ZIELONY BYFYJ – SABINA WASZUT, wyd. MUZA
Nie potrafię bez emocji mówić ani pisać o książkach Sabiny
Waszut
I choć opisała losy swoich dziadków to oddała i historię mojej rodziny.
Tak jak pani Sabina – miałam dziadka Ślązaka z korzeniami niemieckimi i babcię
z rodziny powstańców śląskich. I tak jak ona poznawałam z opowieści babci i jej sióstr niezwykłe
losy wojenne swojej rodziny. I mamy też grób wuja Piotra , który zginął za wolność , ścięty w bytomskim więzieniu tuż przed wyzwoleniem. Bolesny, ciężki okres okupacji, przerażający czas „wyzwolenia”
przez czerwonoarmistów, trudny powojenny moment transformacji ustrojowej ale i
segregowania ludzi ( nomen -omen coś przypominający ?) , wieczne wiązanie końca
z końcem, walkę o utrzymanie jedności rodziny ( siostry babci też powychodziły różnie
za mąż – to za zwolenników to za przeciwników nowego systemu).
I - jak bohaterki- jestem
urodzoną chorzowianką , serce mam ciągle w okolicach ul. Wolności – kiedyś centrum
chorzowskiego wszechświata.
Zielony Byfyj pięknie spina nam losy rodziny Zaleskich – doprowadza
historię Władka i Sophie do końca, historia zatacza koło. Rodzi się nowe
pokolenie, nowe wyzwania . Pomimo ogromnych różnic, przeciwności losów , ród
nadal trwa. I ten charakterystyczny , wymarzony sobie przez Zosię zielony byfyj,
znowu staje się ważną częścią domu Zaleskich .Jak relikwia łącząca przeszłość z
przyszłością, babcię Zosię z wnuczką Oliwią. A w nim i butelka z biedą, małe, rodzinne tradycje. I
dom pachnący niedzielnym kołoczem, szałotem od święta, jajkami w majonezie.
Gdzie nadal uważa się, że „gość w dom, Bóg w dom” i każdego wita się najlepszą
zastawą.
I choć los – tak jak dzisiaj- niektórych zmusza do
emigracji, zakłóca rytm spotkań geburstagowych i świątecznych , uniemożliwia
częste widywanie się i przekazywanie tradycji „wprost” , to siła leży w
rodzinie. Nie ważne , ile kilometrów ich dzieli – zachowują z sobą kontakt i
starają się ten niekiedy słabnący płomień podsycić
Piękna ta historia. Ciepła. Nie pozbawiona cierpienia i
gorzkich rozważań ale jednak optymistyczna w swym wydźwięku. Nie wyobrażam
sobie , by ktoś , czyje losy są podobne do moich, tej książki nie przeczytał i
nie docenił.
Fajnie ,że wyd. Muza pozwoliło zachować bardzo śląski,
niezrozumiały powszechnie tytuł. Sabina Waszut pięknie przemyciła wiele
określeń gwarowych – nie zaciemniają one informacji dla osób spoza naszego
regionu a czynią bardziej zrozumiałym trudny los Ślązaka przez wszystkie te
lata.
Gorąco polecam. Nie zrozumiesz Śląska nie przeczytawszy tej powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz