niedziela, 29 maja 2016

ZBAWCY MÓRZ I INNE AFRYKAŃSKIE HISTORIE – Adam Leszczyński

Wchodzimy w świat obcych kultur z butą i egocentryzmem białego człowieka. Podświadomie myślimy o Afrykanach jako o „dzikich”, gorszych, zacofanych . Nasi przodkowie wkroczyli na ich teren  bez poszanowania odwiecznych zasad, niepisanych granic , wzajemnych skomplikowanych relacji , obyczajów i religii. Postanowili ich „ucywilizować”, „nawrócić” i ukształtować na swój obraz i podobieństwo – w imię jedynie słusznej religii….Wszak wdzięczni być powinni? Kaganek oświaty , cywilizacji i wiary dostali od białego człowieka?... Co zostało w Afryce po nieudanej próbie podporządkowania tego kontynentu i z jakimi problemami zmierza się współczesna Afryka? Nikt tego nie wie lepiej od Adama Leszczyńskiego .

Dzisiejsza Afryka to nie kompleksy z hotelami all inclusive w których biały człowiek poluje na wielkie zwierzę i przywozi fotki z safari. To tez nie nieliczne enklawy względnego dobrobytu i stabilnych domów , dzieci uczęszczających do szkół i myślących o swojej przyszłości.  Kupując kartę Unicef-u musisz wiedzieć, że produkowane są głównie po to , by uspokoić twoje sumienie – że kupując ją, dokładasz swoją cegiełkę na szkoły czy leczenie dzieci w Afryce. Wszyscy bierzemy udział w tej grze pozorów – zbiórki pieniędzy na budynki pożytku publicznego, studnie, szczepionki , edukację seksualną, walkę z AIDS… Reportaże Adama Leszczyńskiego pokazują nam jednak ludzi Czarnego Lądu jako tych, których najważniejszym imperatywem jest przeżyć tu i teraz, nie za tydzień czy dwa, bo  pewności jutra nie mają. Getta przy wielkich ośrodkach nigdy nie znikną – bo tak jak i w Europie czy Stanach – są źródłem zarobków dla licznych organizacji humanitarnych i w efekcie poprawiają byt jedynie ich pracownikom. Więcej papieru marnuje się na raporty dla utrzymania gry pozorów – że coś robimy w sprawie niewyobrażalnej biedy Afryki niż realnych środków  idzie  na rzeczywiste działanie. Slamsy są też źródłem tanich głosów wyborców(  prosty mechanizm – przyjdź na prelekcje jak szukać pracy a my damy ci dolara ), głosów  o które masowo zabiegają politycy w czasie swoich kampanii.
 12 reportaży- 12 różnych historii o patologii i nędzy , próba zrozumienia i wytłumaczenia nam  przyczyn tego stanu. Jest i historia o Liberii – sztucznym tworze państwowym który w założeniu miał być Eldorado a w efekcie do dziś nękany jest przewrotami wojskowymi, politycznymi , bratobójczymi walkami . Jest historia Malawi perspektywy pracownika giełdy tytoniowej – jedynego towaru eksportowego tego kraju – przyrost naturalny rośnie w postępie geometrycznym a perspektyw brak… I reportaż o „fair trade” i jego drugim obliczu… dla mnie miażdżący moje wyobrażenie o etyce. Kupując cholernie drogą kawę z  powyższym znaczkiem raczej pozbądź się złudzeń, że wspierasz  lokalny wyrób zasilający budżet afrykańskiej wioski.
 Historia budowania polskich studni dość podobna. Szkoły, sale porodowe  niekiedy na pokaz tworzone i otwierane wyłącznie na czas wizytacji sponsora z Europy czy Ameryki… Leszczyński racjonalizuje nam zasady rządzące afrykańskimi bankami , prawami slumsów a nawet ochrony zwierząt. Nie moralizuje. Nie osądza. Tylko twarde statystyki. I jasno wynika ,że malaria zabija więcej ludzi niż AIDS. A HIV nie zostanie powstrzymany bo świat ma fundusze na walkę z AIDS a nie na profilaktykę … Leki dostarczane przez darczyńców są często na granicy ważności , długą drogę muszą przebyć by dotrzeć do adresata i niestety często nie zdążą…

I rozdział o kobietach. O „naprawczym” skutku gwałtów zbiorowych. O trudnych  do pojęcia dla nas zasadach handlu , którego ważnym elementem jest seks a jednak prostytucją nazwać go nie można.
Według szacunków organizacji pozarządowych do gwałtu dochodzi co 17 sekund… kobieta urodzona w RPA ma większe szanse na to ,że zostanie zgwałcona niż ,że nauczy się czytać… 

 Leszczyński otwarł mi oczy na zupełnie odmienny aspekt współczesnej Afryki. Suche statystyki przedstawiane przez pana redaktora pozbawiły mnie złudzeń ,że kupując odpowiedni produkt czy wspierając datkiem dobroczynne ? a może pseudodobroczynne organizacje pro afrykańskie naprawdę zmieniam rzeczywistość. Cóż, specyficzna gra pozorów, prawda?

Nie podróżuję po dalekich krajach jednak uwielbiam o nich czytać. Wychowałam się na przygodach Tomka Wilmowskiego a z wypiekami na twarzy czytałam książki Arkadego Fiedlera czy Ryszarda Kapuścińskiego później Cejrowskiego, Michniewicza czy Pawlikowskiej . Oczywiście programy podróżnicze , przyrodnicze również jak gąbka pochłaniam do dziś. 


I obym , oglądając w TV program o pomocy Afryce i słuchając kojącego głosu Czubówny komentującego sukcesy po kolejnym otwarciu studni , pamiętała o tym, że wszystkim rządzą korzyści: donacje i dobroczynność napełniają brzuchy swoim pracownikom a nam dają złudzenia ,że robimy coś dobrego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz