niedziela, 30 października 2016

 SIOSTRY, PRZYJACIELE I RYWALE – Agnieszka Krawczyk , wyd. Filia

Kiedy za oknem zieje nienawiścią – czytaj zimno , mokro i beznadziejnie, okryć należy się  kocem, w kubku mieć ciepłą herbatkę a w ręce kawał dobrej , ciepłej i grubej powieści. I tu mam dla Ciebie propozycję.

Agnieszka Krawczyk – pisarka wszechstronna, gdyż ma w dorobku i kryminały i powieści, romanse i komedie obyczajowe ze zbrodnią w tle ;-) w najnowszym cyklu           „ Czary codzienności” zabiera nas w rejony o których często śnimy, relacje ludzkie o których marzymy, emocje i wydarzenia wciągające i angażujące nas dogłębnie.

Agata Niemirska, młoda , atrakcyjna, samodzielna finansowo ,wspierana przez rodzinę i narzeczonego śmiało patrzy w swoją przyszłość. Jedna tylko sprawa mąci niekiedy jej myśli – niewyjaśnione  okoliczności rozstania się jej rodziców , zniknięcia mamy .Druga żona ojca jak może daje jej ciepło i wsparcie, traktuje tak samo jak swoją własną córkę lecz… bywają chwile , gdy Agata czuje lekkie ukłucie żalu , że jej prawdziwa matka jej nie chciała, zostawiła… Pewnego dnia  Agata odbiera telefon  który zmienia jej życie – nieznany mężczyzna informuje ją o śmierci matki i terminie pogrzebu, prosi o przyjazd i uporządkowanie spraw formalnych …

Trafiamy więc z Agatą do Zmysłowa , małej miejscowości rekreacyjnej pomiędzy Cieplicami a Krynicą, gdzie jak to w małym miasteczku wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. W tej wyprawie towarzyszy jej nie zapracowany narzeczony ( choć przecież powinien ?) a siostra, Daniela, córka z drugiego małżeństwa taty,  ambitna pani tłumacz .  Prawdziwa matka Agaty prócz małego domku zostawia jej jeszcze jedną tajemnicę do rozwikłania – małą dziewczynkę, przyrodnią siostrę, która od tej chwili jest sama na świecie, bez opieki , bez wsparcia. I tak mamy już komplet trzech sióstr, z którymi przez kolejne ok. 1000 stron przejdziemy przez mniejsze i większe problemy emocjonalne, socjalne, towarzyskie i prawne -za to w ciepłej atmosferze i w malowniczej, górskiej  okolicy  J
Kartka po kartce odkrywamy tajemniczą przeszłość matki Agaty, motywy , dla których kiedyś ją opuściła, historię Tosi, siostry o której ojcu nic nikt nie wie. Wydarzenia mocno wpływają na  plany życiowe obu starszych sióstr – praca jednej i drugiej staje pod wielkim znakiem zapytania , sprawy uczuciowe ich obu  się komplikują a  życie jednak się zmienia , nabiera barw, emocji, zapachów.  Siłą sióstr jest ich więź, autentyczna, mocna. Te relacje przyciągają do nich ludzi o dobrych , jasnych , uczciwych ale…

Siostry powoli wsiąkają w lokalną społeczność- mają w koło przyjaciół ale i wrogów. Mają coś, czego ludzie wpływowych kręgów pragną. Tylko wspólnie mogą przeciwstawić się problemom- czy znajdą tyle sił? 

Drugi tom kończy się petardą, oby szybko Agnieszka Krawczyk dopisała trzeci , bo napięcie mocno potęguje moją ciekawość.


„Czary codzienności” czyta się bardzo dobrze, szybko , lekko. Agnieszka Krawczyk ma kobiece pióro – i nie jest to żaden przytyk, wręcz przeciwnie. Dla mnie oznacza to wszystkie najcenniejsze pierwiastki kobiece, których szukam w powieści – delikatność, empatię, wrażliwość, wyczucie. 

Poszukiwanie korzeni, bez których nasza tożsamość ciągle kuleje, określenie granic akceptacji bądź nie-akceptacji zachowania innych wobec nas, dojrzewanie do radykalnych decyzji, wybaczanie ale nie zapominanie – to wszystko tu znajdziesz.  Idealna lektura na długie , jesienne wieczory. 
Czekam na trzeci tom. Kiedy? 

Harry Potter i Przeklęte Dziecko – J.K. Rowling wyd Media Rodzina

Pewnie nie wiecie ,że jestem absolutnie bezkrytycznym fanem Harrego Pottera?

No to już wiecie. Generalnie mam w nosie wszelkie krytyczne uwagi wobec pani Rowling, wobec serii o Harrym Potterze i w głębokim zadzidziu mam  lamenty i utyskiwania na formę i treść  ósmej części Harrego a właściwie pisemnej formy scenariusza sztuki teatralnej . Cóż , jak kocham to na zabój i do końca.  I będę bronić swojej miłości jak niepodległości ;-)

Jak wiecie Harry łatwo w życiu nie miał , zmagał się z odrzuceniem , niezrozumieniem, ogromną odpowiedzialnością na nim ciążącą itp. . I jako dorosły człowiek ten los wcale mu się nie odmienia.

Pewnie po traumatycznym dorastaniu powinien lepiej porozumieć się z nastolatkami – a w tym wieku teraz są jego dzieciaki… Niestety  nie jest łatwo być synem samego Harrego Pottera szczególnie gdy nie wykazuje się nadzwyczajnych umiejętności , zdolności czy geniuszu. Z tym piętnem przychodzi  się zmierzyć synowi  Albusowi , równie wycofanemu i może nawet bardziej samotnemu niż tato . I kto by pomyślał ,że jedynym jego prawdziwym przyjacielem okaże się syn Draco, Scorpius .

I jak to u Rowling bywa niebezpieczeństwo przychodzi z najmniej spodziewanego kierunku, zagraża całemu światu czarodziejów , ociera się o namieszanie również w mugolskich bytach…

Ponowne spotkanie z prawie wszystkimi bohaterami z poprzednich części, świetnie napisane dialogi , dobrze skonstruowana akcja, to wszystko dało mi ogromną radość na cały wieczór.
 Jasne ,że forma powieści zadowoliłaby mój gust bardziej , jednak nie uważam ,że scenariusz jest kiepski.
Rowling potrafi pisać barwnie , soczyście, z zaangażowaniem i na emocjach. Nawet forma wyłącznie dialogowa jak  widać jej nie spłyca. Nowy gatunek pisarski-nowe wyzwanie ale i odcięcie się od wyraźnej kontynuacji tamtego cyklu. Ósma część jest raczej pisana nie po siódmej  a trochę obok cyklu. Daje alternatywę , autorka zastosowała  „efekt motyla” lub inaczej  zgodnie z arabskim przysłowiem – ruszyłeś ziarnko więc zmieniłeś pustynię – pokazuje, co naruszenie jednego z elementów przeszłej układanki sprowadziłoby na obecne wydarzenia. Świetny zabieg sugerujący właśnie odmienne konsekwencje. W każdym razie jak i w poprzednich książkach ,ostatecznie wygrywa spryt, przyjaźń, siła wspólnego działania, lojalność i poświęcenie jednostki dla dobra wspólnego. Nie szukam więc słabych stron. Dobrze się bawiłam. Nie podejmuję też żadnej polemiki  ;-)
Przez lata wierna byłam , jestem i będę. Każdą kolejną część kupię, przeczytam i opieczętuję własnym exlibrisem J I tyle w temacie.

Bawiłam się przednio. 
Tobie też tego samego życzę. 
Bo Harry to zabawa dla pokoleń - obok dumna członkini Armii Dumbledora , studentka 

piątek, 28 października 2016

PRACOWNIA DOBRYCH MYŚLI – Magdalena Witkiewicz , wyd.FILIA

Pamiętasz scenę z filmu „Jedz , módl się i kochaj” gdy Julie Roberts siedzi sama w rzymskim pokoju , robi wykwintne śniadanie , w tle muzyka poważna a ona wypowiada wyraźnie , ucząc się każdej sylaby „ JESTEM SAMA”.
To mój ukochany film.

No i teraz ja uczę się życia na nowo.
Córki – 2 tys km ode mnie , so many borders, so many countries… ,
 Druga część rodziny zmieniła galaktykę. Oby tam znalazł wytchnienie , którego tu nie miał…
Zostałam sama.

I piekielne zajęte życie mam.
Uczę się wielu rzeczy.

- jak przetrwać dzień odzywając się tylko do psa
- jak ugotować obiad choć raz w tygodniu tylko dla jednej osoby
- jak nabrudzić w domu by móc posprzątać
- co zrobić by kiedykolwiek pralka/zmywarka była na tyle zapełniona , by móc ją włączyć?
- jak pójść sama do kina?
- jak wypić w kawiarni kawę nie czując zaintrygowanych spojrzeń obserwujących mój każdy ruch?
- jak dobrze się bawić samotnie choć w tłumie na koncercie? W teatrze? na przyjacielskich spotkaniach ?

Niektórzy zaprzyjaźniają się z telewizorem czy radiem, dobra zmiana jednak skutecznie ten pomysł mi wybiła z głowy , więc….

Chciałabym zamieszkać na Przytulnej 26 . I spotkać osiemdziesięcioletnią Panią Wiesię, która zauważyłaby smutek w źrenicy , bo nawet oko wyćwiczyłam  tak , by wyglądało radośnie..

I mijać Floriana ( Alka ? ;-) ) , który pod pretekstem selekcji kwiatów do wyrzucenia – dałby mi jeden ( z tych pozornie do "utylizacji") u gralibyśmy w grę – udaję ,że nie wiem, czego potrzebujesz , udajesz, że wierzysz, że to kwiat do kosza…

Szalona , humorzasta Grażyna, artystka z emocjami na twarzy i w obrazach, Giga , dla której szklanka jest raczej w połowie pełna a nie pusta, Tomasz, Zbyszek , Ewa i Norbert – patchwork – który otulił mnie ciepło w dość  kiepskie , ostatnie dni.

Na razie sama kupuję sobie kwiaty J -ktoś przecież robić to powinien J

Wszyscy jesteśmy w głębi spragnieni takich sąsiadów , prawda? Pragniemy bliskości, zrozumienia, ciepła. Zainteresowania. Dzielenia się .

W czasach , gdy skrzynki pocztowe otwieramy tylko po to, by wysypały się z nich rachunki i reklamy, życzenia urodzinowe wysyłamy sms-em, spotkania towarzyskie wyłącznie przy okazji i w biegu, rozmowy głownie o pracy , polityce a coraz mnie o uczuciach i stanach – taki zestaw sąsiadów z Przytulnej powinien na receptę być przepisywany każdemu  ;-)

Bo.. zapuka , gdy źle, poratuje nalewką „dla zdrowotności” , gdy usłyszy kichanie na klatce schodowej, zaprosi na kawę i pożyczy cukru.
I świat cieplejszy, przytulniejszy się robi a problemy bardziej oswojone.

Magdo , bardzo Ci dziękuję.
Pisz drugą część.  Potrzebuję jej.


czwartek, 27 października 2016

ROZDROŻA , W OBCYM DOMU- Sabina Waszut , wyd Muza

Każdy region ma swoją odrębność ale nie od dziś wiadomo ,że Śląsk jest specyficzny . Tą ziemię ma się w sobie, kocha się lub nienawidzi , rośnie w nas, Ślązakach i rozrasta się na wszystkie organy.  Gdy wyjeżdżamy  , uciekamy , wyprowadzamy się – na serca dnie ziarno Śląska zostaje i kiełkuje, rośnie   w najmniej oczekiwanych momentach .  Jesteśmy nieufni, zdystansowani, cenimy pracę, godność, dom , rodzinę i kościół. Łączność z pokoleniami mamy choćby przez celebrę niedzielnych , najchętniej tradycyjnych obiadów, sobotnie gruntowne porządki, mycie okien a panowie samochodów.  Odrębny język, zwyczaje , potrawy.  I tak przez wieki…

Sabina Waszut- moje tegoroczne odkrycie – napisała niezwykłą sagę rodzinną. W dwóch tomach „Rozdroża” i „ W obcym domu” zawarła kawał bardzo trudnej historii tej ziemi ukazanej poprzez losy dwójki młodych ludzi – ona , Niemka – on Polak – ale przecież oboje Ślązacy.

Sophie , młoda Niemka , najstarsza z rodzeństwa, od najmłodszych lat przeznaczona jest w rodzinie do opieki nad młodszym rodzeństwem . Rodzinie żyje się ciężko , choć są właścicielami kamienicy – jednak mnogość obowiązków i widmo zbliżającej się wojny sprawia, że rodzina ledwie ma co do garnka włożyć . W kamienicy żyją obok siebie – jak to na Śląsku- Polacy, Ślązacy, Niemcy i Żydzi, choć tych ostatnich jakby coraz mniej… Jedno z mieszkań zajmuje Władek , syn powstańca śląskiego, mieszkający z matką.  Kryzys gospodarczy, problemy z pracą , widmo nadciągającej wojny – to wszystko utrudnia ale i hartuje miłość ,która rodzi się między Sophie i Władkiem. Życie staje się niebezpieczne , więc po krótkich zaręczynach w maju 1939 r młodzi decydują się na ślub. Jak się domyślacie szczęście nie trwa długo , mobilizacja , Władek trafia do wojska polskiego.
I choć jest polakiem , synem powstańca – już od początku inni współtowarzysze traktują go – ale i innych Ślązaków – z lekką nieufnością. Bo tak jak przed wiekami dla Polaków  Ślązacy to Niemcy a dla Niemców –Polacy. Co tu dużo gadać- przecież nawet dziś pewien wysoko postawiony prezes tak uważa, czyż nie ?

Po klęsce wrześniowej Władek dostaje się do niewoli  niemieckiej, po jakimś czasie siłą Niemcy wcielają go do Wehrmachtu. Typowe śląskie wojenne losy…

Sophie tym czasem musi walczyć o utrzymanie zarówno siebie , jak i swojej rodziny oraz teściowej – co nie jest łatwe. Zostaje wywieziona do Pszczyny , gdzie zatrudniona w urzędzie jako stenotypistka próbuje po prostu przetrwać. Z okien widzi i czuje dziwny dym unoszący się na horyzoncie z tajemniczej „fabryki nawozów chemicznych” w Oświęcimiu…

Wiatr historii zmienia los wojny, szala zwycięstwa przechyla się w drugą stronę, Sophie grozi kolejne , równie wielkie a może nawet większe niebezpieczeństwo ze strony „wybawicieli”
O tym jak wyglądało wyzwalanie Śląska niewiele się mówi. Brutalny przemarsz wojsk radzieckich przez Śląsk jest wielką , nigdy nie zaleczoną raną tej ziemi . Kobiety śląskie ( tak jak i niemieckie ) są milczącą ofiarą tej wojny , nigdy nie pomszczone, za tę zbrodnię nigdy nikt nie odpowiedział.
„Czerwonoarmiści , kobiety niemieckie są wasze” – z takim hasłem ruszyli wyzwalać Europę…

I Sabina Waszut z szacunkiem , bólem i niezwykle taktownie ten temat również podjęła…

„W obcym domu” to kontynuacja losów Sophie – Zosi i Waldka, któremu po długiej  tułaczce po całej Europie , udaje się wrócić żywym do domu.
Dwoje młodych ludzi, niby małżeństwo od 5 lat a tak naprawdę nie znający się dobrze – próbuje pozszywać swój los na nowo , poukładać życie z rozbitych kawałków a nie jest to proste.
I znowu widzenie Śląska jako ziemi niemieckiej – nie pomaga. Procesy „rehabilitacji” , udowadnianie kwadratury koła, odpowiedniki naszej lustracji itp. I ani Zosia – z pochodzenia Niemka, ani Waldek – syn powstańca – nie jest traktowany przez nowe władze lepiej.

I usłyszymy tu o wywózce śląskich górników w głąb ZSRR.. oraz o tym, czym był „obóz pracy” na Zgodzie w Świętochłowicach. Nikt jeszcze w powieści tej tematyki nie ruszył.

Nie chcę opowiadać fabuły , masz po prostu te dwie książki, które czyta się jednym tchem przeczytać.

Dla mnie to nie tylko powieść , romans czy kawał historii. Sabina Waszut poruszyła najdelikatniejsze skrawki mej pamięci, odkurzyła i poukładała w jedno puzzle wiedzy o mojej rodzinie , to co usłyszałam od  babci, jej sióstr, różnych osób.

Na Śląsku mówi się, że są ludzie pnioki, krzoki i ptoki. Pnioki to ci z dziada pradziada z tej ziemi, kszoki to przyjezdni ,którzy dopiero są pierwszym pokoleniem , ptoki- ci którzy przyjechali za pracą ale gniazda nie założyli , polecieli dalej . A ja ? ja jestem basztardem  - mieszańcem, czy zdaniem niektórych po prostu kundlem. Czuję się jednak związana z śląską nogą mojej rodziny oraz z tym, że tutaj spędziłam całe swoje życie.  A ta śląska odnoga to właśnie poplątane losy – jeden dziadek Niemiec ,ale pradziadek powstaniec śląski…  Babcia miała sporo sióstr. I jedne były żonami Niemców a inne Polaków , jedna dość wysoko postawionego komunisty polskiego , ściętego w Bytomiu tuż przed wycofaniem się Niemców. W czasie wojny wspierały się , pomagały sobie ale i kłóciły , bo każda stawała po stronie swojego „chopa”- to wyniosły przecież z domu… Czuję więc ,że ta saga jest i o mojej rodzinie.  Poruszyła mnie głęboko i mocno. Wbiła w fotel na długie godziny.  Uświadomiłam sobie , jak wiele ze Śląska jest we mnie , jak i co przekazałam swoim córkom. Te zwyczaje, potrawy , które dopiero doceniły wyjeżdżając stąd, te zapachy, odgłosy, wszystko.   Ta książka „poukładała” mi w głowie to , co porozrzucane było w całej mnie. O czym wiedziałam ,ale jakoś sobie do tej pory tego nie uporządkowałam. Dzis czeka mnie niezwykłe przeżycie- spotkanie z autorką. A do książek już stoi kolejka moich koleżanek a przede wszystkim ich matek. Mojej też.

Wiem, że często polecam ksiązki , którymi się zachwycam ale te są inne. Bez nich nie zrozumiesz Ślązaków, którzy w tej naszej polskiej układance, są puzzlami nie z tego pudełka trochę. A los i historia bywa dość pokrętna – dziś  ponownie słyszymy o „zakamuflowanej opcji niemieckiej” i o tym ,że trzeba stąd ludzi wymieszać bardziej, rozbić, upokorzyć. …

poniedziałek, 24 października 2016

MASKI ZŁA – Iwona Banach , wyd. Szara Godzina

Oj, nie jest to literatura łatwa , miła i przyjemna. .. oj nie.  Będzie Ci się śnić po nocach i długo po zakończeniu przyciągać myśli i uwagę.  Jednak warto. Poznaj moje zdanie , dlaczego.

Każda rodzina ma swego trupa w szafie – każda mieścina ukryty ściek, którego chciałoby się pozbyć, przez zatarcie w pamięci . Przed niezałatwionymi sprawami jednak uciec się nie da, przeszłość prędzej czy później nas dopadnie a niekiedy przypadek zmusi do rozliczenia…

Zawiszyn – takie zadupie na mapie polskich miasteczek , niewielka społeczność w której to każdy o każdym wie prawie wszystko, dziura w której ważniejszy od Boga jest wójt, lekarz i ksiądz. I ludzie  żyjących z świadomością, że kiedyś, dawno temu coś było nie tak…ale bezpieczniej zapomnieć. Zabójstwa trzech starszych kobiet uruchamiają machinę domysłów, wspomnień, podejrzeń.  Część udaje ,że nie pamięta, część nie chce pamiętać, ktoś zamiata pod stół… 

Poszukiwania wspólnego mianownika tych zbrodni doprowadzają śledztwo do spraw z przeszłości , tajemniczego „instytutu” który kiedyś tu działał i w dość tragicznych oraz niewyjaśnionych okolicznościach nagle zakończył działalność. Ale są ludzie, którzy pamiętają, są pytania bez odpowiedzi a o zatarcie zbiorowej pamięci o faktach starają się najbardziej wpływowi mieszkańcy miasteczka…

Równolegle z wątkiem śledztwa toczy się historia tajemniczej dziewczynki, Katarzyny Kunz , w której psychice chowa się więcej niż jedna osobowość  a pod wpływem tajemniczych wydarzeń powoli poznajemy traumatyczną historię toksycznych relacji rodzinnych , z którymi przyszło się zmierzyć jej jako dziecku…  Instytut, leki, trauma, strach

Szok, zdziwienie , przerażenie ale i niezwykle dogłębna analiza chorej osobowości . Po tej książce nic już nie będzie takie samo. Wciąga jak narkotyk, do końca szukasz odpowiedzi … Skończyłam czytać już ponad tydzień temu a jednak ciągle we mnie siedzi emocjonalnie – to chyba najlepsza rekomendacja.

Poznałam Iwonę Banach jako pisarkę komedii kryminalnych i aż do przeczytania  powieści „Chwast” nie pomyślałabym nigdy ,że stworzy tak wstrząsający thriller psychologiczny. Autorka ze wszech miar godna uwagi . Niezwykła osobowość, nieprzeciętna kobieta. Erudycja, wszechstronność, osobliwe i oryginalne spojrzenie na rzeczywistość – to tylko nieliczne cechy wyróżniające ją na rynku pisarek.


Świetnie się czuje zarówno w komedii – tutaj jej poczucie humoru jest niezrównane, umiejętność połączenia tak zaskakujących wątków , jakie stworzy sobie na początku – przekracza moją wyobraźnię  - jak i w tłumaczeniu kryminałów , oraz tworzeniu psychologicznych thrillerów czego najlepszym przykładem są właśnie „Maski Zła” . 

niedziela, 23 października 2016

BAR NA STARYM OSIEDLU - Sabina Waszut, wyd. MUZA

a
W moim domu nie mówiło się po śląsku, nie miałam akcentu , nie bardzo rozumiałam nawet co na górniczym bądź co bądź osiedlu , dzieci do mnie mówiły. I często byłam obiektem delikatnych żartów a jednak… Śląsk ma się w sobie i nigdy nie wiesz, kiedy z Ciebie „wylezie”

Mówiłam już to wiele razy , że Ślązaczką poczułam się dopiero gdy w wieku około 20 lat wyjechałam na studia do Krakowa.
I powoli acz systematycznie dostrzegałam różnice we wszystkim.  Powroty  do domu kojarzyły mi się  z czystymi , lśniącymi szybami w oknach . W tych czasach było buro , siermiężnie , szaro i nudno ale kurcze okna lśniły jak kryształy. Zawsze. I uwielbiam to do dziś. Te okna to szacunek dla pracy. Obowiązków, Systematyczności. Nawyku. Łączność kobiet z naszymi babkami i prababkami . Tak jak przed wiekami i teraz , choćby nie wiem jaki kataklizm , w sobotę okna umyć trzeba. 

Te klimaty, których podświadomie szukam w książkach o Ślązakach i Śląsku właśnie znalazłam w powieści Sabiny Waszut " Bar na Starym Osiedlu" i chcę się podzielić kilkoma refleksjami. 

Ola ma mgliste i mieszane uczucia związane e swoim dzieciństwem spędzonym na Śląsku a ściślej w Chorzowie . W wieku około 8-lat , z niejasnych dla siebie przyczyn , opuszcza z mamą rodzinny dom swojego ojca, w którym mieszkała wraz z babcią i tatą, i wyrusza w podróż do Warszawy by rozpocząć nowe życie. Już tylko z mamą. powód wyjazdu jest na tyle traumatyczny ,że staje się swoistym tematem tabu między nimi aż do przedwczesnej śmierci matki. Przewrotny los sprawia ,że z tą przeszłością pewnego dnia będzie się musiała jednak zmierzyć. Juz sama. 

I w jeden dzień Ola traci stabilną , dochodową pracę w warszawskiej korpo, rozstaje się z długoletnim i kochającym partnerem i na dodatek dostaje informację, że musi uregulować sprawy spadkowe po swojej babci, z którą to babcią wiele lat kontaktu żadnego nie miała. Tak zresztą jak i z ojcem. Teraz świat młodej kobiety wywrócił się jednak o 180 stopni i czas wyciągnąć " trupy z szafy", zmierzyć się z przeszłością własnej rodziny oraz znaleźć korzenie . 

Początek może i banalny ? wiele powieści tak się zaczyna, prawda? Ta historia jednak nie mogłaby się wydarzyć nigdzie indziej a napisać ją mogła tylko osoba, która tutaj wyrosła i nawet gdyby chciała , śląskich korzeni wyrwać nie będzie mogła. Bo Śląsk to ... no własnie , co ? 

I pięknie jest. Znalazłam to wszystko , co pamiętam z własnego dzieciństwa- zapachy i smaki kojarzące się z moją babcią i spędzanymi u niej dniami , weekendami. Podwórko , gdzie z czerwonych okien kamienic wystawały poduszki, na których co chwilę spoczywały ramiona sąsiadek doglądających nas, bawiących się na podwórku. Żylaste, spracowane ramiona mężczyzn wychylających po pracy piwka i ich niskie, lekko zachrypnięte od papierosów głosy. Zapach gotującego się żuru w piątki i placków ziemniaczanych . I świeżo rozwieszanego prania. Ślonsko godka , której echo wybrzmiewa do dziś w moich uszach. Ta duma i dystans - interpretowany przez " goroli" jako pogarda czy wyniosłość  wobec obcych. Szacunek do pracy, dla ludzi starszych , dla tradycji i religii. To znikający świat, o którego relikty jeszcze gdzieniegdzie się możemy potknąć. Ginące tradycje, ginący język , ginące wartości..

Sabina Waszut sprawiła mi niewyobrażalną przyjemność swoją książką. Na szczęście w kolejce czekają pozostałe, nabyte na Katowickich Targach  -wiec podróż w poszukiwanie tożsamości i tego , co we współczesnym ślązaku przetrwało z dawna - przede mną :) 

I cieszę się ogromnie ,że tak jak Warszawa, Wrocław czy Kraków mamy swoją grupę pisarzy , że możemy poszczycić się już nie tylko Cholonkiem, bo rośnie nam grupa twórców dumnych ze swoich korzeni, czerpiących natchnienie  z tradycji , osadzających tutaj i teraz akcje swoich powieści . 

A tak na marginesie 27 października , czyli już za tydzień, w Starochorzowskim Domu Kultury spotkanie z autorką. Oczywiście nie może mnie zabraknąć . Ciebie też ?  ;-) 


piątek, 21 października 2016

Przeznaczeni  - Katarzyna Grochola . wyd. Literackie.


Babcie nasze mawiały „ Chcesz rozśmieszyć Pana Boga – powiedz mu o swych planach”

- nie , no wszystko dobrze, świetnie mi leci , kolejna książka , znowu sukces.
- a ten Twój to już się rozwiódł?
- ech , no wiesz, jest z nią tylko dla dzieci, ale jak podrosną…
- a to młodsze to chyba poczęte już jak byliście razem ?
- wiesz , no taki przypadek, jednorazowa chwila zapomnienia , ale wiesz, my się tak bardzo kochamy, tak wiele sobie dajemy , przy mnie jest sobą, ona go tylko zamęcza…

To historia Olin , samotnej acz uwielbianej i popularnej pisarki. Brzmi znajomo? 

Kolejni bohaterowie to Jerry – Polak od wielu lat na emigracji w Chicago, hazardzista , alkoholik , żyjący mrzonkami  o wielkich wygranych i ogromnych interesach ,które tuż tuż tuż ,  Kuba – młody chłopak z tendencją do alkoholizmu, w Polsce  zaplątany w problemy finansowe, wyjeżdża do Jerrego zwiedziony magicznymi pieniędzmi , poświęca więc  przyjaźń i zaufanie najbliższych w imię biznesu stulecia…  Krupierka Gabrysia, kolejna historia i kolejny wątek … nieufna, wycofana , z zadrą z przeszłości , zaciska zęby i stara się przeżyć w stolicy , za wszelką cenę sama, samodzielnie, by nie wrócić na tarczy do rodzinnej wsi… Codziennie widzi jak ludzie wygrywają i tracą fortunę, jakie emocje to w nich wzbudza, jak łatwo stawiają na szali czerwono-czarnych pól nie tylko swoje życie…
No i Mateusz – zdolny i kreatywny grafik komputerowy . Pieniądze ma – choć pożyczył je właśnie najlepszemu przyjacielowi Kubie… Kobiety przychodzą łatwo i szybko równie odchodzą. Życie przepływa radośnie .. do czasu spotkania z Gabrysią.

Pięć różnych historii , pozornie ze sobą nie związanych . Powoli splatają się ze sobą jak warkocz, prowadząc do nieoczekiwanego finału.

Na ile kreujemy własne życie ? Przypadek , ślepy los może wszystkie nasze plany w jednej sekundzie wywrócić do góry nogami.  Na ile wiara w sukces może być motorem życia ? Jak bardzo trzeba nie chcieć czegoś zauważyć, by dało nam to ułudę szczęścia?

„PRZEZNACZENI” to powieść wielowątkowa, wielopłaszczyznowa i bardzo dojrzała. Kto szuka Grocholi sprzed lat – tej zabawnej autorki komediowej – tu jej nie znajdzie.  Jednak warto było czekać te cztery lata . Każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Co cenię w Grocholi? Nie ocenia, nie podsuwa prostych rozwiązań, nie daje jednoznacznego finału. Żyjemy w czasach trudnych , brudnych i samotnych . Nie ufamy sobie wzajemnie, jeśli ufamy ,to bywamy oszukani przez tych, za którymi byśmy i w ogień… Wyścig szczurów, dziwna miara sukcesu, reklamy atakujące nas z każdego centymetra przestrzeni , nakazujące kupić, mieć, zobaczyć – bo to sprawi ,że będziemy lepsi.. Dziwny i trudny ten świat. Ciężko znaleźć swój kawałek podłogi a gdy już go mamy czas o niego walczyć i ciągle być czujnym. Grochola napisała niezwykle emocjonalną i głęboką powieść.  O kruchości naszego bytu i stanu posiadania. O delikatności naszej emocjonalności ukrytej pod tłuszczem oportunizmu. O relacjach wzajemnych – bo przecież to Grochola (!), o miłości i jej poszukiwaniu, o tęsknocie.

I jeszcze jedno . Katarzyna Grochola jest nie tylko kreatorką pięknych historii ale i pisze w niezwykle staranny ,subtelny sposób. Zwróćcie proszę uwagę na misterną konstrukcję powieści – tu żaden bohater nie przytłacza kolejnych , nikt nie jest mniej ważny. Każda historia jest inna ale spójna. Niezwykle precyzyjnie skonstruowana i opisana.  Przyjemność w najczystszej postaci.

Wszak to Grochola!  

p.s.
Dla urażonych używaniem przeze mnie nazwiska Pani Katarzyny w dość uproszczony sposób dorzucam tłumaczenie - "Grochola" to nie tylko nazwisko. To marka :) więc gdy nie poprzedzone jest słowem "pani" bądź imieniem - tak należy je traktować  ;-)