środa, 2 stycznia 2019


SPRAWA SALZMANNA- MONIKA KASSNER, WYD.SILESIA PROGRESS
 

Dwóm rodzajom książek nie mogę się oprzeć – jeden to historia bohaterów pięknie osadzona w realiach obyczajowo historycznych danego miejsca i połączona z historią sztuki  a druga to ta, gdzie akcja toczy się w miejscach , które dobrze znam. SPRAWA SALZMANNA łączy oba te rodzaje i sprawiła ,że nawet minuty nie zastanawiałam się nad kupnem.
 I decyzja była właściwa.

Mamy rok 1934 i w Świętochłowicach , w piwnicy popularnej restauracji 
„U Mally’ego” od jakiegoś czasu giną najdroższe trunki i artykuły kolonialne. Śledztwo prowadzi równolegle i policja i radca prawny z dzielnicy Lipiny , również detektyw Adolf Jendrysek. Okoliczności kradzieży każą policji wrócić do niedawno zamkniętej sprawy samobójczej śmierci byłego właściciela tego lokalu – Georga Salzmanna. I już nic nie jest takie proste i czarno-białe.

Sama intryga kryminalna już jest wystarczająco ciekawa by sięgnąć po książkę, jednak to , w jaki sposób została opisana oraz osadzona w realiach społeczno-historycznych czasów Autonomii Śląska to majstersztyk.

Chylę głowę przed benedyktyńskim wręcz researchem , którego autorka musiała dokonać. Każda ulica, każda kamienica i każde wydarzenie solidnie udokumentowane i zgrane z przemianami społecznymi tego czasu. Wszak nie tylko to okres niezależności Śląska ale i czas po Wielkim Kryzysie wywołanym załamaniem się rynków w 1929-1933. Trudna sytuacja górników, powstawanie biedaszybów, problem z pracą a co za tym idzie i nasilenie się wszelkiego typu zachowań na granicy prawa.

Wędrujemy za słowami Moniki Kassler po ulicach ówczesnych Lipin, centrum Świętochłowic i zahaczamy też o okoliczne miejscowości. Czujemy i zapachy i atmosferę tych lat.

No i nie można pominąć sprawy najważniejszej – książka w sporej części pisana jest gwarą śląską – szczególnie w częściach dialogowych.

 To , co jest mocną stroną tej książki stanowi też i jej słabość.
Prawda jest taka ,że przeczyta i zrozumie ją tylko dość wąska grupa odbiorców. Osobiście mogę ją sprezentować wyłącznie dwojgu, może trojgu spośród moich znajomych – a chciałabym każdemu.

Niestety nie poradzą sobie bez znajomości gwary i to na dość dobrym poziomie. Młode pokolenie już zupełnie nie zrozumie dialogów. Pomimo , iż w sumie książka jest adresowana do dość wąskiego grona czytelników – polecam z całego serca: daje możliwość zatrzymania się, przeniesienia w świat naszych dziadków i pradziadków, pooddychania przez moment ich atmosferą, wejścia do zapomnianych dziś kafejek, sklepów , miejsc. Taki filmik 3D z możliwością przeniesienia w czasie.

Zbliża się dzień babci i dziadka – sądzę ,że dla wielu będzie to fajny prezent. Ja bym swoim kupiła, gdyby żyli 😉

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz