niedziela, 30 grudnia 2018


TWARZ GRETY DI BIASE- MAGDALENA KNEDLER , WYD. NOVAE RES


Adam, blisko czterdziestoletni, neurasteniczny właściciel galerii obrazów na wrocławskim rynku , wiedzie bardzo przewidywalne i uporządkowane życie. Wszak nie może być inne – jego natręctwa, stany lękliwości, uporządkowany harmonogram – nie zniosłyby żadnych zmian. Wąskie grono znajomych i rutyna trzymają go przy życiu a pieniądze jakie zarabia na sprzedaży tzw cepelii dla turystów oraz obrazów różnej wartości są zbyt duże by umrzeć a za małe by żyć. Ale Adam nie narzeka , wręcz to lubi. 

Do jego galerii trafiają obrazy włoskiej tajemniczej malarki – Grety di Biase. Artystka jest zupełnie nieznana jednak talentu odmówić jej nie można- ma oko i wyczucie , choć zdecydowanie nie ukończyła żadnych szkół w tym kierunku. Spośród wszystkich obrazów dwa stanowią swoiste uzupełniające się wzajemnie autoportrety- są przeciwstawne ale stanowią całość i stanowią zagadkę, którą oglądający chce rozwiązać.  Obrazy te całkowicie zawładnęły wyobraźnią Adama i powoli stały się jego obsesją.

Pewnego dnia Adam otrzymuje e-maila od Grety di Biase i ten fakt staje się zaczątkiem bardzo pięknej korespondencji między dwojgiem dojrzałych acz pełnych ( choć z różnych powodów) zahamowań ludzi. Coraz bardziej intymna korespondencja nasycona emocjami sprawia ,że oboje przed sobą się otwierają. On opisuje skrywane lęki, doświadczenia , pierwszą miłość, wspomnienia życia w rodzinie. Ona krok po kroku odsłania swoje zagadkowe i ciężkie życie porzuconej przez matkę dziewczynki, od najmłodszych lat pracującej na swoje utrzymanie, silną więź z opiekunką, stratę, lęki, życie z mężem i ....
To wszystko opisane niezwykle sugestywnie w anturażu uliczek włoskiej Lombardii, zapachu kawy, papierosa i gazety ale przede wszystkim w obcowaniu z wielką włoską sztuką. Greta prowadzi go słowami po miejscach, które były częścią jej życia przez wiele lat, niesamowite włoskie pejzaże, lekko sypiące się , nie odnawiane kamieniczki, kościoły i galerie, włoska historia i dzieła sztuki . Nie przypadkowo wszak to włoska ziemia ukształtowała  największych na świecie artystów oraz mecenasów sztuki. 

Cóż, tak silne  przeżycia sprawiają ,że nawiązuje się między nimi coś więcej niż tylko przyjaźń. Adam , pomimo swych lęków i fobii rusza w podróż życia do Genui by prowadzony słowami z e-maili stąpać po śladach swej wirtualnej ukochanej...

Cóż to za piękna opowieść... Taki ogrom emocji , tak złożone osobowości i jak niezwykle opisane! Każdy z bohaterów ma swój odmienny bagaż doświadczeń i traum jednak wspólna pasja – malarstwo- staje się językiem i środkiem porozumienia. Omawiając w listach do siebie zarówno obrazy samej Grety jak i inne , znane obojgu prace , przemycają wiele historii z własnych doświadczeń i przeszłości i w sumie sprawia to ,że muszą się zmierzyć z własnymi ograniczeniami i otworzyć na siebie. Ich piękne , pełne empatii i uczuć listy otwierają i czytelnika na piękno zarówno ich relacji jak i wszystkich zagadek, niedomówień i niedopowiedzeń tej historii.

Mogę tylko podziękować autorce za tak piękną opowieść. Trzeba niezwykłej wrażliwości oraz skromności by powstała tak piękna książka , która choć zajęła mi tylko parę wieczorów, wrośnie we mnie na dłużej. Już zamawiam kolejne powieści a autorka trafia na listę ważnych dla mnie pisarek.


piątek, 28 grudnia 2018


POKÓJ KOŁYSANEK – Natasza Socha, WYD. EDIPRESSE

O tej książce przypomnę Wam w listopadzie przyszłego roku , tak jak przypomniałam pod koniec listopada tego roku. Dlaczego? Bo to nie jest klasyczna książka, taka , do której sobie siadasz przy kawie czy wieczornej herbacie , dwa wieczory magii i zamykasz ostatnią stronę jeszcze przez parę chwil rozkoszując się opowieścią, która właśnie w twojej wyobraźni się zakończyła...

To specyficzny , piękny i pobudzający wszystkie emocje Adwentowy Kalendarz.
 Przez 24 dni począwszy od 1 grudnia towarzyszyć będziesz osiemdziesięcioletniemu Joachimowi w codziennych przeżyciach związanych z nie tylko obecnym zajęciem ale i porządkowaniem przeszłości , relacji , ustawieniu hierarchii i wartości , które niby zawsze były na swoim miejscu ale troszkę się przykurzyły.

Ponad osiemdziesięcioletni Joachim w życiu nie założył klasycznej , typowej rodziny. W czasach tuż po wojnie jako tzw „złota rączka” zatrudnił się w przytulisku dla osieroconych dzieci i tam wraz z nimi przechodził przez ich lęki, obawy, małe radości. I spotkał niezwykłe osobowości. I Miłość. Nie był jednak gotów na podjęcie decyzji o kontynuowaniu takiego życia , jakie wiódł w „Koralikach” czyli domu dla dzieci porzuconych lub opuszczonych w okresie wojennym. I ruszył w swoją podróż przez morza i kontynenty , nigdzie na dłużej nie zostając, szukając czegoś, co przecież miał tak blisko.

Teraz po latach samotny i schorowany ale ciągle jeszcze czujący potrzebę bycia potrzebnym i pomocnym, zatrudnia się w szpitalu na oddziale neonatologii by w wolnych chwilach , jako woluntariusz przytulać wcześniaki, noworodki . Dotyk ma magiczną moc. Wzmacnia system nerwowy, uspokaja oddech, wspiera rozwój. I tak Joachim codziennie przybywa na oddział , bierze w swoje spracowane dłonie maleństwo i opowiada mu swoje historie.

Tak rozpoczyna się niezwykła bożonarodzeniowa opowieść, która sprawi ,że codziennie uśmiechniesz się i rozpoczniesz dzień od zdrowszej adwentowej”czekoladki”

Książka poruszyła mnie bardzo. Codziennie budziłam się około godziny trzeciej , by uspokoić niecierpliwą ciekawość, cóż to dziś spotka Joachima i jak zakończy się historia sprzed lat, czy jeszcze spotka Helenę?
Magia świąt ma swoją moc. To jedna z najlepszych o ile nie najlepsza historia świąteczna , jaką kiedykolwiek czytałam. Piękna, ciepła i mądra ale bez lukru i przesłodzenia. Wszak u Nataszy Sochy nic nie toczy się i nie kończy w sposób oczywisty....

czwartek, 27 grudnia 2018


SREBRNA ZATOKA – Jojo Moyes, wyd. MIĘDZY SŁOWAMI


Niektóre książki są jak gotowe scenariusze filmowe i czytając je , myślimy obrazami. SREBRNA ZATOKA mieści się dokładnie w tej konwencji. 
 Ciągle jeszcze ukryta przed wielkim biznesem urokliwa zatoka na wybrzeżach Australii skrywa nie tylko walory przyrodnicze. Jest na trasie migracji wielorybów , towarzyszących im często delfinów i innych unikalnych morskich ssaków i ryb. To jest atrakcja turystyczna ale jeszcze nie na tyle głośna , by zakłócała okolicznej społeczności codzienność. 
Nie tylko zwierzęta chronią się w Srebrnej Zatoce przed wścibskim okiem dziennikarzy, turystów i biznesu.  Ludzie również niechętnie rzucają się w oczy.

Maleńki hotelik na samym cyplu zatoki prowadzony jest od trzech pokoleń przez niezwykłe i silne kobiety. Babcia zasłynęła tym,że jako młodziutka dziewczyna upolowała największego rekina , jakiego kiedykolwiek widziano w zatoce i fakt ten zapoczątkował utworzenie muzeum wielorybnictwa w zatoce oraz przyniósł chwilową sławę i czas  prosperity hotelikowi.

Lata świetności hotel ma za sobą. Współcześni wielorybnicy ruszają na swoich malutkich łodziach w ocean z małymi grupkami turystów  już nie z harpunami a raczej zaopatrzeni w najlepsze aparaty fotograficzne. Okoliczne bary swoje malutkie biznesy jeszcze przędą jako tako ale widmo zamknięcia coraz bardziej wyraziste  na horyzoncie.

W taką to społeczność trafia nieprzypadkowo młody wilk biznesu , przedstawiciel bezwzględnej korporacji poszukującej nowych , atrakcyjnych lokalizacji pod sieć hoteli powiązanych z rozwojem sportów wodnych. Mike w swoich markowych garniturach , głową nabitą statystykami i współczynnikami rentowności uosabia to wszystko , od czego niektórzy mieszkańcy zatoki stronią i uciekają...
Jeśli powstanie tu nowoczesny hotel – życie , które do tej pory wiedli mieszkańcy odejdzie. I oznacza to również koniec dla unikalnej fauny i flory . Czy jednak postęp można zatrzymać?

 Budowa hotelu jak otwarta puszka Pandory odkrywa wiele tajemnic. I każdy z bohaterów musi zmierzyć się z nimi sam.

Moyes to niezwykła czarodziejka. 500  stron połkniesz w góra dwa – trzy wieczory. Czyta się szybko , płynnie, krótkie rozdziały z perspektywy rożnych osób sprawiają ,że akcja toczy się wartko, sprawnie i nie możesz się nudzić. I mamy tu wszystko to , co czytelniczki tak lubią – tajemnicę, lęki i demony przeszłości, ucieczkę przed dawnym życiem , próbę odpowiedzenia sobie na pytania – czy z tą osobą jestem gotów przejść resztę życia na warunkach które postawiła? No i mamy też piękny romans a nawet kilka - czegóż chcieć więcej , by oderwać się od pluchy za oknem? 
I wszystko to sobie wyobraźcie w urokliwych okolicznościach australijskiego świata i macie już odpowiedź na pytanie – dla kogo ta książka, czy warto i na jakie stany pomaga 😉
Chętnie zobaczyłabym film na podstawie tego scenariusza. Pewnie byłby piękny !

wtorek, 18 grudnia 2018


Wszystkie kwiaty Alice Hart- Holly Ringland, Wyd Marginesy


Alice ,dziewczynka mieszkająca z rodzicami na odludnej farmie w Australii myśli ,że biblioteka to ogromny ogród w którym – jak kwiaty – rosną napiękniejsze historie w formie książek a ponieważ sztukę czytania opanowała już w wieku niespełna 5 lat , ucieka w ten ogród jak najczęsciej.  A życie jej nie rozpieszcza. Choć jeszcze  malutka i krucha to zna tylko strach, ból i nękanie siebie i swojej mamy. Psychopatyczny ojciec to kocha to nienawidzi, znęca się nad całkowicie podporządkowaną mu żoną , nie potrafiącą obronić ani siebie, ani córki ani nienarodzonego jeszcze kolejnego dziecka. Jedynym miejscem wytchnienia są chwile spędzane pod nieobecność ojca,  z mamą w ogrodzie, w którym poznaje sekretny język kwiatów, który to mama wyniosła gdzies tam z tajemniczej przeszłości i krok po kroku wprowadza w ten świat swoją malutką córeczkę. Drugim miejscem schronienia jest odległa o parę kilometrów biblioteka , do której Alice wymyka się gdy tylko może, boso , przez pola trzciny cukrowej pomimo , iż grozi jej za to kolejna cielesna kara...
W wieku lat 9 Alice traci cały znany sobie świat :dom na brzegu oceanu, rodziców , nawet psa i zostaje oddana pod opiekę babci , o której to istnieniu nawet nie wiedziała...

Alice wkracza w inne życie  , o ktore otarła się jej mama. Z bólu i  przerażenia przestaje mówić.
Na farmie babci w sercu pustyni australijskiej   poznaje kobiety – kwiaty , które za pomocą kwiatów – tak jak kiedyś jej matka- wyrażają swoje emocje i wszystko to , czego nie potrafią bądź nie chcą wyrazić słowami.. Każda kobieta to inna , trudna historia.
Historie dopowiadają sie same... Alice dorasta w tym świecie i wydaje się, że odnajdując babcię i poznając historie rodziców, poradzi sobie i ze swoją traumą...
Czy zdajemy sobie sprawę jak bardzo powielamy wpisane w nas wzorce zachowań? Jak przyciągamy do siebie ludzi podobnych do takich , wśród których wzrastaliśmy ? Jak ciężko uwolnić się od pewnych schematów, jak mocno wyrastamy z korzeni...
Alice , choć cierpiała z rąk ojca, na swój sposób go kochała a po latach przyciąga do siebie mężczyzn do niego podobnych. Czy znajdzie w sobie na tyle siły by zmienic ten los?
400 stron przepięknym językiem napisanej historii. O  przemocy , bólu i traumie ale i o kwiatach, słońcu , potędze miłości i potrzebie bycia częścią grupy. Nic się samo nie rozwiąże, nic samo nie ułoży. By zbudować własne życie trzeba uporać się z trudną wiedzą o własnej przeszłości.
Jedna z najlepszych książek jakie w tym roku przeczytałam. Magiczna, ciepła, niezwykła.
I choć wiele miejsc jest wymyslonych przez autorkę na potrzeby powieści, urzekają dokładnością i pięknem opisów. O kwiatach australii dowiemy się więcej niż z niejednego przewodnika botanicznego.
Każdy zresztą rozdział nosi tytuł innego kwiatu a jego niepowtarzalne cechy odpowiadają wydarzeniom danej części.
Pamiętam ,że podobne wrażenie zrobiła na mnie „Botanika duszy” E.Gilbert.
Książka piękna , starannie wydana , nietuzinkowa okładka , rozdziały , rysunki . Pomimo , iż to debiut bardzo młodej pisarki , napisana jest niezwykle dojrzale, z polotem i erudycją, językiem barwnym, plastycznym, fabuła spójna , wciągająca od pierwszej strony . Pomimo iż pisze o sprawach trudnych – przemocy w rodzinie , osobowościach psychopatycznych , toksycznej miłości to jednak jest w niej wiele czułości , ciepła i siły . Siły kobiet 😉

poniedziałek, 17 grudnia 2018



DO WIGILII SIĘ ZAGOI- Agnieszka Błażyńska , wyd. WIELKA LITERA
 

Miło mi zarekomendować wam debiut na naszej rodzimej, śląskiej scenie publicystycznej . Wspierajmy „swoich” nawet takich , nie z urodzenia a wyboru, tym bardziej ,że Śląsk mimo ,że pisarzy sporo ma , to jednak promować ich nie potrafi. A tę panią warto zauważyć.

Rafał , Henryk, Dominika , Finka i Martyna są singlami w wieku  mniej więcej trzydzieści „+” , zajęci pracą w korpo lub na własny rachunek , w luźnych relacjach damsko- męskich , weekendy spędzają w klubach i knajpach, pozostałe dni intensywnie pracując. Józefina , zwana bardziej współcześnie przez bliskich Finką na lotnisku w Pyrzowicach robi z ukrycia zdjęcie facetowi o dość oryginalnym wyglądzie. Ponieważ chce je wykorzystać w tworzonej właśnie własnej wystawie fotograficznej, postanawia odnaleźć młodego mężczyznę poprzez media społecznościowe. Sprawa wymyka się spod kontroli i od tego momentu wszystko idzie zupełnie odmiennym torem. Ponieważ każda z zainteresowanych osób ma jeszcze dość charakterystycznych i silnych przyjaciół – intryga się zagęszcza.

Cóż, lekka , łatwa i przyjemna fabuła , bardzo silnie osadzona w realiach współczesnego świata opartego o potęgę przekazu  facebookowego i społecznościowego,ukazująca  typowe środowisko tej grupy wiekowej. Powierzchowne relacje często skrywają potrzebę silniejszych związków, praca w korpo i potrzeba niezależności pozornie dysonans jednak i sposób na życie, pogoń za kolejnymi wyznaniami – brzmi znajomo?

Dużym atutem jest nieoczywiste zakończenie – jeśli spodoba ci się książka, masz szansę przeczytać część drugą, nad którą to autorka już podjęła pracę.

niedziela, 16 grudnia 2018


RZEŹNICY I LEKARZE-makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera- LINDSEY FITZHARRIS, wyd. ZNAK , LITERA NOVA


Idziesz na zakupy do Lidla i kupujesz płyn do płukania jamy ustnej Listerine, nawet nie zdając sobie sprawy ,że w nazwie tego produktu zachowane jest nazwisko chirurga ,który życie całe poświęcił na to , by udowodnić ,że antyseptyka jest równie ważna jak sama operacja . Firma Johnson&Johnson zbiła majątek na wykupieniu jego formuł na produkty odkażające, rozpowszechniając je tak bardzo ,że markę do dziś  znamy ale wybitnego chirurga już nie

 Ale od początku

Początek XX wieku w chirurgii to czas ogromnej śmiertelności , marnych szans przeżycia, gangreny, ropnicy, róży i posocznicy . Chirurdzy traktowani jako gorszy sort lekarzy , często niepiśmienni , jak rzeźnicy kroili na potęgę swoich pacjentów ( bez znieczulenia) licząc na to ,że jeśli przeżyją samą operację , to nie zabije ich któraś z plag szpitalnych. Nawet o szpitalach mówi się "domy śmierci" a nie miejsca wyleczeń. Ropienie rany nie traktowane było jako zakażenie i infekcja a raczej symptom gojenia się . Chirurg odcinał kończyny na na akord, asystenci mierzyli mu czas  a przerażony pacjent przywiązany do stołu, trzymany przez innych pomocników często konał już na stole. Chirurg używał tych samych narzędzi do każdego pacjenta , nawet ich nie myjąc. Z prosektorium lekarz w tych samych ubraniach przechodził obok na sale operacyjną i kroił żywego człowieka... Szpitale głównie zbierały żniwo wśród biednych ludzi, gdyż zamożniejsi wybierali dokonywanie zabiegu we własnych domach, na stołach jadalnych ale bez atmosfery i powietrza szpitalnego , które to obwiniano o przenoszenie posocznicy i nadmierną ilość zgonów.

Joseph Lister, syn kwakra, skromny i pracowity człowiek od zawsze miał słabość do mikroskopu. Nigdy z nim się nie rozstawał i badał każdą dostępną tkankę . Jego wieloletnie badania, upór a wręcz determinacja doprowadziły do wniosków ,że za infekcje odpowiadają zarazki, drobnoustroje, które można pokonać za pomocą środków antyseptycznych. Jego odkrycia były tak rewolucyjne ,że wiele środowisk medycznych zakazało jego metod. Lister nie zrażając się złą opinią , mając wsparcie w swoim ojcu i teściu , kontynuował i poszerzał swoje badania. Przyjaźń i współpraca z Ludwikiem Pasteurem tylko umocniła go w przekonaniu ,że równie ważna jak biegłość chirurga jest dbałość o sterylność przeprowadzonego zabiegu i rekonwalescencji.

Pomimo niechętnego środowiska lekarzy w Londynie , Paryżu i Stanach Zjednoczonych, kontynuował z sukcesem swoje badania w Edynburgu i Glasgow. Niestrudzenie operował z sukcesem i przeżywalność jego pacjentów przy zachowaniu jego standardów , ciągle rosła.
Wychował spore grono uczniów zapatrzonych w niego jak w obraz. Zmienił oblicze medycyny, zmienił rzeźników chirurgów w szanowanych lekarzy.Bez niego dzisiejsza medycyna wyglądałaby zupełnie inaczej.

Książka napisana z rozmachem , łączy ogrom wiedzy z niezwykle przystępną formą, poczuciem humoru i błyskotliwością. Jeśli podobały Ci się książki Jurgena Thorwalda ( stulecie chirurgów itp) to jest to książka dla Ciebie. Mnie spodobała się ogromnie .


DZIECI KSIĘŻY -NASZA WSPÓLNA TAJEMNICA. Marta Abramowicz , Wydawnictwo Krytyki Politycznej


Ta książka musiała powstać. Kościół jaki znamy, jaki pozostawił po sobie JP2 odchodzi do przeszłości. Nie da się utrzymywać fikcji i pustej fasady bo Kościołem jesteśmy my, wierni a nie instytucja i hierarchia , która zrobiła z niego własne dominium. Tylko prawda i postawienie pewnych spraw jasno i twardo , pozwoli odrodzić się temu, co ważne.

Jeśli szukacie sensacji to ją znajdziecie , ale nie taką , na jaką liczycie.
Marta Abramowicz bardzo rzetelnie i bez emocji , bez zbędnego dramatyzowania przedstawiła stan faktyczny polski parafialnej , stanowisko a raczej brak stanowiska wyższych rangą duchownych oraz przerażającą prawdę o zaściankowości polskiego społeczeństwa.

Bo to ,że księża dzieci mają – wiemy niby wszyscy. Że na parafie na wakacje niekiedy przyjeżdżają „kuzynki” z dziećmi ( dziwnym trafem zawsze bez mężów?) to też wiemy. Że księża wyjeżdżają na wakacje często zagraniczne i nikt tam nie wie ,że są księżmi , to też wiemy.

Co jest szokujące? Ano stanowisko matki Kościoła. Gdy wybucha afera , ksiądz ma z panią , panną, dziewczyną dziecko to .... właśnie. Problemem nie jest ani dziecko ani jego matka. Najważniejsze , by ksiądz został księdzem, bo w końcu sami go wyhodowali, jest częścią instytucji. Matka i dziecko dla hierarchów NIE ISTNIEJĄ . Chodzi wyłącznie o to , czy i gdzie księdza przeniosą.... Byle pozostał w środowisku , w którym nikt o nim i jego przeszłości nic nie wie. Ksiądz wie ,że ma oparcie w instytucji pod warunkiem że nie będzie robił większych problemów . Hierarchia broni swoich. Na etapie seminarium już kleryków odziera z pewnych wartości jak odpowiedzialność za drugiego człowieka, za nadużycie zaufania i miłości kobiety i dziecka. Trenowani są do zawodu. I mają być częścią maszyny. W zamian kościół przymyka oczy na ich kontakty , na ich wyjazdy, na nadużycia.I zawsze ich będzie bronił.  Podwójna moralność – jedna ogólnoludzka druga instytucjonalna. Pierwszą załatwia spowiedź, drugiej instytucja nigdy nie odpuści.
( przykład z naszego podwórka? apb Paetz, do dziś krzywda mu się nie dzieje a sprawę załatwiło wg instytucji NIE PRZYZNANIE SIĘ DO WINY a lakoniczne : pewne moje serdeczne gesty mogły zostać opatrznie zrozumiane...)

Ale nie to na mnie zrobiło największe wrażenie w książce pani Marty.

Najbardziej szokujące dla mnie były dokumenty przedstawiające, jak kościół przez lata urabia naszą moralność  podejście do hierarchii, które nie ma nic wspólnego z tym, o czym czytamy w Piśmie Św.

Do dnia dzisiejszego – szczególnie widać to w wypowiedziach wielu pseudo katolickich polityków i hierarchów kościelnych – powołują się na pisma ojców kościoła , którzy swoje teorie snuli na podstawie swojego , nie zawsze bogobojnego życia a nie Biblii

No i kwiatuszek.  Historia Uty Heinemmann, córki prezydenta RFN , Gustava Heinemmanna, pierwsza kobieta na świecie, która uzyskała habilitację z teologii katolickiej . Wykładała na różnych uczelniach. Jako pierwsza kobieta otrzymała w 1970 r profesurę i katedrę teologii katolickiej na uniwersytetach w Duisburgu i Essen, gdzie wykładała Nowy Testament i starożytną historię Kościoła. Pomimo iż kierowała katedrą i uzyskała profesurę  za swój krytyczny stosunek do dziewictwa Marii Panny już po urodzeniu Jezusa oraz za krytykę pism Alberta Wielkiego, została swoich przywilejów pozbawiona, odsunięta od kierowania katedrą, najchętniej kościół zabroniłby jej wypowiadania się choć nikt otwarcie do polemiki z nią nie stanął. 
Przyjaźniła się wiele lat z kardynałem Ratzingerem, była spokrewniona z prymasem Glempem.... Teologicznie nikt nie był w stanie zbić jej argumentów ale i tak zapłaciła za bunt swoją cenę.
Nadal jest aktywna w mediach i publikacjach. Niezwykła , odważna kobieta.

Książka Marty Abramowicz otwiera oczy na wiele spraw. Myślę że to doskonała lektura dla ludzi patrzących obiektywnie , szerzej i wyżej. Krytyczniej.  

Polecam uważnej lekturze szczególnie kobietom, bo kolejny raz Kościół i polityka w imię „naszego dobra” próbują układać nam świat ...

sobota, 1 grudnia 2018


NAMIĘTNOŚĆ PACHNĄCA TERPENTYNĄ- ANNA KASIUK, WYD. NOVAE RES


Piękna okładka i świetne recenzje sprawiły ,że z niecierpliwością oczekiwałam na pojawienie się mojego zamówienia z Bonito. Tym bardziej ,że mój dom od lat przesiąknięty jest zapachem terpentyny i farb. Ale do rzeczy .

Sabina bardzo wcześnie ruszyła w dorosłe życie. W wieku lat niespełna 16 związała się z sporo starszym artystą malarzem, wkrótce ciąża doprowadziła do formalizacji związku i prawie dziecko urodziło dziecko. Doświadczony , opiekuńczy i odpowiedzialny Jeremi dbał o nie obie, rozpieszczał , uczył dorosłego świata. Szczęście trwało krótko – po trzech latach sielanki , Sabina została wdową.

Poznajemy ją w momencie , gdy jest już matką studentki – po ojcu artystki - ale i młodej kobiety odkrywającej właśnie swoją tożsamość także seksualną . Ponadto Sabina jest uznaną pisarką , pomimo ponadprzeciętnej urody  i warunków fizycznych , nadal jest singielką w ścisłym związku ze swoją mamą – również wdową.

Koniec roku akademickiego i zbliżające się wakacje, złamana noga mamy  , premiera kolejnej książki – to wszystko sprawia ,że dom , w którym Sabina mieszka zaroi się od ludzi a ich wzajemne oddziaływania ukażą prawdziwy obraz skomplikowanych relacji między poszczególnymi bohaterami.
Co jest prawdziwym powodem tego ,że Sabina mimo 20 lat od śmierci Jeremiego , ciągle przeżywa traumę utraty? Czy relacje na linii mama – córka mają jakieś drugie dno? Czy natura Sabiny obudzi się z uśpienia i sprawi, że ponownie poczuje się kobietą i kochanką?

Myślę ,że książka spodoba się kobietom w podobnym wieku do Sabiny , które czują się chwilami samotne, marzą o spotkaniu kogoś , niekoniecznie na całe życie ale na ognisty romans na pewno.
Literatura typowo kobieca z dość mocnym wątkiem erotycznym, który odgrywa tu niebagatelną rolę.
Dla wielu kobiet może to być niezła odskocznia od domowych obowiązków i dodatek do wieczornej lampki czerwonego wina.