niedziela, 18 lutego 2018


ZIELONY BYFYJ – SABINA WASZUT, wyd. MUZA

Nie potrafię bez emocji mówić ani pisać o książkach Sabiny Waszut
 I choć opisała losy swoich dziadków to oddała i historię mojej rodziny. Tak jak pani Sabina – miałam dziadka Ślązaka z korzeniami niemieckimi i babcię z rodziny powstańców śląskich. I tak jak ona poznawałam z opowieści babci i jej sióstr niezwykłe losy wojenne swojej rodziny. I mamy też grób wuja Piotra , który zginął za wolność , ścięty w bytomskim więzieniu tuż przed wyzwoleniem. Bolesny, ciężki okres okupacji, przerażający czas „wyzwolenia” przez czerwonoarmistów, trudny powojenny moment transformacji ustrojowej ale i segregowania ludzi ( nomen -omen coś przypominający ?) , wieczne wiązanie końca z końcem, walkę o utrzymanie jedności rodziny ( siostry babci też powychodziły różnie za mąż – to za zwolenników to za przeciwników nowego systemu).
 I - jak bohaterki- jestem urodzoną chorzowianką , serce mam ciągle w okolicach ul. Wolności – kiedyś centrum chorzowskiego wszechświata.

Zielony Byfyj pięknie spina nam losy rodziny Zaleskich – doprowadza historię Władka i Sophie do końca, historia zatacza koło. Rodzi się nowe pokolenie, nowe wyzwania . Pomimo ogromnych różnic, przeciwności losów , ród nadal trwa. I ten charakterystyczny , wymarzony sobie przez Zosię zielony byfyj, znowu staje się ważną częścią domu Zaleskich .Jak relikwia łącząca przeszłość z przyszłością, babcię Zosię z wnuczką Oliwią. A w nim i  butelka z biedą, małe, rodzinne tradycje. I dom pachnący niedzielnym kołoczem, szałotem od święta, jajkami w majonezie. Gdzie nadal uważa się, że „gość w dom, Bóg w dom” i każdego wita się najlepszą zastawą.

I choć los – tak jak dzisiaj- niektórych zmusza do emigracji, zakłóca rytm spotkań geburstagowych i świątecznych , uniemożliwia częste widywanie się i przekazywanie tradycji „wprost” , to siła leży w rodzinie. Nie ważne , ile kilometrów ich dzieli – zachowują z sobą kontakt i starają się ten niekiedy słabnący płomień podsycić

Piękna ta historia. Ciepła. Nie pozbawiona cierpienia i gorzkich rozważań ale jednak optymistyczna w swym wydźwięku. Nie wyobrażam sobie , by ktoś , czyje losy są podobne do moich, tej książki nie przeczytał i nie docenił.

Fajnie ,że wyd. Muza pozwoliło zachować bardzo śląski, niezrozumiały powszechnie tytuł. Sabina Waszut pięknie przemyciła wiele określeń gwarowych – nie zaciemniają one informacji dla osób spoza naszego regionu a czynią bardziej zrozumiałym trudny los Ślązaka przez wszystkie te lata.
Gorąco polecam. Nie zrozumiesz Śląska nie przeczytawszy tej powieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz