niedziela, 29 maja 2016

ZBAWCY MÓRZ I INNE AFRYKAŃSKIE HISTORIE – Adam Leszczyński

Wchodzimy w świat obcych kultur z butą i egocentryzmem białego człowieka. Podświadomie myślimy o Afrykanach jako o „dzikich”, gorszych, zacofanych . Nasi przodkowie wkroczyli na ich teren  bez poszanowania odwiecznych zasad, niepisanych granic , wzajemnych skomplikowanych relacji , obyczajów i religii. Postanowili ich „ucywilizować”, „nawrócić” i ukształtować na swój obraz i podobieństwo – w imię jedynie słusznej religii….Wszak wdzięczni być powinni? Kaganek oświaty , cywilizacji i wiary dostali od białego człowieka?... Co zostało w Afryce po nieudanej próbie podporządkowania tego kontynentu i z jakimi problemami zmierza się współczesna Afryka? Nikt tego nie wie lepiej od Adama Leszczyńskiego .

Dzisiejsza Afryka to nie kompleksy z hotelami all inclusive w których biały człowiek poluje na wielkie zwierzę i przywozi fotki z safari. To tez nie nieliczne enklawy względnego dobrobytu i stabilnych domów , dzieci uczęszczających do szkół i myślących o swojej przyszłości.  Kupując kartę Unicef-u musisz wiedzieć, że produkowane są głównie po to , by uspokoić twoje sumienie – że kupując ją, dokładasz swoją cegiełkę na szkoły czy leczenie dzieci w Afryce. Wszyscy bierzemy udział w tej grze pozorów – zbiórki pieniędzy na budynki pożytku publicznego, studnie, szczepionki , edukację seksualną, walkę z AIDS… Reportaże Adama Leszczyńskiego pokazują nam jednak ludzi Czarnego Lądu jako tych, których najważniejszym imperatywem jest przeżyć tu i teraz, nie za tydzień czy dwa, bo  pewności jutra nie mają. Getta przy wielkich ośrodkach nigdy nie znikną – bo tak jak i w Europie czy Stanach – są źródłem zarobków dla licznych organizacji humanitarnych i w efekcie poprawiają byt jedynie ich pracownikom. Więcej papieru marnuje się na raporty dla utrzymania gry pozorów – że coś robimy w sprawie niewyobrażalnej biedy Afryki niż realnych środków  idzie  na rzeczywiste działanie. Slamsy są też źródłem tanich głosów wyborców(  prosty mechanizm – przyjdź na prelekcje jak szukać pracy a my damy ci dolara ), głosów  o które masowo zabiegają politycy w czasie swoich kampanii.
 12 reportaży- 12 różnych historii o patologii i nędzy , próba zrozumienia i wytłumaczenia nam  przyczyn tego stanu. Jest i historia o Liberii – sztucznym tworze państwowym który w założeniu miał być Eldorado a w efekcie do dziś nękany jest przewrotami wojskowymi, politycznymi , bratobójczymi walkami . Jest historia Malawi perspektywy pracownika giełdy tytoniowej – jedynego towaru eksportowego tego kraju – przyrost naturalny rośnie w postępie geometrycznym a perspektyw brak… I reportaż o „fair trade” i jego drugim obliczu… dla mnie miażdżący moje wyobrażenie o etyce. Kupując cholernie drogą kawę z  powyższym znaczkiem raczej pozbądź się złudzeń, że wspierasz  lokalny wyrób zasilający budżet afrykańskiej wioski.
 Historia budowania polskich studni dość podobna. Szkoły, sale porodowe  niekiedy na pokaz tworzone i otwierane wyłącznie na czas wizytacji sponsora z Europy czy Ameryki… Leszczyński racjonalizuje nam zasady rządzące afrykańskimi bankami , prawami slumsów a nawet ochrony zwierząt. Nie moralizuje. Nie osądza. Tylko twarde statystyki. I jasno wynika ,że malaria zabija więcej ludzi niż AIDS. A HIV nie zostanie powstrzymany bo świat ma fundusze na walkę z AIDS a nie na profilaktykę … Leki dostarczane przez darczyńców są często na granicy ważności , długą drogę muszą przebyć by dotrzeć do adresata i niestety często nie zdążą…

I rozdział o kobietach. O „naprawczym” skutku gwałtów zbiorowych. O trudnych  do pojęcia dla nas zasadach handlu , którego ważnym elementem jest seks a jednak prostytucją nazwać go nie można.
Według szacunków organizacji pozarządowych do gwałtu dochodzi co 17 sekund… kobieta urodzona w RPA ma większe szanse na to ,że zostanie zgwałcona niż ,że nauczy się czytać… 

 Leszczyński otwarł mi oczy na zupełnie odmienny aspekt współczesnej Afryki. Suche statystyki przedstawiane przez pana redaktora pozbawiły mnie złudzeń ,że kupując odpowiedni produkt czy wspierając datkiem dobroczynne ? a może pseudodobroczynne organizacje pro afrykańskie naprawdę zmieniam rzeczywistość. Cóż, specyficzna gra pozorów, prawda?

Nie podróżuję po dalekich krajach jednak uwielbiam o nich czytać. Wychowałam się na przygodach Tomka Wilmowskiego a z wypiekami na twarzy czytałam książki Arkadego Fiedlera czy Ryszarda Kapuścińskiego później Cejrowskiego, Michniewicza czy Pawlikowskiej . Oczywiście programy podróżnicze , przyrodnicze również jak gąbka pochłaniam do dziś. 


I obym , oglądając w TV program o pomocy Afryce i słuchając kojącego głosu Czubówny komentującego sukcesy po kolejnym otwarciu studni , pamiętała o tym, że wszystkim rządzą korzyści: donacje i dobroczynność napełniają brzuchy swoim pracownikom a nam dają złudzenia ,że robimy coś dobrego…

wtorek, 10 maja 2016

SIMONA- opowieść o niezwykłym życiu Simony Kossak- Anna Kamińska


Kossakowie – cóż za niezwykła rodzina ! Po mieczu malarze, po kądzieli pisarki…

Znamienity ród, niezwykli arystokraci, otwarty dom, tabuny równie barwnych gości , specyficzny kodeks wychowywania dzieci – surowo ale w ścisłym związku z naturą, zwierzętami w pięknym , zadbanym ogrodzie.

Simona – córka Jerzego, wnuczka Wojciecha, prawnuczka Juliusza- trzech wybitnych malarzy scen rodzajowych z końmi i polowaniami w roli głównej. Była tez bratanicą Marii Pawlikowskiej –Jasnorzewskiej i Magdaleny Samozwaniec.I  córką Elżbiety – piękności ówczesnego Krakowa, siostrą Glorii – równie urodziwej  i utalentowanej jak wszyscy antenaci… A ona cóż… chorowita, chudawa, dość przeciętnej urody i na dodatek bez żadnego szczególnego talentu .

Miała być czwartym Kossakiem , wdychać zapach terpentyny , na sztalugach i płótnach uwieczniać pokoleniową sławę Rodu Kossaków. Życie jej nie rozpieszczało. Poznała na własnej skórze co to głód, chłód, bieda a przecież głowę trzeba nosić wysoko gdyż noblesse oblige… I ciężko jej było z tym nazwiskiem, z świadomością, że nie dorasta do oczekiwań matki , że ciągle jest puzzlem nie z tego pudełka.

Do Białowieży pojechała tylko na chwilę – została na całe życie. Stała się silną, oryginalną i bezkompromisową kobietą. Wtopiła się w tą puszczę i rozumiała ją  jak nikt. Czy była samotna  w domu wypełnionym zwierzętami ? Spała z rysiem, jadła przy stole z dzikiem, domu pilnował dość natrętny kruk, psów ,kotów, saren , sów ilość zmienna i wymienny skład. Na ziołach i roślinach znała się jak nikt inny. Rozmawiała ze zwierzętami , szanowała je i mądrze chroniła  . I jak nikt walczyła już wtedy o zachowanie Puszczy w stanie nienaruszonym. Organizowała protesty przeciwko bezprawnej wycince drzew, popadła w konflikt z władzami na najwyższych szczeblach , obalała bzdurne teorie o szkodliwy działaniu zwierząt, o nadmiernym rozroście drzewostanów... Brzmi znajomo prawda?

Walczyła z bezmyślnym zabijaniem zwierząt podczas polowań- nie zawahała się nawet chwili- przy wielkim szacunku dla rodowego nazwiska – ostro skrytykować mężczyzn swego rodu za zamiłowanie do krwawych polowań i kolekcjonowanie trofeów myśliwskich
Do dziś można znaleźć i posłuchać  jej niezwykłych gawęd  radiowych o zwierzętach , które nagrywane były dla  białostockiego radia. Czuć w nich całą miłość i szacunek dla matki natury – odezwał się talent pisarski ciotek i babć…

Nietuzinkowa ,niezłomna, ekscentryczna. Ludzie kochali ją lub nienawidzili ale jedno było i jest wspólne – powszechny szacunek dla jej dorobku i dla niej samej.

Ogromna  szkoda, że walka o zachowanie jako unikatu na skalę światową   Puszczy Białowieskiej skończyła się wraz z jej śmiercią. Gdyby żyła – nie patrzyłaby tak spokojnie na to , jaką krzywdę rządzący pod byle pretekstem wyrządzają dziedzictwu naszych dzieci…

Niepokorna Simona – imponuje mi , zachwyca, stanowi wzór. Z jednej strony  freak wśród naukowców z drugiej wrażliwa i poszukująca akceptacji ,miłości kobieta.

Anna Kamińska nie szuka w życiu Simony sensacji, nie wchodzi z butami w jej skomplikowane relacje z mężczyzną jej życia, nie koloryzuje historii upadku rodu . To po prostu kawał bardzo rzetelnie wykonanej pracy badawczej przekazanej nam w formie przystępnej i frapującej, świetnym piórem i z doskonałym wyczuciem okraszonej świetnymi zdjęciami . Jeśli ktoś lubi czytać biografie – to ta jest jedną z najlepszych jakie czytałam.


Książkę otrzymałam w prezencie od dawnego przyjaciela. I ogromnie mu za to dziękuję.  J

poniedziałek, 9 maja 2016

SANATORIUM POD ZEGAREM – Liliana Fabisińska

Pierwsze wrażenie bywa mylące. Podobno w zaledwie kilka sekund nasz mózg wstępnie ocenia osobę z  którą się spotykamy i klasyfikuje ją na „tak” lub „nie” czyli albo dajemy jej kredyt zaufania albo od początku coś nam w niej nie gra.

Tak jest z Niną i Natalią. Wszystko między nimi zgrzyta .Nina – mylący dość skrót od staroświeckiego trochę imienia Antonina – niespełna trzydziestoletnia rzutka bizneswoman , harda baba z jajami , ostra w negocjacjach, zarządzająca sporą rodzinną firmą i zamiatająca siostry trochę pod dywan swoją osobowością -od początku jest uprzedzona wobec Natalii ,damy lat 70+, „starej panny” która w towarzystwie pelargonii pod pachą stanęła w progu pokoiku sanatoryjnego obwieszczając, że ten miesiąc spędzą razem połączone nieszczęsnym losem rekonwalescenta w ciechocińskim sanatorium. Młodszą kierują stereotypy – starsza pani z pewnością będzie ograniczała jej aktywność ( kontrakty same się nie dopną!, telefony nie wykonają a firma bez zarządzającej prezes na pewno padnie) , starsza zaś zastanawia się , na ile może młodszej zaufać i wciągnąć w skomplikowaną operację zniknięcia na dobę z sanatorium o ostrym szpitalnym rygorze by rozwiać wątpliwości w sprawie , która na swoje rozwikłanie czeka już 50 lat a jedyna możliwość potwierdzenia hipotezy trafia się w ciągu najbliższych kilku dni a wręcz godzin. Żeby nie było tak prosto – panie wplątują się przypadkiem w kryminalną historię z morderstwem w tle a wisienką na torcie jest dołączenie do tej ekipy niezwykłej inteligencji psa… i gra w podchody z personelem sanatorium ( wszak ŻADNYCH ZWIERZĄT –naczelnym hasłem polskiej służby zdrowia) rozkręca się na dobre. 
Wymuszony sojusz pokazuje ,że tylko krowa nie zmienia poglądów, stereotypy należy przełamywać a mariaż wieku i przebojowości , kobieca solidarność i zaufanie  przyniesie nieoczekiwane pozytywne relacje i emocje tak bardzo potrzebne każdej z nas…

Z tych moich krótkich „żołnierskich” słów wnioskować można, że „Sanatorium” to  raczej komedia pomyłek i historia rodem z Joanny Chmielewskiej. Nic bardziej mylnego! Poza wątkiem kryminalnym i dość zabawnym humorem sytuacyjnym Pani Fabisińska daje nam świetne studium socjologiczne społeczności sanatoryjnej, do tego wysublimowana  obyczajowa część o życiu i wyborach nie zawsze własnych Natalii, no i łamanie stereotypów – bo ludzie 70+ mogą mieć więcej wigoru , kreatywności i doświadczenia niż byśmy się spodziewali, zagonione panie z biznesu w wirze walki o zlecenia przegapić mogą sprawy istotniejsze a wszystkim na dobre wyjdzie adoptowanie zwierzaka – bo on lepiej niż tabletka koi skołatane nerwy.

 „Sanatorium pod zegarem” rozpoczyna nową serię wyd. Filia „Jak pies z kotem” – zdecydowanie będę jej sekundować. Drugiej części „Sanatorium” doczekać się nie mogę. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej lektury na ten piękny , majowy weekend. Sanatoryjny język kwiatów  J – majstersztyk. Opowieści o botanice na średniowiecznych polichromiach wciągnęły mnie bardzo , przeszukałam od razu wszelkie informacje o Wita Stwoszu i ołtarzu krakowskim, wkręciłam się w skomplikowaną symbolikę roślin.


Wracając więc do pierwszego, często mylnego wrażenia – tutaj zarówno piękna okładka – a okładki wydawnictwa Filia są absolutnie urzekające – jak i zaufanie do nazwiska autorki – wcześniejsze „Śnieżynki” wywołały u mnie  bardzo silne emocje(   książka , którą każdy szczególnie w naszym kraju przeczytać powinien ) absolutnie mnie nie zawiodły. Nie ma w niej ani jednego  zbędnego wątku , w tych blisko 500 stronach nie jest nadmiernie przegadana, nie męczy , nie nuży. 

Sączysz łyk po łyku jak pyszną herbatkę owocową z miodem i goździkami a ona rozlewa się w ciele i rozgrzewa wszelkie emocje … 
  Tęskniłam za taką książką, polecam gorąco . Zachwyca . Zostawia ten ulotny uśmiech i słońce pod powiekami… Czekam na kolejny tom niecierpliwie !

czwartek, 5 maja 2016

ZA DRZWIAMI PAŁACU –Cay Garcia


W ostatnich miesiącach naszą telewizję zalewają wręcz filmy z arabsko-tureckim przepychem w tle.
 Piękne, wypielęgnowane kobiety , otoczone służbą , żyją beztrosko za murami pałaców czy willi i jedynym ich zmartwieniem jest tropienie kochanek męża.
Jeśli żony poślednich bogaczy tak żyją, jaki przepych musi otaczać prawdziwą współczesną arabską księżniczkę? Jakie tajemnice kryją się za zasłonami abaji i murami tajemniczych złotych pałaców Bliskiego Wschodu?

Cay Garcia to pseudonim  kobiety  ukończyła elitarną szkołę dla kamerdynerów i została asystentką  księżniczki Arabelli w Arabii Saudyjskiej . Swoje doświadczenia kilkunastomiesięcznej pracy dla niej odkrywa nam w książce „ Za drzwiami pałacu” a uchylając  rąbka ukrytych tajemnic sama naraziła  się na zemstę mściwej księżniczki i stąd ten pseudonim.

Praca dla księżniczki to taniec na czynnym wulkanie – nigdy nie można przewidzieć , kiedy trzeba się ewakuować bo wybuchnie. Podczas gdy w naszej kulturze wiemy wiele o mobbingu , prawach kobiet, równości , szacunku…  Cay , kobieta świetnie wykształcona , niezależna staje nagle w obliczu niezwykłego wyzwania – dostosowania się do kultury obcej nam a wręcz wrogiej  kobietom XXI wieku.

Księżniczka , której półki uginają się od ubrań , torebek i butów największych światowych projektantów –  na pewno większości nie założy, przecież prawie nie opuszcza swojej sypialni…Jej szafy kuchenne zapełnione są najdroższymi przystawkami i potrawami najbardziej elitarnych produktów światowych , codziennie zresztą wyrzucanych na śmietnik bo termin ważności się kończy – równocześnie za każdą zmarnowaną rzecz , za każdą wysłaną  przez swoje ubogie służące do domu paczkę- każe potrącić podwładnym  z pensji . Oczekuje uniżonej służalczości i boskiego uwielbienia ale gardzi kobietami w swoim otoczeniu, szpieguje, podsłuchuje i przeszukuje prywatne bagaże. Surowe zasady panujące w pałacu powodują stały terror, strach , brak zaufania .

Kobieta opływająca w biżuterię , majątek oraz otoczona  tresowanymi niewolnikami – despotycznym zachowaniem koi własne kompleksy, brak miłości, osamotnienie. I gdy Cay nie jest w stanie już dłużej tego wytrzymać , próbuje ocalić minimum swojej prywatności i wymóc odrobinę poszanowania własnej godności – staje się kolejnym celem bogatej frustratki. Pomyślisz sobie – proste – przecież wystarczy złożyć wypowiedzenie i wrócić do kraju- nic bardziej mylnego. W momencie przekroczenia granicy Arabii Saudyjskiej widzisz ostatni raz paszport, za zerwanie kontraktu grożą ci rujnujące kary …  A księżniczka ma swoje sposoby by zatrzymać w nieskończoność pracownika przy sobie.

Zapomnij byś bez jej wiedzy i pozwolenia poszła do lekarza. Kontakty pomiędzy pracownikami podlegają ścisłej kontroli - nie dopuszcza się do zaprzyjaźnienia i wspierania. Wzajemne konfliktowanie stanowi nie tylko rozrywkę księżniczki ale jest elementem misternej gry utrzymującej personel w strachu a strach przed karą rodzi wzajemne donosicielstwo.

Księżniczka gnuśnieje, lata lecą , samotność coraz bardziej dokucza. Dręczenie służby , wymyślanie afer i tropienie niesubordynacji to codzienność złotego pałacu , który jak złota klatka dusi coraz silniej każdego w swoim wnętrzu..

Nadal zazdrościsz baśniowej księżniczce ?

W kraju gdzie za kradzież obcina się dłoń, za dotknięcie ręki mężczyzny możesz trafić do więzienia , wypicie lampki alkoholu jest przestępstwem najwyższego ciężaru – kobieta z naszego kręgu kulturowego ma najpierw wrażenie życia w Matrixie a potem gardło ścina strach i stres.
W ciągu roku średnio 16 kamerdynerek przewija się przez służbę w pałacu. Sądzisz ,że przesadzają?
Jedna z nich nie wytrzymała. Opisała to , co przeżyła językiem wyważonym,  starając się zrozumieć powody okrutnego zachowania swojej chlebodawczyni .
 Kraj kontrastów wciąga i odpycha równocześnie. Jaką cenę musiała zapłacić Cay Garcia za lukratywny kontrakt i co musiało się wydarzyć, by odzyskała swoją wolność osobistą – dowiesz się, gdy przeczytasz jej wspomnienia. Świetna powieść na weekend. Wciąga ale i zyskujemy wiedzę o kobietach po obu stronach tego magicznego muru – bajecznie bogatych arystokratek arabskich oraz ciężko pracującej służby – nierzadko wysoko wykształconych Europejek szukających przygody oraz po prostu wolności finansowej , którą ma im dać świetna posada za dobre pieniądze .


Jak zakończyła się historia Cay dowiesz się po przeczytaniu. A ja – jak bohaterka książki- wciąż nie mogę otrząsnąć się z wizji hord zagłodzonych i chorych kociąt tak  okrutnie traktowanych przez Arabów…
Książka wydana przez wyd. ZNAK LITERATURANOVA - bardzo dziękuję za udostępnienie ! 

niedziela, 1 maja 2016

BYŁY SOBIE ŚWINKI TRZY- Olga Rudnicka

Gdy masz lat 20, twarz anioła, figurę modelki i niewielkie życiowe doświadczenie a spotykasz na swojej drodze bogatego biznesmena, prawnika czy rekina półświatka -wpływowego, bogatego i ustosunkowanego , przed którym drżą prominenci stolicy  a na dodatek taki człowiek ofiaruje Ci małżeństwo – masz wrażenie ,że świat właśnie runął Ci do stóp i ofiarowuje najlepsze czekoladki. Baśniowych perspektyw nie przyćmiewa Ci podsunięty do podpisu dokument intercyzy- wszak będziecie żyli długo i szczęśliwie ,prawda? Lata jednak lecą, ty przestawiasz się na funkcje reprezentacyjne,ewentualnie wielofunkcyjnego robota organizującego obowiązki kalendarzowe swego pana, może masz do ogarnięcia dzieci… ale już wiesz, że twoje zdanie dla niego- wszechmocnego współmałżonka- się nie liczy ,twoje ciało zdradza upływ czasu i mimo ,że wiesz, iż nie jesteś jedyną kobietą w jego życiu ( i nie mam tu na myśli mamusi) … musisz zagryźć zęby, milczeć i znosić… i wtedy przypominasz sobie ,że nie masz nic. Ani pracy, ani domu, ani własnych pieniędzy.
 INTERCYZA…
Trzy takie właśnie kobiety, bywające na tych samych przyjęciach dokładnie w roli spinki u mankietu,  uświadamiają sobie kruchość podstaw swojego bytu. Oczy mężów uciekają w kierunku młodych hostess, rozmowy z nimi bardziej przypominają wydawanie komend niż wspólną wymianę poglądów.
Trzeba coś zrobić tylko co? No najfajniej by było być bogatą wdową dziedziczącą fortunę męża tylko … intercyza, ukryte szemrane interesy , majątek nie tak łatwy do określenia bez pomocy… właśnie, kogo?
Na te wszystkie pytania panie muszą sobie szybko odpowiedzieć i znaleźć sojusznika… najlepiej kobietę. Wspólny cel łączy je w specyficzny… delikatnie mówiąc zabójczy wręcz sojusz, którego skutek będzie wręcz nieprzewidywalny. Dodajmy genialne wręcz poczucie lekko sarkastycznego czarnego humoru autorki, wszystko cudownie spięte przez PRZYPADEK i mamy najnowszą powieść z gatunku komedii kryminalnej Olgi Rudnickiej. Blondynka o błękitnych oczętach nie musi być naiwna, zmuszona do działania pani domu może odkryć w sobie świetną bizneswoman a pani prawnik to lepiej na odcisk nie nadepnąć bo może się mścić…
Jak na pierwsze spotkanie z tą autorką jestem bardzo zadowolona. Przewertowałam już strony internetowe i wiem ,że niebawem zakupię kolejne.


DZIEWCZYNA Z ANIOŁEM- Agnieszka Krawczyk

Lubicie kryminały trochę retro? No to książka dla Was. Wróciłam do niej po jakimś czasie i nie żałuję.

Niekiedy jesteśmy świadkami wydarzeń ,których motywy i rozwiązania podawane do publicznej wiadomości , nie do końca odpowiadają naszemu przekonaniu co do przyczyn i bohaterów czy sprawców… Tak też jest i w tej historii.. 
Po latach taka nierozwiązana opowieść męczy naszego bohatera i postanawia wyrzucić z siebie swoje podejrzenia i domysły , by ulżyć choć trochę własnemu sumieniu i poszukać odpowiedzi na pytanie , czy wtedy , w okresie  Triduum Paschalnego 1959 roku , mógł inaczej reagować i czy  mógł zrobić cokolwiek , co pomogłoby odnaleźć prawdziwego odpowiedzialnego za zbrodnię…

Filip, szesnastoletni gimnazjalista, mieszkaniec starej , krakowskiej kamienicy ,skrycie podkochuje się w ekscentrycznej Iwonie  Horn, uczennicy tego samego gimnazjum ale i córce prominentnego prokuratora socjalistycznej nomenklatury. Chłopiec ma swoje grono dość oryginalnych przyjaciół, „męskie” tajemnice. Rodzinny dom naznaczony jest tajemniczą przeszłością jego taty a ważnym elementem codzienności jest choroba ukochanej młodszej siostry . Filip jest także ,pomimo swojej nieśmiałości, członkiem kółka teatralnego i bierze udział w przedstawieniu wystawianym przez szkołę. Główną rolę kobiecą gra w nim obiekt jego westchnień czyli tajemnicza Iwona Horn… Filip nie jest jedynym chłopcem podkochującym się w tej dziewczynie ale ona wydaje się być nie zainteresowana żadnym z adoratorów w tym sensie, w jakim są nią zainteresowani oni…

I nagle , w Wielki Piątek Kraków obiega przerażająca wiadomość. Młoda dziewczyna zostaje zamordowana w rodzinnym mieszkaniu, w tajemniczych okolicznościach.  Domniemany sprawca szybko zostaje ujęty a przyczyną ma być zemsta na córce prokuratora z przyczyn osobistych .
Czy jednak Filip i grono jego znajomych są przekonani o słuszności milicyjnych ustaleń? Czy Iwona nie kryje innej ,przerażającej , szokującej tajemnicy ? czy w ówczesnym Krakowie powiązania świata polityki i sex biznesu nie przypominają nam dzisiejszych ?
Na te i inne pytania odnajdziesz odpowiedź ( choć nie do końca)w książce.


Co dla mnie było i jest zaskakujące? Zdecydowanie wszechstronność pisarki.  Agnieszka Krawczyk z ogromną lekkością porusza się zarówno w romansie, powieści obyczajowej ,komedii ( Morderstwo Niedoskonałe – absolutnie mój hicior)  jak i w kryminale. Autorka musiała naprawdę się dobrze przygotować do tak solidnego szkicu rysu historycznego. Chylę czoła. Do tego cała historia opisana jest bardzo spójnie , realnie , wciągająco . To dla mnie to  Agnieszka Krawczyk jaką lubię najbardziej . Wiem ,ze grono jej wielbicielek najbardziej powiększyła Saga Kwiatowa czyli historie bardziej romantyczno – romansowe, ale jeśli chcecie spojrzeć na autorkę z innej strony – kryminały pokażą wam  , jak szerokie ma możliwości. Oczywiście czekam na kolejne . Czego sobie i Wam oczywiście życzę  ;-)