KOGUT DOMOWY- NATASZA SOCHA , WYD. PASCAL
-Mamo! Gdzie jest moja czerwona bluza?
-Maaamo! Dlaczego ogórek jest zielony?
-Mamoooo! Kiedy będzie obiad?
- Mammiiii! Bo Baśka jest wredna i chyba umrę …
- Mamuś, proszę, pomóż mi
Etc etc etc…
TATO!?!?! G D Z I
E J E S T M A M A !
Znasz to ? jasne, i ja i ty . Znamy.
Facet, ojciec, mąż ,
opiekun i opoka wraca wymordowany z pracy zwanej często „robotą” , pochłaniając
to co na parującym talerzu właśnie przed nim postawiłaś opowiada o fascynującym
i wyjątkowo wymagającym zawodowym wyzwaniu, fuzji, transakcji, projekcie a ty
cóż… że niby Kasi wyrżnął się właśnie ząbek a Jacuś to grymasił przy kaszce… I pomimo
,że nie miałaś ani chwili dla siebie i padasz na pysk skonana o całym dniu z
dzieciakami , to jednak podświadomie uznajesz, że wyższość pracy swojego
mężczyzny i ogólne przekonanie ,że w domu to tylko miód, słód i orzeszki… sama
przyjemność i relaks.
Ale idzie nowe.
Czasy się zmieniają.
I to właśnie przydarzyło się Berenice i Jakubowi , rodzicom
trójki rozkosznych dziewczynek . Berenika do tej pory pracująca na część etatu
w firmie copywriterskiej musi podjąć wyzwanie i przejść na cały etat gdyż jej
mąż, do tej pory pracujący w banku , dość nieoczekiwanie został zredukowany.
Kredyt hipoteczny sam się nie spłaci a rachunki czekają ,
potrzeby dzieci rosną.
Sytuacja początkowo traktowana jako chwilowa i przejściowa
przedłuża się i Kuba musi stać się pełnoetatową kurą a raczej właśnie KOGUTEM
domowym.
Jak sobie poradzi w tej roli? Jak zapanuje nad wszystkimi
kobietami w liczbie 4? I jak żona przyzwyczai się do myśli ,że nie będzie już
jedyną wyrocznią w domu, tą , która pierwsza pozna wszystkie tajemnice swoich
dziewczynek a tato może być cudownym zamiennikiem perfekcyjnej i uniwersalnej mamy?
Gdy dodam ,że do „kurnika” Kuby zaczyna powoli zaglądać
jeszcze jeden kogut a jego kokoszka przeżywa lekką fascynację to chyba stanowi
to wystarczającą zachętę , byś po najnowszą książkę Nataszy Sochy z chęcią
sięgnęła.
Dziś była to moja świtowo-poranna lektura
Natasza Socha jak zwykle lekkością pióra zabrała mi poranek.
Historia leciutka ale prawdziwa, jakby utkana z opowieści
każdej z nas – na pewnym etapie życia mamy pełnoetatowej . Cały czas uśmiechałam
się i choć wątek dość przewidywalny to jednak czytałam z ogromną przyjemnością .
Mówiłam ,że Nataszę uwielbiam bezkrytycznie i każda jej książka to ulubiona
pralinka o smaku cappuccino.. choć od tego momentu akurat ten rodzaj kawy z
pianką i cynamonem będzie kojarzył mi się zupełnie inaczej.
Nataszo!
- Nazwisko Makarego …. WOW, pomysł majstersztyk.
- Historia z Grażyną i Zenonem – miodzio.
Dzięki za prezent w tym niezwykłym dla mnie dniu
Mówiłam ,że czekam na Toskanie? 😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz