sobota, 21 listopada 2015

KLĄTWA UTOPCÓW – Iwona Banach.

Dagmara, panna lat 27 , prawie narzeczona niejakiego Filipa , któryż to być może w konopiach był poczęty,  przez kilka dni musi zając się swoim dziadkiem, ksywa Generał. Dziadek w tajemniczych okolicznościach przyrody też,  znika na jakieś zadzidzie na Roztoczu, matka Dagi nagle tchnięta przez  potrzebę wyjazdu relaksacyjno- pielęgnującego do Egiptu znika również informując o tym jedynaczkę by phone, koleżanka Kinia przyjeżdża w odwiedziny i chcąc nie chcąc w intrygę zostaje wmieszana, wszyscy krewni i znajomi królika jak magnes ciągną do Dagi jak mucha ( by nie urazić nikogo ) do odchodów a ona sama zamiast rozkoszować się czasem wolnym z przyjaciółką, rusza w drogę skutkującą obrażeniami duszy , ciała a nawet życia.  No i to skończyć się dobrze nie może tym  bardziej ,że wszyscy w ramach tych nieplanowanych wakacji spotykają się w starym , zrujnowanym zakładzie psychiatrycznym a w okolicy aż huczy o po latach obudzonych  utopcach ,którzy mszcząc się za mniej lub bardziej wydumane winy mieszkańców -znowu krążą po okolicy objadając ich członki żywe i martwe..

Cóż to za malownicza wieś! Toż każdy sąsiad o drugim wie wszystko do dziesięciu pokoleń wstecz! I jeśli jeden dziad drugiemu dziadowi był coś winien – to uwierz, przewinienie obrosło w zdrowe odsetki i nigdy przenigdy zapomniane nie zostanie! Wieś ma swoje prawa i swoją hierarchię wartości. A to wszystko okraszone lokalnym kolorytem przesądów , niesamowicie namieszanych wątków ( nad którymi mistrzowsko jednak autorka panuje!) a w tworzeniu postaci chyba pani Banach nie ma sobie równych .

Nie ukrywam , nie była to miłość od pierwszego zdania. Początkowe zawiązanie intrygi wydawało mi się przesadzone , bohaterki Daga i Kinga – już ograne , typowe a i nikczemna mimoza –narzeczony też znany z innych książek. Nie spodziewałam się więc żadnych rewelacji , zaufałam jednak koleżankom ,które mi książkę poleciły.

No i pojawiły się. Dwie moje ukochane bohaterki. Jak terranova po prostu. Kusiakowa i Ziębowa.
Jestem matką przeterminowanych ich zdaniem córek, więc pomysł na znalezienie im męża zapisuję w kajeciku i podkreślam na czerwono. Cóż za mądrość życiowa się wylewa z ich ust! I dotyka każdej dziedziny życia! Od kuchni ( cudowne podejście do wegetarianizmu) po pożycie damsko męskie. Kocham baby miłością bezkrytyczną i słowa krytyki pod ich adresem nie zniosę.  

Zdarza się, że czytając zaśmieję się głośno ale przy tej książce bawiłam się DOSKONALE i ryczałam ze śmiechu jak bawół i bóbr na zmianę. Łzy leciały mi na okrągło ( ze śmiechu) a przepona też wreszcie poćwiczyła. Moje córki są wściekłe bo spoleruję cały czas , no qrcze potrzeba podzielenia się fragmentami był silniejsza niż zdrowy rozsądek. I tak  przeczytają.
Wielu z Was pomyśli ,że to  „babska” książka z cyku „dla gospodyni i miłośniczki telenowel”. Nic bardziej błędnego . Iwona Banach mistrzowsko operuje specyficznym humorem, ciepło wskazuje typowo polskie i zaściankowe podejście do przesądów, zwyczajów, myślenia pełnego uprzedzeń i ograniczeń. Robi to w sposób nie uwłaczający nikomu, z ogromnym wyczuciem i  sympatią po prostu.

Zdradzę jeszcze jedno. Chciałam podejrzeć koniec ! Rzadko to robię ale ciekawość mnie zżarła  i chciałam wreszcie wiedzieć ,kto jest mordercą. I wielkie rozczarowanie ! Tożsamość zbrodniciela sprytnie bowiem ukryta jest i końcówka niczego mi w zasadzie nie wyjaśniła – grzecznie zdanie po zdaniu musiałam do tego dojść sama. Wielkie więc brawa dla autorki za tak świetne namieszanie intrygi , wątków i postaci  nad którymi do samego końca panuje .

Ogłaszam publicznie świadoma swych słów i biorąca pełną odpowiedzialność – NIE MA LEPSZEJ LEKTURY NA LISTOPADOWĄ PLUCHĘ I PIS W TVP!!!  Jedyna droga ucieczki.


Umieszczam na półce – pod szczególnym nadzorem pożyczam tylko zaufanym i to z odrazą ! ( czytaj : raczej szukaj w księgarni lub bibliotece bo paluszki poobcinam za zagubienie mojego egzemplarza !)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz