niedziela, 27 maja 2018



CAŁA JA – AUGUSTA DOCHER, wyd. ZNAK



Milena , siedemnastoletnia licealistka, powoli odbudowuje swoje życie po traumie jaką była tragiczna i niespodziewana śmierć ojca. Młoda dziewczyna oswaja swoje lęki i kompleksy , buduje relacje z mamą w nowej rzeczywistości. Jej codzienność to  prywatna , elitarna szkoła w Aninie, otoczenie młodzieży z bardzo bogatych i ustosunkowanych domów – w końcu sama z takiego się wywodzi. Na liście najbogatszych ludzi wg Forbsa jej ojciec wszak miał wysokie miejsce. Tuż za nim  wspólnik ojca i bliski przyjaciel rodziny . I to on wspiera i mamę i Milenę w nowej dla nich sytuacji.

Pierwsze uczucia, pierwsze miłości i rozczarowania , potrzeba akceptacji i miłości, ciepła i wsparcia oraz tajemnica w rodzinie sprawiają ,że rok maturalny staje się rokiem przełomowym . Nic już nie będzie takie jak dawniej.

Brzmi  banalnie ale tylko na początku.

Paula, równie młodziutka dziewczyna, ledwie po maturze, przybywa do małej miejscowości pod Bielskiem i sama zamieszkuje dość spory i świeżo odnowiony dom. Mamy wrażenie ,że może jest tzw. eurosierotą, niewiele mówi o sprawach rodzinnych  , nie wprowadza nas w powody swojego osamotnienia i izolacji. Demony przeszłości , trudna do rozgryzienia trauma sprawia, że dziewczyna jest zamknięta w sobie, zdystansowana, otoczona murem niedopowiedzeń i  tajemnic. Zatrudnia się „na czarno” w posiadłości lokalnego prominenta do pracy w ogrodzie. Ciężką, fizyczną pracą próbuje zagłuszyć coś, co nie daje jej spokojnie żyć.  Pewnego dnia na jej drodze pojawia się niewiele od niej starszy chłopiec z tatuażem i rodzi się między nimi specyficzna więź – ciekawość i przyciąganie – każde ma swój problem do przepracowania i każde potrzebuje przyjaciela, wsparcia i odrobiny bliskości. Ich relacje to trochę romans z jeżem – dość boleśnie trzeba się pokłóć ale może i warto…

Też trochę banalne, nie ?

Paula i Milena – obie tak różne i tak podobne. Wiele tajemnic, traum, niedopowiedzeń. Obie stają przed wyborami zbyt poważnymi i z konsekwencjami na całe życie. Poranione, oszukane, zranione.

Co je łączy ?

Powiem tak. Początek mnie zaintrygował. Naprzemienne rozdziały „ Paula” , „Milena” wprowadzały mnie równolegle w świat obu dziewczyn i wciągnęłam się w ich życie. W połowie poczułam lekkie znudzenie a nawet zawód , gdyż ZAŁOŻYŁAM ( błędnie ),że znam sielankowy finał , do którego owe wątki zmierzają. Nawet pomyślałam że zapowiadała się powieść obyczajowa  a wyszła autorce klasyczna „młodzieżówka” na którą przecież jestem za stara .  A tu niespodzianka.  potrafiła mnie zaskoczyć i pokazać, że nic bardziej mylnego.  I nie mogę więcej napisać , gdyż są filmy i książki, które przeczytać można tylko raz, finał tak bardzo wpływa na odbiór całości ,że każde słowo więcej tylko spali ci radość czytania.

O ile gdzieś do połowy książki akcja toczy się lekko sennie (  ale nie nudno) to ostatnia część podkręca mocno tempo wydarzeń. Jeśli wydaje ci się ,że znasz koniec – na pewno szybki zwrot ponownie z błędu cię wyprowadzi.

Augusta Docher to pseudonim . Jeśli przypadnie ci do gustu książka „Cała ja” to znajdziesz inne pozycje tej autorki pisane jako Beata Majewska. Czy sięgnę po wcześniejsze? Pewnie nie do końca moja bajka ale wiem, komu je polecę.
Czyta się lekko , łatwo i przyjemnie. Taki weekendowy chillout.

piątek, 25 maja 2018



OSTATNIA ARYSTOKRATKA - EVZEN BOCEK , WYD STARA SZKOŁA 



Gdy masz lat 18 , całe życie mieszkasz w Stanach i dość nagle dowiadujesz się, że rząd zwrócił twojej rodzinie niesłusznie zarekwirowaną przed wojną nieruchomość w Czechach – to jest to powód do radości. Gdy dowiadujesz się ,że jest to stary zamek – no to oczekiwania rosną. Twoja wiedza w temacie arystokracji opiera się głównie na barwnych doniesieniach tabloidowych tyczących się brytyjskiej rodziny królewskiej i szybko tak wyobrażasz sobie swoją przyszłość…

Ale Czechy to nie Anglia… Zamek to nie Windsor, Czesi to nie Brytyjczycy.

I tak rozpoczyna się trzytomowy cykl o życiu pewnej amerykańskiej rodziny , która dziedzicząc wraz z tytułem hrabiowskim  zamek na Morawach , musi skorygować własne  wyobrażenia o życiu arystokracji z twardą codziennością utrzymania tego dziedzictwa  i ludzi w niej pracujących . I gdy się ma zero na koncie a zamek pochłania ogromne kwoty – to jest to nie lada wyzwanie.

Rodzina jednak nie stanowi jedynych mieszkańców zamku Kostka. Wraz z murami hrabiowie odziedziczyli też bardzo malowniczą załogę vel służbę zamkową. Mamy więc kasztelana , który wręcz obsesyjnie boi się wpuszczania na zamek turystów – a z czegoś trzeba te dobra utrzymać. Mamy  kucharkę- gosposię- sprzątaczkę w jednym, miłośniczkę orzechówki wysokoprocentowej oraz tłustych potraw z gęsiny, której życie zatrzymało się na etapie ślubu Vondrackovej i chętnie do tych minionych chwil by wróciła .No i oczywiście ogrodnik, palacz i hipochondryk w jednym. Z taką załogą na zamku nudno być nie może.

Maria , młoda latorośl i jedyna nadzieja wygasającego rodu Kostków ( która to wg rodowej klątwy kobiet o imieniu Maria ,  ma przed sobą jeszcze jedynie do dwóch lat życia ) uwiecznia w swoim dzienniku wszystkie wydarzenia  dnia codziennego. Robi to z tak wielką dozą humoru, autoironii i satyry , że nie sposób płakać. Ze śmiechu. Każdy z członków jej rodziny opisany jest tak malowniczo, z dystansem że wręcz chciałoby się ich odwiedzić i poobserwować.

Z Czechami mamy podobne poczucie humoru, autoironię i dystans do siebie – przynajmniej w moim otoczeniu . Gagi i absurdalne sytuacje gonią jedna drugą. Od pierwszych scen , gdy rodzina w woreczkach po orzeszkach pragnie próbuje przemycić samolotem z Ameryki prochy przodków na rodzimą posiadłość po sam koniec, gdy nafaszerowani prozakiem próbują przetrwać pomysły pani zarządcy na podniesienie z upadku posiadłości i doprowadzeniu jej rentownej inwestycji. Pomysły rodziny są niesamowite, twórcze i kreatywne. Dawno nie czytałam tak zabawnej powieści i na szczęcie mam obok siebie pozostałe trzy części -no i nie zawaham się ich użyć!
  Czeka mnie wielce relaksujący Dzień Matki!

poniedziałek, 21 maja 2018


SNAJPERKI- Dziewczyny z Armii Czerwonej. Luba Winogradowa , wyd. ZNAK HORYZONT


W szeregach Armii Czerwonej wg ostrożnych szacunków walczyło nawet ok 800 tys kobiet, niektóre dane mówią o milionie. Nigdy w historii żaden kraj nie wysłał tylu kobiet na front co Związek Radziecki. W szeregach sanitariuszeK, zwiadowczyń ,w obronie cywilnej czy fabrykach,  w zaopatrzeniu czy łączności spotykało się kobiety w innych, europejskich wojskach ale nie na pierwszej linii frontu. Tylko radzieckie kobiety stały ramię w ramię z mężczyznami we wszystkich służbach . Dlaczego? 
Teoretycznie sowiecka konstytucja gwarantowała równość płci, narodowości rosyjskie wykrwawiły się na froncie w pierwszych miesiącach po ataku hitlerowskich Niemiec i zaszła nagła potrzeba uzupełnienia szeregów armii. Kobiety radzieckie po prostu masowo zgłaszały się do wojenkomatu i potwierdzały gotowość bezpośredniego udziału w działaniach wojennych.

Snajpierki- to dzieło upamiętniające te właśnie niezwykle młode i odważne kobiety, które dzielnie znosiły wszelkie wojenne niedogodności. Luba Winogradowa szperając w archiwach , muzeach i magazynach odnajdowała zdjęcia, listy , pamiętniki żołnierek, następnie szukała ich bliskich , próbowała ocalic od zapomnienia ich historie.. I nie było to łatwe.

Kobiety stalinowskiej Rosji , wychowane w niezwykle trudnych warunkach , spartańskich wręcz, głodne, często bez podstawowej odzieży, butów z różnych powodów zgłaszały się do wojska. Wiele chciało pomścić bliskich , którzy na wojnie zginęli. Niektóre pamiętały przejście wojsk niemieckich przez ich teren , wycierpiały i psychicznie i fizycznie sporo. Część po prostu sądziła, że to sposób na wspomożenie rodziny . Trafiały do szkół snajperskich i ich życie się zmieniało.

Przed jakimi problemami stawały? Winogradowa patrzy na nie przez indywidualne historie wyszperane w pamiętnikach i wywiadach. Każda kobieta to inna historia , motywacja i finał. Ich przyjaźnie, frontowe przygody, żołnierskie miłości ale w większości ciężki , bojowy los.
Były w walce równe mężczyznom. Często lepiej skupione na zadaniach, precyzyjniejsze, odpowiedzialniejsze . Mocniej się przykładały, więcej ćwiczyły – stąd ich wysoka przydatność w roli snajperek. Jednak przez wielu mężczyzn postrzegane były tez inaczej, gorzej. Te młode dziewczęta zmagały się nie tylko z ciężkimi warunkami życia , higieny , wszechobecnymi wszami i pchłami , ale też z natarczywością „zalotów” ich współtowarzyszy wojennych. Bały się i wroga zewnętrznego i wewnętrznego- kolegi żołnierza, który miał je chronić i wspierać a często pod wpływem alkoholu stawał się najgorszym oprawcą. 

Wojna to psychiczny i fizyczny szok. Zabijanie innych jest wbrew naturze normalnego , zdrowego człowieka. Jak oswoić się z codziennością takich okrucieństw ? Jak sobie radziły Wala, Szura, Żenia czy Kława z traumą wojny i tęsknotą za domem? Czy po wojnie wróciły w glorii i chwale czy raczej spotkały się z ostracyzmem ? Dlaczego tak wiele żołnierek, starało się by nikt nigdy nie przypomniał sobie, że były na wojnie? 
Rewolucja pożera własne dzieci , wojna rozlicza bohaterów i wymazuje ich z pamięci.

SNAJPERKI to rodzaj świadectwa, próba ocalenia od zapomnienia losów dzielnych kobiet, które nie wahały się ani przez chwilę by wykonać swoje zadanie. Pomimo trudów chciały ocalić swoją kobiecość, przyjaźniły się , na swój sposób kochały. Dla niewielu wojna była przygodą, okazją do znalezienia sławy, rozgłosu. Wracały z wygranej wojny jednak pokonane . Mężczyzna wracał z orderami i szacunkiem otoczenia- kobieta traktowana była jak praktycznie prostytutka, podejrzanie wrogo nastawione otoczenie sugerowało , by o czasie wojny milczały.

Jak obszedł się z nimi czas? Co wspominają te, które przeżyły ? Jak poradziły sobie z poczuciem winy , z obrazami wojny, z pamięcią o zabitych przyjaciółkach?
Kobiety i dzieci to milczące ofiary wojny . Nikt ich nie jest w stanie zliczyć. Kobiety żołnierki nie doczekały uznania i szacunku. Warto więc przeczytać tę książkę by choć tak je uhonorować, zapamiętać.

Ta dość gruba pozycja wchłonięta została przeze mnie w jeden dzień. Nie męczą Cię szczegółowe opisy działań wojennych , geograficzne dane , oficjalne informacje frontowe. Nie one są ważne. Ważne są kobiety. Ich los. Ich historie. A historia niestety lubi się powtarzać…..

piątek, 18 maja 2018

 EKOLOGICZNA ZEMSTA- MAŁGORZATA J. KURSA, WYD PROZAMI


Do Kraśnika, niewielkiej podlubelskiej miejscowości, po wielu latach na emigracji, wiedziona troską o swoją jedyną , właśnie wychodzącą za mąż latorośl , wraca Malwina, zażywna pani w słusznym wieku i zdecydowanych poglądach i od tej pory w Kraśniku nic już nie będzie takie jak było…

Pani instaluje się w domu swojej córki i zięcia, odnawia stare znajomości , odnajduje przyjaciółkę sprzed lat , wtapia powoli w małomiasteczkowe środowisko , szukając tu dla siebie luki zarówno inwestycyjnej jak i po prostu towarzyskiej, gdyż pragnieniem jej jest pozostać w częścią lokalnej społeczności już na zawsze.

I jak każdego z nas pewne sprawy zaczynają ją irytować.
Bo policja jest bezsilna wobec kogoś, kto ograbia wracające spod bankomatu panie w średnim wieku.
Bo inny obywatel świadomie pozbywa się swoich śmieci w lesie ale uchodzi mu to bezkarnie , gdyż ma wysoko postawionych znajomych we wszelkich urzędach.
Bo młodzieniec poruszający się z piskiem opono tatusiowym samochodem nie dba ani o bezpieczeństwo mijanych osób ani o kulturę – lawa błota spod kół systematycznie obkleja mijanych na ulicy ludzi
No i lokalny „lumpenproletariat” w oparach wina marki „wino” oraz charakterystycznej woni osobistej spowodowanej brakiem higieny – radośnie i nieograniczenie rozrasta się po okolicznych parkach i skwerach a przechodzić obok strach…

No i Malwina na to patrzeć nie może. Wraz ze swoją przyjaciółką Elizą postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i uporządkować to , przed czym władza rozkłada ręce. Ponieważ jednak nie chcą narażać najbliższych na sankcje karne – zemsta na wiarołomnych obywatelach ma być ekologiczna…

Historia komediowa z wątkiem kryminalnym w tle – to tak najogólniej. Treść banalna i trywialna ale nie o samą opowieść tu chodzi a o język. Całość napisana jest sprawnie, ciętym , barwnym językiem i okraszona sporą dawką humoru. To język jest największym atutem książki. Gwarantuję salwy śmiechu, humor sytuacyjny, przezabawne wirtuozerie językowe, ogólnie to wszystko, co potrzeba ci na poprawę nastroju w deszczowy wieczór.
 Książka „na raz” ale wreszcie wiem , o co z „tą całą Kursą” chodzi. To moje pierwsze spotkanie z autorką, wiele razy mi ją polecano ale dopiero teraz nadrabiam. I oczywiście nie żałuję. Bardzo mnie rozluźniła w stresowym dla mnie czasie więc i Tobie polecam! 


czwartek, 10 maja 2018



ODCHUDZANIE ZACZYNA SIĘ W GŁOWIE- DANUTA AWOLUSI. WYD. PASCAL

Jeśli ktoś czytał pierwszą część o przepięknym i sugestywnym tytule ODWAŻONA, to wie, kim autorka jest i z czym uporała się w swojej głowie. To nie są poradniki. Nic z tych rzeczy. Raczej rodzaj zapisków, dziennika pełnego mądrych przemyśleń , dygresji , prób znalezienia odpowiedzi na własne pytania .

W wieku 27 lat Danusia z wagą 140 kg postanowiła zmienić swoje życie. Do tej pory sądziła- jak zresztą wiele z nas- że większość jej problemów wiąże się z nadwagą. Jeśli zrzuci część tego bagażu to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stanie się gwiazdą towarzystwa, mężczyźni pokotem legną u jej stóp, sklepy wreszcie otworzą podwoje.   Nie przeszła na drastyczną dietę, nie zapisała się do grup fitness , nie szukała personalnego trenera. Na to przyszedł czas później.  Powoli ale konsekwentnie zaczęła zmieniać nawyki żywieniowe, drobne zamienniki , odtłuszczanie jadłospisu i włączenie codziennej aktywności.

I o tym (choć nie tylko ) jest część pierwsza.

Danusia Awolusi, urocza , piękna i pełna pasji kobieta , która pożegnała aż 70 kg w drugiej książce zmierza się z innymi pytaniami. Skoro jest chuda, dlaczego nadal nie czuje się dobrze w swojej kobiecości? Co musi jeszcze zmienić, by akceptować ciało takim jakim jest, by nie wrócić do swojej twierdzy kuchennej i nie zacząć jeść ponownie w nadmiarze.

Ponieważ pierwsza książka odniosła spory sukces, ogromna ilość przede wszystkim kobiet zaczęła do niej pisać o swoich problemach. Danusia zadała sobie pytanie – skoro tyle nas jest, skoro tak niewiele się akceptuje, to kiedy ten proces się zaczyna , co go powoduje i co możemy z tym zrobić?
Postanowiła zapytać młodych ludzi jak czują się ze swoim ciałem , co chcieliby w sobie zmienić , co lubią a czego nie . Odpowiedzi są dość zaskakujące.

Następnie porozmawiała z modelkami XXL , pięknymi , świadomymi ciała kobietami o tym, jak one widzą problem otyłości i akceptacji w naszym środowisku. No i oczywiście o modzie.
Problem otyłości to nie tylko nadwaga, to swoiste wykluczenie społeczne . W sieciówkach ubrania do nabycia ? do niedawna do rozmiaru 44.. Żeby znaleźć coś ładnego , trzeba było szperać w lumpeksach i działach dla kobiet w ciąży. Cóż większość kobiet +48 nosi tuniki i leginsy, prawda?
Książka jest swoistym dialogiem , rozmową nie tylko z czytelnikiem, ale właśnie z przedstawicielami środowisk ludzi z trochę większą wagą a także z  psychologami , terapeutami. I wniosek jest jeden. Wśród osób XXL jest tyle samo nieakceptujących się ludzi co wśród rozmiaru 34-36… Czyli przyczyna tkwi zupełnie gdzie indziej

Autorka prowadzi nas pięknie przez historię oswajania własnych demonów, uzależnień od jedzenia i popiera to fragmentami rozmów z innymi osobami z podobnym problemem. I jedno jest pewne – bez względu na wagę , odchudzanie zaczyna się w głowie. Jeśli nie wytłumaczymy sobie dlaczego np. jemy kompulsywnie, co „zajadamy” w sobie, jakie lęki łagodzimy – nigdy nie zaakceptujemy siebie.
Najfajniejsze były dla mnie rozmowy o sporcie. Wiedziałam ,że autorka biega. Sądziłam ,że to kocha!

I nic bardziej mylnego.

Podchodzi do tego tak jak do jedzenia – w pewnym wieku należy dbać o swoje ciało na tyle, by utrzymywać je w zdrowiu i równowadze. Tak jak myjemy zęby , włosy tak tez należy podchodzić od aktywności. Robię to , bo mi służy, bo sprawia ,że jestem zdrowsza choć nie cierpię się pocić.

Ulżyło mi. Nie jest tajemnicą, że nienawidzę biegać, nienawidzę sportów kontaktowych i zespołowych. Każdy musi do swoich preferencji dojść sam.
Na pewno ogromnym atutem książki jest część z przepisami na lekkostrawne i nietuczące potrawy.
Powoli je wypróbowuję . Oryginalne , smaczne , niekiedy zaskakujące ( w życiu sama nie połączyłabym arbuza z fetą!)
Lubię autorkę. Jest niezwykle szczerą, prawdziwą , uważną kobietą. Ta jej prawda i otwartość podbiła moje serce i wyciągnęłam wnioski dla siebie.
 Niebawem spotkanie w Nakle – a to jej rodzinne strony. Byłam już na spotkaniu i wybieram się znowu. Warto. Zachęcam i do książki i do spotkania . 

środa, 9 maja 2018


Biuro M. – Magdalena Witkiewicz & Alek Rogoziński, Wyd. FILIA
 

Mówiłam wczoraj z kim idę do łóżka , prawda? I powiem więcej – byli ze mną aż po świt! Ale się ubawiłam, odprężyłam i wzruszyłam! Ale od początku

W Miasteczku które znają Ci czytelnicy „Pudełka z marzeniami” lub  „Pracowni dobrych myśli” prowadzi swoją działalność Agencja Matrymonialna. Dość trudnego charakteru szefowa, energiczna i neurotyczna ma problem z doborem pracowników, którzy wytrzymaliby z nią dłużej. Przyjmuje do pracy dwie przypadkowe osoby- Jacka , młodego faceta ,który to z każdej pracy dziwnym trafem szybko wylatuje ale jest czarujący i kobiety mają do niego słabość oraz Barbarę, dziewczynę w dość zbliżonym do Jacka wieku, która po trzech nieudanych związkach z obciążeniem  prześladujących ją Michałów w życiu, postanawia uciec do Miasteczka i zamieszkać z nagle osieroconym kotem- kastratem, któremu brak męskich walorów kompensuje  ekscentryczność a nadmiar energii przechodzi  w żarłoczność.

Biuro sąsiaduje z sklepem zielarskim pana Waldemara (któryż to w spokój i wyciszenie napięć w biurze ma ogromny wkład) oraz salonem wróżb przedziwnej starszej współczesnej czarownicy o pewnie magicznym imieniu Nasiha. Każda z osób  wnosi w powieść indywidualizm, przecudne poczucie humoru, niesamowitą osobowość.

Ale Miasteczko wcale nie jest senne i nudne. Trochę już je znamy ( i mam nadzieję na poznanie kolejnych jego mieszkańców). W restauracji Nad św. Ekspedytem umawiają się na pierwsze randki klienci naszego Biura i co z nich wynika to już zupełnie inna historia!

Powiem tylko tyle. Praca w biurze matrymonialnym wcale nie jest nudna jak pozornie może się wydawać . Pojawiają się i harpie i anioły, przestępcy i modliszki, romans goni kryminał ale nad wszystkim króluje świetnia komedia.

Zachwycam się. Cudowne pióro. Piękny , ciepły język którego coraz mniej w literaturze. Wchodzi lekko jak tiramisu i Proseco 😉 a zdecydowanie mniej kaloryczne ( czytaj idzie w głowę i serce a nie dupę i cycki)

Ten duet nam jeszcze wiele ma do zaoferowania. W Miasteczku czuję się jak część ich społeczności. Tęsknię za Panią Wiesią, chciałabym wpaść do jedynej knajpy w mieście i przypomnieć sobie jak to Św. Ekspedyt ludzi z opresji wyciągał. Tego mi było trzeba.

Nie będę się nadmiernie rozwlekać ale chcę jeszcze raz podziękować i wydawnictwu FILIA i Magdzie Witkiewicz i Alkowi. Czuję się „dopieszczona” i wszystkie moje zmysły dostały to , czego potrzebowałam. W jedną noc przez te trzysta parę kartek na chwile zapomniałam o tym co mnie nęka. I czy właśnie taka nie powinna być rola książki?

Więc jeszcze raz .To  cudowna wspólna książka zdecydowanie perfekcyjnego duetu Madzi i Alka nikogo nie zawiedzie. Czekam na więcej !

piątek, 4 maja 2018


ODZYSKANE DZIECIŃSTWO – ZUZANNA ARCZYŃSKA, wyd Szara Godzina


Nie mogę uwierzyć ,że to debiut. 
Ale od początku

Marta , zapracowana samotna  matka dwójki nastolatków, zmuszona sytuacją ekonomiczną , wynajmuje pokój młodemu facetowi. Zasadniczo nic prócz tego ,że ów mężczyzna znał jej brutalnego byłego męża w czasach liceum- więcej o nim  nie wie. Mężczyzna wprowadza się a życie się komplikuje. Nie , nie chodzi o romans , miłość i motyle w brzuchu. Marta po prostu ulega wypadkowi komunikacyjnemu i ląduje na dłuższy pobyt w szpitalu… a dzieci chcąc nie chcąc powierzyć musi zupełnie obcemu lokatorowi. Dzieci są tzw „trudnego chowu”- problemy w szkole, problemy z seksualnością, uzależnieniami, brak właściwego wzorca zachowania i trochę wyuczona bezradność życiowa. Czy samotny, bezdzietny mężczyzna da radę to ogarnąć?

Równocześnie toczy się zupełnie inna historia. Pewne gospodarstwo agroturystyczne, założone przez małżeństwo pasjonatów, przyjmuje do siebie dzieci po najgorszych przejściach z możliwych. Los dorzuca co chwilę nowego podopiecznego. Tak ucząc się siebie dzień po dniu tworzą nową , wielopokoleniową rodzinę. Ile dzieciaków tyle historii a każda to gotowy scenariusz na powieść lub film.

Więzy rodzinne to nie tylko geny. W każdym z nas drzemie potrzeba bliskości, miłości, zaufania . To rodzina biologiczna powinna być tym filarem , jednak gdy ona się nie sprawdzi, jest możliwe stworzenie innej, nowej , równie silnie wspierającej, walczącej o siebie i broniącej przed duchami z przeszłości.

Takie historie się zdarzają – wiem to bardzo dobrze. Za zamkniętymi drzwiami naszych „normalnych” domów toczą się dramaty, dzieci bojące się rozebrać na wf-ie niekiedy skrywają straszną tajemnicę, pedagog szkolny czy nauczyciel nie zawsze chce o tym wiedzieć .
I  dzieje się to  tylko w „patologicznych” rodzinach. Wśród ludzi dręczących , wykorzystujących dzieci są i tacy  z tytułami naukowymi i pozycją społeczną..

Książka ważna. Mocna. Prawdziwa.

Język bardzo „wprost” , taki uliczny, codzienny bez środków stylistycznych, rozbudowanych ubarwień i porównań czy przenośni. Jak i sprawy które autorka opisuje – dość brutalny , odważny często z wulgaryzmami. Ale czujesz przez skórę tę prawdę , która bije w każdym zdaniu i chyba właśnie prawda jest domyślnym podmiotem całej tej książki. Prawda uczy, wyzwala, oczyszcza. Prawda jest bazą na której można budować nowe relacje i przyszłość. Bez otwarcia się i powiedzenia sobie prawdy życie staje się tylko grą pozorów.

Losy bohaterów bardzo poruszają . Marta i jej lokator jak klamra rozpoczynają tę podróż i kończą . Piękna powieść. Nawet jeśli w pewnym momencie powiesz sobie – coś za dużo zbiegów ( szczęśliwych oczywiście) okoliczności – to i tak przekonasz się do tego , co przeczytasz.
Mnie mocno wzburzyła, poruszyła ale nie przygnębiła.

 W zalewie romantycznych debiutów , które ostatnio przeleciały mi przez palce – ta powieść się wyróżnia. Zostanie we mnie , zapamiętam .

I niecierpliwie wyczekiwać będę nazwiska Zuzanny na kolejnej okładce książki.
Bardzo dziękuję za wspólną noc pani Zuzanno Arczyńska – nie debiutantko a pełnoprawna pisarko!

czwartek, 3 maja 2018


W CIENIU MAGNOLII- ANNA PŁOWIEC, WYD. ZNAK LITERA NOVA


Kraków lat dziewięćdziesiątych. Spokojna i ułożona studentka bibliotekoznawstwa, Alicja  wiedzie życie typowe dla każdej młodej dziewczyny w tym czasie. Mieszka z mamą prawie przy samym rynku , w pięknej kamienicy z magicznym krzewem magnolii przed oknem. Alicja wraz ze swoją mniej grzeczną i mniej pruderyjną przyjaciółką Danusią na pewnej imprezie spotykają Leszka, faceta w typie macho, przystojnego, silnego ale zaborczego , zazdrosnego i dość skąpego faceta. Mężczyzna szybko „zawłaszcza” delikatną Alicję i przejmuje kontrolę nad jej życiem.

Pod jego nieobecność , w ramach „opieki” nad dziewczyną kumpla , w domu Alicji pojawia się grupa przyjaciół Leszka. Wśród nich i zupełnie odmienny zachowaniem, charakterem i wyglądem Janek.
Spotkanie przybiera lekko niebezpieczny obrót i z opresji ratuje dziewczynę właśnie Janek. Od tego momentu dziewczyna już nie jest tak pewna , czy chce być partnerką Leszka, czy życie , które niebezpiecznie zaborczy Leszek chce jej trochę na siłę zapewnić to właśnie to , czego od życia oczekuje.

W życiu Alicji jest jeszcze więcej niewiadomych. Szukając odpowiedzi na pytania o swoją przyszłość i szczęście, odkrywa też inne sekrety rodzinne – tajemnicze dolary pojawiające się w domu, powody milczenia mamy na temat jej ojca…
Alicja ma wsparcie Danusi ale czy to wystarczy by odnaleźć w sobie siłę na powiedzenie „nie” aroganckiemu i roszczeniowemu Leszkowi? Do czego posunie się zagrożony odrzuceniem partner? Czy Janek ruszy w wymarzoną podróż do Stanów i zawojuje świat?

Powiem tylko że historia ma ciąg dalszy . Mija dwadzieścia lat i choć przed kamienicą Alicji nie ma już krzewu magnolii- powierniczki wielu tajemnic , to historia zatacza koło. Ktoś odchodzi , ktoś wraca.
Nic więcej nie powiem, bo sama nie znoszę recenzji spojlerujących 😉

„ W cieniu magnolii” to debiut literacki. Pojawiła się autorka , która zdecydowanie przypadnie do gustu takim czytelniczkom, które lubią twórczość pań Fickał- Ogonowskiej, K. Mirek czy K. Michalak. Powieść toczy się niespiesznie , łagodnie na tle bardzo dobrze zarysowanego Krakowa tego czasu. Wydarzenia logicznie powiązane, bohaterowie spójni i realistyczni, sądzę ,że główna bohaterka ma wiele z autorki.
Nie jest to może powieść zaskakująca i odkrywcza ale mile spędzisz letnie popołudnie lub nawet dwa popijając ulubiony kieliszek wina i zapominając się w historii Alicji i jej miłosnych dylematów.

środa, 2 maja 2018

 NEUROEROTYKA -rozmowy o seksie i nie tylko  . PROF. JERZY VETULANI & Maria Mazurek.
WYD. ZNAK HORYZONT
.


A dziś crème de la  crème , rozkosz dla uszu i oka, pieszcząca moje zmysły poznawcze, językowe, wyobraźnię i potrzebę poszerzania horyzontów mądra książka na weekend.
Tego jednak ,że starczy na dłużej niż jeden wieczór Ci nie gwarantuję. Bo któż inny mógłby tak lekko i bezpruderyjnie , bez kagańca poprawności etycznej i religijnej , wprowadzać nas w temat seksu jeśli nie naukowiec – trochę celebryta , tęgi umysł o którym mówi się ,że „otarł się o Nobla” a równocześnie  bon vivat i radośnie czerpiący garściami z życia uwielbiamy prof. Jerzy Vetulani? Wiesz ,że był jednym z założycieli słynnej „Piwnicy pod Baranami”?

Ale od początku

Ach co to była za podróż! Z kartki na kartkę wpadałam głębiej i głębiej oderwać się nie mogąc , zaniedbując na chwilę obowiązki zawodowe i rodzinne. I nie żałuję. Od pierwszych do ostatnich słów uśmiechałam się żałując równocześnie ,że to ostatnia książka profesora, że tragiczna śmierć przerwała dopiero co rozpoczęty mój romans z jego twórczością…

Prof. Vetulani był światowej sławy neurobiologiem i psychofarmakologiem z umysłem „jak brzytwa”, którego wykłady zapełniały każdą salę. W ostatniej książce swoim niezwykłym poczuciem humoru , osobowością,  okrasza nam rozmowy o pozornie tematach trudnych i wymagających przygotowania. Nie czujemy się jednak ignorantami ( choć nimi jesteśmy) i w trakcie czytania nie musimy posiłkować się „wujkiem google” by zrozumieć wykład- wywiad rzekę, który to prowadzi z profesorem redaktorka Maria Mazurek. Pozornie  temat skomplikowanych chemiczno-biologicznych procesów dotyczących seksu, miłości, zdrad, identyfikacji płciowej człowieka ale nie tylko jako istoty wyższej lecz również jako małego puzzla w skomplikowanym świecie całej przyrody -podany jest nam jak tiramisu- czujemy szczęście i niedosyt.

Wszak najważniejszy jest seks… to on prowadzi do zapewnienia nam nieśmiertelności. Każda istota żywa, od jednokomórkowej bakterii czy wirusa po skomplikowany organizm człowieka ma za cel jedno – przekazać swoje geny dalej .

Dlaczego więc  powinniśmy jako nacja środkowoeuropejska szukać genów w odległych krajach , np. w Somalii i jakie korzyści z tego płynęłyby dla naszego potomstwa?
Czy naprawdę istnieją tylko dwie płcie?
Czy monogamia na którą się tak chętnie powołujemy , jest  pożądaną z punktu widzenia ewolucji?
Czy symbol wierności małżeńskiej – dwa łabędzie- naprawdę całe życie spędzają razem wychowując wspólnie potomstwo? Czy przypadkiem nie przyglądasz się  nad jeziorem rodzinie łabędziej złożonej z dwóch gejów i stadka dzieciaków? Bo mamusię chłopaki przegonili?
Czy zachowania etyczne są charakterystyczne tylko dla ludzi?
Czego nie wiesz a chciałbyś wiedzieć o Lewisie Carrollu, Henryku Sienkiewiczu czy Oskarze Wildzie?
Pigułka antykoncepcyjna to świadome dążenie naukowców czy skutek uboczny?
Dlaczego zakochani nie odczuwają potrzeby snu i jedzenia i jakie procesy zachodzą w mózgu przy wyborze partnera do przekazania genów?
Czy istnieje nadkobieta i supermężczyzna? I jakie mają cechy?
Czy człowiek powinien ,a jeśli tak , dlaczego , uprawiać seks po siedemdziesiątce?

Na te i wiele innych pytań odpowie Ci ta mądra jak sam profesor książka. Rozmowa wciągnie Cię jak czarna dziura , nawet jeśli nie interesujesz się prokreacją, biologią i neuroerotyką.

Wywiad-rzeka mądry jak sam profesor, lepszy niż najciekawszy kryminał , powieść obyczajowa i romans w jednym. Każda strona dostarczała mi i wrażeń poznawczych, smaczków językowych charakterystycznych dla stylu profesora, świetnej dawki anegdot i dykteryjek a przede wszystkim wiedzy w formie prostej , konkretnej i łatwostrawnej.
Jeśli nie masz na półce to uwierz, absolutne must have!