KLĄTWA
UTOPCÓW – Iwona Banach.
Dagmara, panna lat 27 , prawie narzeczona niejakiego Filipa
, któryż to być może w konopiach był poczęty, przez kilka dni musi zając się swoim
dziadkiem, ksywa Generał. Dziadek w tajemniczych okolicznościach przyrody też, znika na jakieś zadzidzie na Roztoczu, matka
Dagi nagle tchnięta przez potrzebę
wyjazdu relaksacyjno- pielęgnującego do Egiptu znika również informując o tym
jedynaczkę by phone, koleżanka Kinia przyjeżdża w odwiedziny i chcąc nie chcąc
w intrygę zostaje wmieszana, wszyscy krewni i znajomi królika jak magnes ciągną
do Dagi jak mucha ( by nie urazić nikogo ) do odchodów a ona sama zamiast rozkoszować
się czasem wolnym z przyjaciółką, rusza w drogę skutkującą obrażeniami duszy ,
ciała a nawet życia. No i to skończyć
się dobrze nie może tym bardziej ,że wszyscy w ramach tych nieplanowanych
wakacji spotykają się w starym , zrujnowanym zakładzie psychiatrycznym a w
okolicy aż huczy o po latach obudzonych utopcach
,którzy mszcząc się za mniej lub bardziej wydumane winy mieszkańców -znowu
krążą po okolicy objadając ich członki żywe i martwe..
Cóż to za malownicza wieś! Toż każdy sąsiad o drugim wie
wszystko do dziesięciu pokoleń wstecz! I jeśli jeden dziad drugiemu dziadowi
był coś winien – to uwierz, przewinienie obrosło w zdrowe odsetki i nigdy przenigdy
zapomniane nie zostanie! Wieś ma swoje prawa i swoją hierarchię wartości. A to wszystko
okraszone lokalnym kolorytem przesądów , niesamowicie namieszanych wątków ( nad
którymi mistrzowsko jednak autorka panuje!) a w tworzeniu postaci chyba pani
Banach nie ma sobie równych .
Nie ukrywam , nie była to miłość od pierwszego zdania.
Początkowe zawiązanie intrygi wydawało mi się przesadzone , bohaterki Daga i
Kinga – już ograne , typowe a i nikczemna mimoza –narzeczony też znany z innych
książek. Nie spodziewałam się więc żadnych rewelacji , zaufałam jednak
koleżankom ,które mi książkę poleciły.
No i pojawiły się. Dwie moje ukochane bohaterki. Jak
terranova po prostu. Kusiakowa i Ziębowa.
Jestem matką przeterminowanych ich zdaniem córek, więc
pomysł na znalezienie im męża zapisuję w kajeciku i podkreślam na czerwono. Cóż
za mądrość życiowa się wylewa z ich ust! I dotyka każdej dziedziny życia! Od kuchni
( cudowne podejście do wegetarianizmu) po pożycie damsko męskie. Kocham baby
miłością bezkrytyczną i słowa krytyki pod ich adresem nie zniosę.
Zdarza się, że czytając zaśmieję się głośno ale przy tej
książce bawiłam się DOSKONALE i ryczałam ze śmiechu jak bawół i bóbr na zmianę.
Łzy leciały mi na okrągło ( ze śmiechu) a przepona też wreszcie poćwiczyła.
Moje córki są wściekłe bo spoleruję cały czas , no qrcze potrzeba podzielenia
się fragmentami był silniejsza niż zdrowy rozsądek. I tak przeczytają.
Wielu z Was pomyśli ,że to „babska” książka z cyku „dla gospodyni i
miłośniczki telenowel”. Nic bardziej błędnego . Iwona Banach mistrzowsko
operuje specyficznym humorem, ciepło wskazuje typowo polskie i zaściankowe
podejście do przesądów, zwyczajów, myślenia pełnego uprzedzeń i ograniczeń.
Robi to w sposób nie uwłaczający nikomu, z ogromnym wyczuciem i sympatią po prostu.
Zdradzę jeszcze jedno. Chciałam podejrzeć koniec ! Rzadko to
robię ale ciekawość mnie zżarła i
chciałam wreszcie wiedzieć ,kto jest mordercą. I wielkie rozczarowanie !
Tożsamość zbrodniciela sprytnie bowiem ukryta jest i końcówka niczego mi w
zasadzie nie wyjaśniła – grzecznie zdanie po zdaniu musiałam do tego dojść
sama. Wielkie więc brawa dla autorki za tak świetne namieszanie intrygi ,
wątków i postaci nad którymi do samego
końca panuje .
Ogłaszam publicznie świadoma swych słów i biorąca pełną
odpowiedzialność – NIE MA LEPSZEJ
LEKTURY NA LISTOPADOWĄ PLUCHĘ I PIS W TVP!!! Jedyna droga ucieczki.
Umieszczam na półce – pod szczególnym nadzorem pożyczam tylko
zaufanym i to z odrazą ! ( czytaj : raczej szukaj w księgarni lub bibliotece bo
paluszki poobcinam za zagubienie mojego egzemplarza !)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz