienia , bo dziwna szara farba podstępnie wkrada się w odrosty.  Podbiegłabym ale……. No przecież taksówka jest.  Ech , ubrałabym bikini ale…….co ludzie powiedzą?
I wraca pierwszy problem – wieczna krytyka naszych matek ( które dla naszego dobra mówią – w czerwonym ci nie do twarzy , a włosy tak nie czesz , bo ty je masz takie liche! ) w połączeniu z powolnym uświadamianiem sobie , że wiele czasu minęło od ostatnich spontanicznych decyzji i raczej ich już nie spełnimy ….
A przecież w każdej z nas , pomimo tej marszczącej się skóry i 5 kg+ , zamknięta (zaklęta?) jest ciągle nastolatka z głową pełną marzeń!  W środku każda z nas jest gdzieś pomiędzy maturą a studiami , chętnie poszłaby znowu na randkę ( nawet z własnym mężem ) i zanurzyłaby nogi w fontannie…
Ale.. co ludzie powiedzą?
No więc „Hormonia” jest właśnie o tym. O próbie odzyskania harmonii w hormonach . O tym ,że nigdy  nie jest za późno na spełnianie marzeń.  Jeśli tego córko jeszcze nie zrobiłaś to , czas zadać trudne i w pierwszym momencie może i bolesne pytanie mamusi „ Mamo , czy ty masz jakikolwiek pomysł na resztę swojego życia czy tylko na resztę mojego ?” .

Ryzykowne , bolesne ale i oczyszczające może być dojrzewanie 45+ ale   nigdy nie jest za późno na  realizowanie wiecznie odkładanych na później marzeń – o tym właśnie jest najnowsza książka Nataszy Sochy ( którą to uwielbiam) p.t. „HORMONIA”.  Ty widzisz zmarszczki i fałdki – dla zakochanego mężczyzny jesteś jednak najpiękniejsza i idealna . Jeśli tego mężczyzny nie ma obok Ciebie - całkiem możliwe ,że sie pojawi. Pozwól tylko. Wakacje od stereotypów czyli zjedzenie śniadania w łóżku , picie wina z gwinta czy bieganie nago po plaży może uszczęśliwić Cię w każdym wieku i nigdy, przenigdy nie rezygnuj z rozpieszczenia dziewczynki , która pomimo uśpienia ciągle w Tobie gdzieś głęboko tkwi.


I jeszcze jedno . Hormonia rozpoczyna nowy , wielce obiecujący cykl Nataszy Sochy pt „ Matki czyli córki” .  Tak wiele wątków czeka na rozwinięcie, tajemnic na rozwiązanie – że doczekać się nie mogę. Gwarantuję ,że ty też J

wtorek, 26 lipca 2016

IDEALNA – MAGDA STACHULA 

wyd.  ZNAK LITERA NOVA


Cóż to za debiut!!! Zapamiętaj to nazwisko a ja sobie je wrzucam do „śledzonych”. Nawet nie pytaj , dlaczego. Po prostu MUSISZ ZAPAMIĘTAĆ, bo inaczej ominie Cię nowy , świeży, niepokojący dreszczyk emocji .
 Do rzeczy jednak:

Cztery postaci. Małżeństwo, trochę na zakręcie. Niby wszystko gra : dobra praca, stabilizacja, piękne mieszkanie w cudownym Krakowie, pieniądze. Do tego uroda, zdrowie , perspektywy. Sukces .
I coś tu nie gra…. Czas na dziecko a one ciągle się nie pojawia. Kobieta zamyka się w sobie , popada w lekką paranoję, odcina od świata .Z bólem zagląda do wózków innych kobiet, w głowie rodzą się niebezpieczne myśli … 
Mąż – kocha i nadal podziwia – jednak życie i pożycie wg rytmu  płodnych dni , comiesięczne rozczarowanie , niemy wyrzut na pięknej wciąż lecz coraz bardziej obcej twarzy żony – zabija wszelki romantyzm.
Kobieta ma dość dziwne hobby. 
Wiesz, że w każdym prawie większym lub ciekawszym miejscu są kamerki internetowe które jak wizjer w drzwiach pozwalają na bezkarne podglądanie życia ludzi w wielkich miastach?
 Otóż żona, Anita , w taki właśnie sposób spędza wolny czas – po prostu siedzi przed ekranem laptopa i podgląda ludzi na ulicach miast. Jej ulubionym miejscem jest pewien tramwaj przemierzający praskie ulice….
Anita wybiera sobie kilka osób , śledzi ich codzienność, tworzy historie i wciąga się w ich życie. Podglądanie przez Web kamery wciąga i uzależnia ALE czy tylko ona śledzi ? czy przypadkiem nie jest też czyimś celem?

Kolejny bohater tej historii to Eryk, malarz i konserwator starych mistrzów. renowator. I chyba wrabiany jest właśnie w  nieczystą i niebezpieczną  grę.

No i Marta. Tajemnicza pani ginekolog. Piękna, bogata, niezależna ale i wyrafinowana, mściwa, zimna.  Niejasna przeszłość, dziwna zadra w sercu, niebezpieczna osobowość.

Z każdą stroną napięcie rośnie. Nie wiesz , co się wydarzy ale wiesz, że zdarzy się nieuchronnie. Atmosfera gęstnieje choć pozornie nic się nie dzieje… I ku mojemu zaskoczeniu , nie zadajesz sobie pytania „kto zabił” a kto zginie….  Masz już ciarki? Dalej będzie jeszcze lepiej.
To atmosfera jest największym atutem  tej książki. Umiejętnie podsycany nastrój grozy , oczekiwania na nieuchronne zło, stopniowo uwalniany strach. Nie wiesz już którego z bohaterów chcesz ochronić, który będzie wielkim przegranym. Thriller – choć przecież prawie do końca jedyną ofiarą śmiertelną jest zwierzę… a się jednak boisz.  Mistrzostwo , nie ?
No i mamy więc swoją przedstawicielkę nowego nurtu w kryminale – domestic noir . 

Młoda autorka, Magda Stachula ma talent godny największych mistrzów gatunku. Tego nazwiska nie możesz przegapić.  Poprzednio tak czułam się troszkę przy czytaniu  „ W  ciemności”  A.S.A. Harrison.  Sposób pisania – to z jednej to z drugiej perspektywy jest trochę zbliżony . Krótkie , szybkie rozdziały.  Uwielbiam , gdy podczas czytania zostaję przez autora wciągnięta nie tylko w fabułę ale i w świat dźwięków, zapachów, barw – taką umiejętność ma pani Magda. Zachwyciła mnie.

Reasumując tytuł IDEALNA to tytuł wielowymiarowy. Idealna kobieta po spotkaniu z równie idealnym mężczyzną rozpoczynają swoje idealne życie. Jedyny „feler” – bezdzietność  jest modus vivendi idealnej intrygi i stanowi idealny  pretekst w perfekcyjnym planie pewnego mrocznego umysłu. Rozwiązanie jest równie idealne choć… czy istnieje w naturze perfekcyjna zemsta?
Celowo piszę tak enigmatycznie gdyż to IDEALNA LEKTURA NA LATO. Spiesz się, bo mam absolutną pewność, że tak twórcza i ciekawa osobowość jak pani Magda Stachula szybko dostarczy nam nowych wrażeń. Musisz być przygotowany więc jeśli jeszcze nie miałeś w ręce jej debiutu- to pędzikiem do Empiku lub na stronę Znaku.

 Atmosfera jak w filmie Hitchcocka ale to usłyszysz od każdego ,kto przeczytał książkę. Świetny materiał na scenariusz. Poszłabym do kina J .  


Bardzo dziękuję wydawnictwu ZNAK LITERA NOVA za odkrycie przede mną tak obiecującej autorki  ;-)

poniedziałek, 27 czerwca 2016

BÓG ,HONOR ,TRUCIZNA
                 – Robert Foryś

Oj, długo nie pisałam ALE to nie oznacza ,że nie czytałam! Powoli nadrobię te zaległości. Na pierwszy ogień idzie rewelacyjna książka, pierwsza z cyklu GAMBIT HETMAŃSKI , powieść z gatunku płaszcza i szpady  „Bóg , honor, trucizna”

Ludowe porzekadło głosi ,że mężczyzna jest głową w związku a kobieta  szyją, która tą głową obraca. Świetnie rozumiały to cztery niezwykłe kobiety , partnerki i towarzyszki najważniejszych mężczyzn ówczesnej Europy , zdeterminowane w walce o władzę , rozegrały między sobą mistrzowską partię szachów, w których pionkami byli mężczyźni a stawką korona Rzeczypospolitej.

XVII wieczna Rzeczpospolita - związek Marysieński z Sobieskim kwitnie, jeszcze królem jest nieudolny Michał Korybut Wiśniowiecki, niedorównujący w niczym ojcu, słynnemu Jaremie. Jego matka Gryzelda ( znana jako  „wilczyca z Zamościa”)  i żona Eleonora Habsburżanka  intrygami i złośliwościami walczą o wpływy na królewskie decyzje.  Ciche knowania biskupa Prażmowskiego, marzącego o tej najważniejszej watykańskiej tiarze i rola Morsztyna – tutaj polityka nie literata a w tle   niebezpieczeństwo otomańskiego najazdu na Europę – i mamy historię w niczym nie ustępującą powieściom Aleksandra Dumas’a.

Sławę zdobywa się w bitwach i bohaterskich czynach , władzę  - złotem , trucizną i tajemnicami alkowy. Doskonale wie to Robert Foryś. Autor doskonale porusza się w realiach Pierwszej Rzeczypospolitej. Rzeczywiste postaci ukazał z wszelkimi emocjami, słabościami i namiętnościami. Silne i zdeterminowane kobiety, mężczyźni uwikłani w sojusze i zależności , niekiedy osłabieni skrywanymi rządzami, wahający się , zaprzedający honor za władzę. Do tego wartka akcja , szybkie zwroty , mięsiste realia  końca XVII w… Europa w obliczu inwazji tureckiej, rubieże wschodnie nękane przez Kozaków Doroszenki, Tatarów, wojsko przekupne bo bez żołdu od dawna, gwałty , pacyfikacje wsi i miasteczek.

Czyta się wyśmienicie. Odświeżasz sobie  przy okazji wiedzę historyczną i zostaje w pamięci ożywiona barwnymi opisami , energią, żwawą akcją . Teraz to  najlepszy moment na przeczytanie tej książki –  wiele spraw jest zadziwiająco nadal aktualnych – jak choćby to ,że do władzy w Polsze dochodziło się  mówiąc ludziom to , co chcieli  usłyszeć , bez  pokrycia realnego swoich obietnic…. Przerażająca prawda , iż historia lubi się powtarzać i  mimo to nigdy nikogo niczego nie nauczyła,  kolejny raz udowadnia swoje racje…


Jeśli lubisz powieści płaszcza i szpady , jeśli zazdrościsz Anglikom i Francuzom sposobu w jaki promują swoją historię – sięgnij po Roberta Forysia. Mamy wreszcie swojego Dumas’a ,Philippę Gregory czy Druon’a. I jestem z tego dumna. Czekam niecierpliwie na kolejne tomy , bo w założeniu będzie to trylogia.