CZARCI KRĄG – Iwona Banach , wyd SZARA GODZINA
Zagubin – takie zadupie na końcu świata, droga na Ostrołękę
i nic się nie dzieje. Lokalne pijaczki pilnują by im nie ukradziono budki z
piwem , plotkarki w drodze po marchewkę obgadują przejezdnych przyjezdnych,
miejsce , gdzie przy ogromnej sile samozaparcia możesz spędzić urlop z
gwarancją braku większych wrażeń.
I nagle HE KA TOM BA.
Nic bardziej nie podnosi ciśnienia niż
porządna plotka – mocno osadzona w przesądach i powtórzona odpowiednią ilość
razy przez lokalne koło prawie różańcowe
czy inaczej rzecz ujmując – prawie sibi-radio vel tuba wiejska pań w różnym
wieku o wspólnym mianowniku WIELEBA ( wie lepiej od sąsiadki z prawej i lewej).
A plotka z każdą chwilą tłuściejsza, obrasta w nowe wymiary
, jak fala rozchodzi się po tłuszczyku grubaska
. No bo nie każda wieś ma swoje własne lokalne i rodzime TRADYCJE
WAMPIRZE!
W Zagubinie panie chcą zyskać więc sławę jako
te, które uległy tajemniczemu kąsającemu i aktywnemu Wampirowi. Panowie w
zależności od ilości promili we krwi są bądź pogromcami wampirów, bądź
poszukiwaczami tajemnic bądź też obrońcami czci kobiecej. Plotka i szansa na jednominutową sławę przyciąga jak kupa muchy do Zagubina przedziwne kreatury ludzkie : pseudoprofesorów, poszukiwaczy wampirów
, dziennikarzy szukających sensacji , słowem – koloryt lokalny wsi zasilany
jest wartką strugą napływających zewsząd dziwolągów.
Jest więc wątek kryminalny ( zwłoki wampirze i ich ofiary) ,
jest wątek historyczny – bo pewnie te wampiry przebudziły się po stuleciach
pochrapywania w ukrytych ostojach
leśnych dla pewności zabezpieczonych czarcimi kręgami , no ale żadna
historia nie byłaby pełna bez wątków romansowo- sensacyjnych, prawda?
Dziwne rzeczy w tym Zagubinie się dzieją. W poszukiwaniu
rozwiązania wątku romansowego , trafia tam do kompletu Hania – pracownica
pewnego biura matrymonialnego i jej zadaniem jest prześwietlenie co najmniej
mętnych poczynań lokalnego majętnego pana w balzakowskim wieku , dziwnie często
ogłaszającego się w celach matrymonialnych pośród okolicznych pań emerytek.
Jakiż cel mu przyświeca, dlaczego z taką pozycją społeczną i majątkową
postępuje w tak zagadkowy sposób – ma odkryć właśnie Hania wraz ze swoim
pomocnikiem.
Żeby było mało , jak zawsze u Pani Iwony Banach musi pojawić się pies lub kot , który
to zwierz swoją ciekawością i potrzebą kopania potrafi zdrowo namieszać w
wątkach. Zyzol – pies przedziwny nas tutaj nie zawiedzie.
Co jest największą zaletą książek Pani Iwony ? Przecież nie
chodzi tutaj o samą treść- ta może wydać się co najmniej banalna . Pani Banach jest absolutną
mistrzynią czarnego humoru J.
Pamiętam ,że gdy zaczęłam czytać jej pierwszą czarno –humorystyczną książkę ,
nic nie wiedząc o autorce ani o tym , czego po niej się spodziewać, miałam
mieszane uczucia. Wątki banalne, akcja wydumana. I nagle bach! Nie mogłam się
oderwać z powodu JĘZYKA. Tak wysublimowanego sarkazmu nie spotkałam nigdzie!
Spiętrzenie przedziwnych i tragikomicznych wydarzeń nigdzie nie mogłoby się
udać jak tylko w jej książkach.
Dałam do przeczytania to facetowi, który raczej nie gustuje
w tego typu literaturze – woli kryminalno- sensacyjne lub szpiegowskie
powieści. Z średnim entuzjazmem dał się przekonać do przeczytania. Pękał ze
śmiechu i poprosił o więcej ! Czy to samo przez się nie świadczy o tym, że
warto ?
Jeśli więc szukasz czegoś lekkiego na wakacje, lub po prostu
chcesz „odlecieć” jak najdalej od średnio przyjemnej rzeczywistości – podobały ci się kryminały
np. Chmielewskiej i szukasz czegoś równie inteligentnie napisanego to Iwona Banach jest dla Ciebie. Żadna z osób , która to ode mnie dostała pod
pachę na wakacje lub po prostu gorsze dni – nie żałowała . Każda powiedziała
jedno zdanie : Dokładnie tego potrzebowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz