wtorek, 27 lutego 2018


CHCĘ WIERZYC W WASZĄ NIEWINNOŚĆ – MAGDALENA LOUISE , WYD. Prószyński i S-ka


Do tej pory Magdalena Louise kojarzyła mi się wyłącznie z powieściami obyczajowymi . Każda powieść miała wątek brytyjski i miałam świadomość, że  Pani Magdalena, jedna ich ulubionych autorek, przebywała na wyspach wiele lat i zna środowisko emigrantów, szczególnie polskich , bardzo dobrze.
Jednak nie sądziłam ,że problemy Polaków  o które się otarła , były aż tak różnorodne.

CHCĘ WIERZYĆ W WASZĄ NIEWINNOŚĆ to powieść dokumentalna. Zdarzenia są prawdziwe,  osoby i miejsca na tyle zmienione , byśmy nie mogli skojarzyć ich z bohaterami prawdziwymi lub słynnymi sprawami opisywanymi przez tamtejsze i tutejsze tabloidy.

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że otwarcie granic Unii Europejskiej dla naszych rodaków spowodowało ogromną falę migracji. Za lepszym bytem, nowym życiem, inną przyszłością wyjechały osoby samotne w różnym wieku, młode małżeństwa, starsi ludzie – część za marzeniem, złudzeniem , innym bytem. Wśród tej fali migracji sporo jednak było i społecznych mętów, ludzi zaburzonych, złodziejaszków dużych i małych, dręczycieli, agresywnych napakowanych członków grup przestępczych , ludzi co najmniej dwuznacznych etycznie i moralnie.\

Autorka w czasie swojego 23-letniego pobytu na wyspach kilka lat pracowała na etacie tłumacza w służbach społecznych i z jej usług korzystali przedstawiciele brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości. I to , z czym musiała się stykać jest właśnie tematem jej najnowszej powieści .
Każdy telefon z policji czy sądu oznaczał kolejną nową sprawę. Nigdy nie wiedziała co tym razem zobaczy, usłyszy i z czym będzie musiała się zmierzyć. Magdalena od momentu spotkania aresztowanego towarzyszyła mu przez cały cykl przesłuchań, sprawy sądowej aż po drzwi celi po wyroku. Była tą osobą, która często musiała przekazać rodzinie wiadomość o śmierci i okolicznościach  bliskiej osoby.

Książka podzielona jest na 11 rozdziałów. Każdy to inna historia. Mamy więc i  drobnego złodziejaszka, kobiety dorabiające jako prostytutki, gangsterów , dealerów, sprawców przemocy domowej- nie zawsze mężczyzn , dręczone dzieciaki, niebezpiecznych pedofilów, ofiary rodzinnych porachunków , zazdrości , miłości… Przez ich historie poznajemy  system brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości , ogłuszony tak ogromnym naporem emigrantów nie tylko z Polski . Autorka bardzo obiektywnie pokazuje nam codzienne życie  naszych rodaków często- izolujących się od innych grup narodowych – po tygodniu pracy  upijających się systematycznie przy weekendowym grillu , awanturujących się i wyładowujących  swoje frustracje na rodzinie lub słabszych.
Czyta się jednym tchem. Zaczęłam o 4 rano i gdyby nie praca, nie odłożyłabym do samego końca. Gorzka to lektura ale prawdziwa i potrzebna. Wrażliwa  autorka musiała jakoś sobie poradzić z traumą , którą przeżyła – stąd ta dokumentalna powieść a jednocześnie jakby trochę intymny bardzo pamiętnik z codziennego życia.. Sądzę ,że obrazy i historie zapadły jej na zawsze w pamięć i wylanie tego na papier jest pewną  formą terapii i próbą oswojenia tego , co przeszła. Dla nas przy okazji bardzo cennym – obiektywnym okiem pozwala spojrzeć w  na rodaków w sposób jaki widzą nas inne nacje. Jej rozmowy z Brytyjczykami i tłumaczami innych narodowości wiele mówią o postrzeganiu nas, Polaków za granicą.  Niby wszyscy wiemy jaki „sort” Polaków w większości emigrował i emigruje ale warto sobie uświadomić zanim okrzykniemy oskarżająco po tabloidowej informacji ,że gdzieś zamordowano Polaka , że nasi rodacy również za małą wodą uczciwością i świętością nie wybijają się spośród innych.

niedziela, 25 lutego 2018

LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE- ALEK ROGOZIŃSKI wyd.FILIA


Cóż Książę… niebawem królewska koronacja! Z A S Ł U Ż O N A .

Nie był to dla mnie dobry czas. W pracy jak po grudzie, w domu powodów do radości prócz merdającego ogona psiego – brak. I w życiu osobistym jakoś średnio, za oknem styczniowa odwilż ( czytaj błoto i psie kupy na drodze) , deszcz ze śniegiem, śliskie ulice, zakapturzeni ludzie i dławiący , szary i gęsty smog zamiast nieba nade mną . Chyba nawet we mnie też..

I usiadłam sobie wreszcie do nie mam pojęcia dlaczego dość długo odkładanej na bok książki naszego księcia. Usiadłam … i wstawałam tylko po herbatę. Komedia kryminalna po odejściu Joanny Chmielewskiej w Polsce  ma się zdecydowanie dobrze . Wychowała sobie i nam fajnych następców. Olga Rudnicka, Marta Obuch, Aneta Jadowska czy właśnie Aleksander.

Ale do rzeczy.

Róża Krull, pisarka i pani detektyw z przypadku,  ponownie wplątuje się w aferę kryminalną. Tym razem lekko zadurzona w amancie z balkonu naprzeciwko swojego mieszkania , podglądając go regularnie przez lornetkę , staje się przypadkowym świadkiem jego samobójstwa... Przerażona robi małe rozeznanie i dowiaduje się sporo o seksownym sąsiedzie. Obiekt jej westchnień otóż brał udział w prestiżowym konkursie piękności dla mężczyzn – czyli wyborach Mistera Polonii i zdecydowanie był jednym z faworytów . Jako świadek który zawiadomił  odpowiednie władze , Róża czuje się w obowiązku dotrzeć do przyczyn dziwnego samobójstwa . I tu zaczyna się przedziwna ale gładko prowadzona mistrzowską ręką intryga. 
Splot wypadków ? Nie sądzę. Stróż osiedla i pobliskiej budowy , który nie dopełnia w odpowiednim czasie formalności i nie podpisuje zeznań , monitoring  z pewnymi korzystnymi lukami, byłe i obecne dziewczyny przystojnego amanta, dziwne powiązania  biznesowe, pikantne i zabawne układy między pretendentami do tytułu najpiękniejszego mężczyzny. I w tym wszystkim Róża Krull która szybciej działa niż myśli czym  łatwo przysparza kłopotów sobie i swoim przyjaciołom.

Róża z determinacją wkracza w świat męskich modeli i ku swojemu zdziwieniu odkrywa ,że ich wiedza na temat stylu, makijażu, fryzur, pielęgnacji ciała i sylwetki jest niebotycznie większa niż sądziła. Panowie interesujący się  nowinkami modowo-wizażowymi  prócz "słitfoci z siłowni" i kanałów na youtube mają swoje interesy w tym by w taki czy inny sposób promować swój image i wiele zyskują na zmniejszeniu się ilości kandydatów do tytułu. A tytuł to przecież trampolina do świata reklam, tabloidów i sławy. W tym celu potrafią być bezwzględni , psychopatyczni wręcz historyczna wręcz prawda mówi  iż  cel uświęca środki.

Intryga przednia, zabawa też. Róży Krull nie da się nie kochać. Jej spontaniczność, wrodzony talent do ładowania się w afery, roztrzepanie i wyobraźnia nie do ogarnięcia jest gwarantem świetnej zabawy. Do tego postaci jej przyjaciół – menagerki Betty i PR-owca Pepe, którzy rozpaczliwie próbują zapanować ze zmiennym szczęściem  nad chaotycznym życiem pisarki. I absolutnie kultowa postać -pani Cecylia Jodełka – pomoc domowa , specjalistka od świętych i piekarnika 😉 czyli dewotka przy garach, mistrzyni oszczędności i umiejętności zagospodarowania resztek…w nie zawsze bezpieczny dla otoczenia sposób .  

Trzecie moje spotkanie z książkami Aleksandra Rogozińskiego i pierwsze z historią Róży Krull. Strzał w „10”. Czekam więc na „ Jak Cię zabić Kopciuszku” gdyż Róża Krull zagości na stałe w mojej biblioteczce. Gwarantuję niekontrolowane salwy śmiechu. Wyobraźnia i szaleństwo tej bohaterki wciąga jak pudełko czekoladek.

P.S

Podejrzewam u siebie torbiel szyszynki….


PROMYK SŁOŃCA – KATARZYNA MICHALAK, WYD. ZNAK LITERA NOVA

Wiele słyszałam o uroku powieści Katarzyny Michalak , ale do tej pory jakoś „nie było nam po drodze” więc z ogromną radością przyjęłam propozycję zrecenzowania najnowszej książki tej autorki.
„Promyk słońca” to druga z trzech zapowiadanych części serii mazurskiej. 
Pomimo ,iż nie czytałam części pierwszej, autorka wprowadza nas w niezbędne zawiłości powiązań między bohaterami a równocześnie zostawia tyle niedopowiedzeń, że osoby, którym bohaterowie przypadli do gustu – na pewno tę pierwszą część odszukają. 
W każdym razie nieprzeczytanie pierwszej części nie uniemożliwia zaangażowania się w losy, życie, wydarzenia z części kolejnych.

Bohaterów jest dość sporo. Każdy ma swoją niezwykle powikłaną historię.

 Na mazurskiej wsi w wigilijną noc , w chacie jednego z bohaterów spotyka się dość ciekawie dobrane towarzystwo. Jest i lekarka Marta w wieku 45+ , odreagowująca stres związany ze śmiercią małego pacjenta , jest jej córka – panna lat 24 , z pretensjami do świata , egocentryczna , egoistyczna , świadomie raniąca każdego , kto pragnie się do niej zbliżyć. Jest też niezwykle przystojny , męski młody Nataniel  , były ratownik TOPR , po wypadku , który uniemożliwił mu dalszą pracę w tym zawodzie , osiada na Mazurach i zajmuje się ranczem, zwierzętami a przede wszystkim sprawuje opiekę nad pięcioletnią Emilką, dziewczynką powierzoną mu przez wiarołomną kochankę, odsiadującą wyrok w więzieniu. Jest i Mateusz, mężczyzna w średnim wieku , skrycie podkochujący się w pani doktor. W tle oprócz barwnych mieszkańców pobliskiej wsi ,  ciągle przewija się tajemnicza postać Siergieja- właściciela sporego kawałka tej okolicy, dworu, mężczyzny powiązanego z mafią ? twardego i bezwzględnego człowieka, który skrzywdził tych, którzy przyjęli go jak swojego -czyli prawie wszystkich wcześniej wymienionych bohaterów. Siergiej nie jest do końca czarnym charakterem i jego motywację oraz cele poznajemy w dalszej części książki.

Jest i Miłość, nienawiść, zdrada, ucieczka, przyjaźń, zagubienie a nawet wątek kryminalny oraz szpiegowsko-wojenny.

Jak na 312 stron powieści pewnie aż nad to. Jedno jest pewne : jeśli lubisz by ciągle coś się działo – to książka dla Ciebie. Wątek rodzi wątek, historia przeradza się w kolejną. Zdecydowanie braku wyobraźni autorce zarzucić nie można.
 Rozumiem skąd popularność pani Michalak. Stworzyła w swoich książkach odrębny świat , troszkę zaściankowy, raczej wiejski niż miejski , w którym z dala od polityki, wielkich świateł ludzie  próbują wiązać koniec z końcem, do kupy składać swoje życie po traumatycznych przejściach, to wszystko w oparciu o czyste emocje i relacje.

I pewnie tego wielu czytelniczkom brakuje . Nie można odmówić autorce lekkiego pióra , swobody w zawiązywaniu intryg bez nadmiernego wgłębiania się w zawiłości relacji, stąd pomimo ilości wątków czytelnik nie czuje się zagubiony. Taka troszkę telenowela ale bez złośliwości z mojej strony. Możesz po prostu na moment zagłębić się w inny świat  i żyć cudzym życiem , zaprzyjaźnić się z bohaterami i kibicować wybranym osobom.

Powiem tak: moje spotkanie z Panią Michalak może nie zapowiada ognistego romansu na wszystkie jej książki ALE podsunę tę pozycję niektórym moim koleżankom oraz uważam ,że jest to niezły prezent dla wielu kobiet. Tym bardziej ,że okładka jest urocza.  A przecież zbliża się Dzień Kobiet? Potem Dzień Matki? Na pewno Panie będą zadowolone.

niedziela, 18 lutego 2018


ZIELONY BYFYJ – SABINA WASZUT, wyd. MUZA

Nie potrafię bez emocji mówić ani pisać o książkach Sabiny Waszut
 I choć opisała losy swoich dziadków to oddała i historię mojej rodziny. Tak jak pani Sabina – miałam dziadka Ślązaka z korzeniami niemieckimi i babcię z rodziny powstańców śląskich. I tak jak ona poznawałam z opowieści babci i jej sióstr niezwykłe losy wojenne swojej rodziny. I mamy też grób wuja Piotra , który zginął za wolność , ścięty w bytomskim więzieniu tuż przed wyzwoleniem. Bolesny, ciężki okres okupacji, przerażający czas „wyzwolenia” przez czerwonoarmistów, trudny powojenny moment transformacji ustrojowej ale i segregowania ludzi ( nomen -omen coś przypominający ?) , wieczne wiązanie końca z końcem, walkę o utrzymanie jedności rodziny ( siostry babci też powychodziły różnie za mąż – to za zwolenników to za przeciwników nowego systemu).
 I - jak bohaterki- jestem urodzoną chorzowianką , serce mam ciągle w okolicach ul. Wolności – kiedyś centrum chorzowskiego wszechświata.

Zielony Byfyj pięknie spina nam losy rodziny Zaleskich – doprowadza historię Władka i Sophie do końca, historia zatacza koło. Rodzi się nowe pokolenie, nowe wyzwania . Pomimo ogromnych różnic, przeciwności losów , ród nadal trwa. I ten charakterystyczny , wymarzony sobie przez Zosię zielony byfyj, znowu staje się ważną częścią domu Zaleskich .Jak relikwia łącząca przeszłość z przyszłością, babcię Zosię z wnuczką Oliwią. A w nim i  butelka z biedą, małe, rodzinne tradycje. I dom pachnący niedzielnym kołoczem, szałotem od święta, jajkami w majonezie. Gdzie nadal uważa się, że „gość w dom, Bóg w dom” i każdego wita się najlepszą zastawą.

I choć los – tak jak dzisiaj- niektórych zmusza do emigracji, zakłóca rytm spotkań geburstagowych i świątecznych , uniemożliwia częste widywanie się i przekazywanie tradycji „wprost” , to siła leży w rodzinie. Nie ważne , ile kilometrów ich dzieli – zachowują z sobą kontakt i starają się ten niekiedy słabnący płomień podsycić

Piękna ta historia. Ciepła. Nie pozbawiona cierpienia i gorzkich rozważań ale jednak optymistyczna w swym wydźwięku. Nie wyobrażam sobie , by ktoś , czyje losy są podobne do moich, tej książki nie przeczytał i nie docenił.

Fajnie ,że wyd. Muza pozwoliło zachować bardzo śląski, niezrozumiały powszechnie tytuł. Sabina Waszut pięknie przemyciła wiele określeń gwarowych – nie zaciemniają one informacji dla osób spoza naszego regionu a czynią bardziej zrozumiałym trudny los Ślązaka przez wszystkie te lata.
Gorąco polecam. Nie zrozumiesz Śląska nie przeczytawszy tej powieści.

piątek, 16 lutego 2018


TROJE NA HUŚTAWCE- NATASZA SOCHA, wyd. Edipresse

Dwie kobiety i on- wspólna część zbioru. Tylko on nie jest mężczyzną wahającym się pomiędzy wyborem żony i kochanki . „On” to syn jednej i wychowanek drugiej… „One” – dwie najlepsze, najbliższe , najwierniejsze przyjaciółki od lat… Jak dwie matki wspólnie wychowujące syna, równie troskliwe, równie kochające , dbające i uważnie obserwujące każdy etap rozwoju. I Miłość , która nie wybiera a się przydarza, jednak dojrzała kobieta , 40+ ten wybór ma.

Jak to jest ,że nie zaskakuje nas pięćdziesięciolatek dumnie jak z orderem paradujący publicznie z dwudziestokilkuletnią kobietą u boku? Mężczyźni mu przyklaskują , puszczając do siebie oko. „Miał farta” , w tym wieku jeszcze „wyrwał” takie ciało. Tylko jakoś kobieta z dużo młodszym mężczyzną nawet jeśli tylko trzyma się za ręce publicznie, budzi dziwny niesmak…Zgorszenie i kobiet i mężczyzn. Od razu jest „starą babą” uwodzącą młodszych, „mamuśką”, pewnie go sponsoruje… Fala hejtu , która wylała się na żonę prezydenta Francji , piękną, zadbaną , uśmiechniętą, spełnioną kobietę jest wyraźnym barometrem naszej społecznej akceptacji tego typu związków. A przecież są ze sobą tyle lat… Oboje szczęśliwi , dumni , ramię przy ramieniu w każdej sytuacji.

Natasza Socha porusza kolejny raz temat tabu.
 Kobieta 40+, w najlepszym razie najłagodniej zwana „kuguarzycą”, wiąże się z dużo młodszym mężczyzną. W tym wieku kobieta zaczyna być społecznie „niewidzialną”. Nie postrzega się jej już w kategorii fajna babka a raczej – mamuśka, teściowa, powoli przechodzi w fazę „babcia”. Jeszcze wiele by chciała ale coraz mniej jej wypada. Ma określoną rolę i gdy tylko próbuje z tego gorsetu się wydostać -natychmiast ktoś uczynnie jej przypomni, że lata to już chyba nie te….

Ale to nie jedyny problem poruszony przez Nataszę .
 Przyjaźń dwóch kobiet, silniejsza niż więzy rodzinne , taka nietuzinkowa i na życie. Całe lata kobiety wspierały się, trwały przy sobie, przeżyły związki z kolejnymi mężczyznami, rozstania bardziej i mniej krwawe, zawirowania w pracy, zawirowania w życiu. Jedna bezdzietna ,od studenckich czasów pomagała drugiej w samotnym macierzyństwie. Ta przyjaźń nie miała prawa zostać tak wystawiona na próbę. Nie tak miało być, nie takich wyborów miały dokonywać.
Stało się.
Jak widzisz nie tylko temat nietuzinkowy ale i forma w jakiej Natasza Socha napisała tę książkę wykracza poza to, do czego jesteś przyzwyczajona.
Rodzaj pamiętnika ?zapisków Koralii ( czyż nie piękne imię?) układa nam mało chronologiczny a jednak spójny obraz wspólnej długiej drogi trójki bohaterów tej historii. W główną opowieść wplecione delikatnie inne  przepiękne opowieści o miłościach nieoczywistych i nieoczekiwanych, takich , które przytrafiają się w niecodziennych momentach . Mądre przemyślenia o odrobinie zdrowego egoizmu, który jeśli nie dojdzie niekiedy do głosu , zniszczy nam psychikę i osobowość, rozerwie od środka, eksploduje jak bomba.
 Książka przesiąknięta emocjami ale nie parzy jak rozgrzana patelnia, nie poparzy Ci paluszków ani nie przypali wyobraźni. Brak czułostkowości, lukru, rzygania tęczą. Raczej refleksje o stereotypach, lęku przed wykluczeniem i strachu przed ujawnieniem prawdy i wyborach i o tym, jak mimo woli rządzą naszym życiem. 

Każdy wiek dobry jest na Miłość ( czyż matka Koralii nie jest tego przykładem?) Kobieta dzięki miłości rozkwita, lśni, energetyzuje tym blaskiem wszystko i wszystkich dookoła. Miłość wzmacnia, daje powody do życia, koloruje nam świat. Wybory jakich musimy dokonać niekiedy narażają na śmieszność, odrzucenie, ocenę innych . Ale czy musimy się poddawać? Czy można wierzyć, że młody mężczyzna w takiej kobiecie może zakochać się miłością szczerą i bezinteresowną nie posądzany o „kompleks Edypa”?

I tak jak cała książka zostawia wiele miejsca na własne refleksje i wnioski – tak i zakończenie nie jest jednoznaczne.
 Ile z Koralii jest w każdej z nas? 
Jak zachowałabyś się gdybyś była jej koleżanką ?
 A co zrobiłabyś gdyby to o twojego syna chodziło?


Powiem tyle . Książka absolutny „must have” dla każdej kobiety. Pięknie napisana , bez zbędnych dłużyzn, bez babrania się w oceny i próby usprawiedliwień . Uwielbiam styl w jakim pisze. Z książki na książkę jest lepsza, zakończenia zaskakujące, niedopowiedzenia i pytania zostawiające w nas niedosyt, potrzebę kolejnej książki….więc dobrze, że jesteś Nataszo. Mamy czym paść naszą wyobraźnię i mamy na co czekać 😉