niedziela, 3 marca 2024



IGOR MITORAJ - POLAK O WŁOSKIM SERCU  autor: Agnieszka Stabro. wyd. REBIS


6 października 2014 roku , w swoim zamku w Prowansji zmarł Igor Mitoraj. 

13 października zamarło Pietrasante, jedno z najpiękniejszych toskańskich artystycznych miasteczek. Czarne flagi zawisły na każdym budynku, dwa dni nieczynne były sklepy , bary , puby...Prezydent Włoch podziękował w Katedrze Wielkiemu Polakowi za czas i twórczość, nie zapomniał o jego wielkim mistrzu -Tadeuszu Kantorze. THE GUARDIAN , LA REPUBBLICA, CORRIE DELLA SERA, głowne wydania Euronews, Londynu, Paryża żegnają największego rzeźbiarza. Tylko z Polski nie dojechał nawet ambasador czy przedstawiciel Ministerstwa Kultury... 

Z nabożnym szacunkiem gdziekolwiek jestem na świecie kontempluję niezwykłe prace Igora Mitoraja. Nie da się ich pomylić z niczyją twórczością, nie da się przejść bez drżenia i emocji.  Niby wiedziałam o nim dużo ale jego biografia, do której usiadłam dopiero teraz, pokazała mi go z zupełnie innej strony. Może nie do końca to biografia, może książka powinna mieć inny tytuł - bardziej śladami Polaka o włoskim sercu , jednak warta jest przeczytania, zatrzymania się i zastanowienia. 

Jakoś polscy artyści na swoim gruncie szczęścia do szacunku i czci rodaków nie mają. Tak jest i z tym największym współczesnym rzeźbiarzem, ukorzenionym w antyku , nierozerwalnym z Michałem Aniołem, kształtowanym przez Tadeusza Kantora ale i F.Felliniego i budzącym skojarzenia z Salvadore Dali . Człowiek który wyszedł z niewyobrażalnej wręcz biedy  sięgną światowych gwiazd. Skromny, delikatny , wrażliwy. Szczodry w sposób dyskretny , dbający o bliskich , hojny dla społeczności . 

W swoim życiu zaznał wszystkiego , losu odrzuconego syna, wyalienowanego chłopaka w szkole, utalentowanego lecz izolującego się studenta , ciągle lawirującego między potrzebą rozwijania talentu i uczenia się a pomocą owdowiałej matce w zapewnienie bytu licznemu dość przyrodniemu rodzeństwu. Los - a nie wierzę w przypadki - postawił mu na drodze Mistrza. Tadeusz Kantor , którego życiorys przypomina w wielu punktach życie Igora, pchnął go w kierunku Paryża i to zmieniło jego życie na zawsze. 

Miał szczęście do ludzi. W swoim życiu był tragarzem, barmanem, kelnerem, modelem imał się wszystkiego by zarobić na chleb ale nigdy nie przestał być artystą. Wybredny wobec ludzi, ostrożny jednak dla grona ludzi którym ufał - zabawny, dusza towarzystwa. 

Z przyczyn trochę i prywatnych miałam w głowie wyobrażenie innego Mitoraja - teraz spojrzę zupełnie inaczej na jego rzeźby i już nie mogę się doczekać wyprawy , którą planuję

W jego rzeźby wpisane są uniwersalne historie ludzkich losów z ich bólem, cierpieniem ale i radością, silnie ukorzenione w antyku ale i jedną nogą we współczesności . Ikarie i centauriony jawią mi się w zupełnie innym świetle. Już wiem skąd ten kolor niebieski :) i małe okienka w rzeźbach z kolejnymi mikropopiersiami. I antyczne głowy owinięte w bandaże. Teraz wiem. 

Uwielbiam odwoływanie się do antyku i mitologii bo to mit objaśnia świat, pomaga uporać się z osobistymi traumami stojąc lekko z boku. Mity obrazują odwieczne zagadnienia nurtujące ludzi - życie -śmierć, miłość-nienawiść, nieuchronność i fatum. I cieszę się ogromnie ,że Mitoraj przywraca należną pozycję mitu w kulturze. A przy okazji daje tyle radości z obcowania z pięknem. 

I teraz już patrząc na postaci kobiece wiem i rozumiem. I kolor niebieski - wiem  i rozumiem. I ręka przytrzymująca stopy , bandaże na głowach , okaleczone ciała - wiem i rozumiem . A każda głowa ma jego podpis... jedyne takie usta na świecie. 

Gorąco polecam bo warto przeczytać :) A potem pobiec chocby na rynek krakowski czy na Świętojańską  w Warszawie  , trochę tych rzeźb Igora Mitoraja, największego współczesnego rzeźbiarza mamy :)