MINIONE CHWILE- GABRIELA GARGAŚ, WYD. FILIA
Pewnego dnia na jakimś forum o książkach powiedziałam ,że
wiele dobrego słyszałam o książkach Gabrieli Gargas ale jakoś mi do tej pory
nie było z nią po drodze i nie przeczytałam jeszcze ani jednej.
Marta Bajor z
bloga „ Do ostatniej pestki trzeba mocno żyć” oczka przetarła ze zdziwienia, zapakowała
od razu butelkę whisky i dwie książki „Gargasiowej” , wsiadła w pociąg i
przybyła na nocne zwierzenia. Zrobiła coś jeszcze, pokazała mi stronę o
nawiedzonym i opuszczonym zakładzie psychiatrycznym w Szkocji. No i po takim
wstępie książki przeczytać musiałam….
Bangour Village
Hospital , mroczne miejsce po największym w Szkocji szpitalu psychiatrycznym, okrytym
aurą tajemniczości i niedopowiedzeń, nawiedzonym , pełnym przerażających i
złych energii, okrytym złą sławą i tajemnicą. A że w Szkocji bywam kilka razy
do roku , a to miejsce jest dość blisko tych , które odwiedzam to po pierwsze
wskazałam bardziej „kryminalnej” córce to na mapie oraz zaczęłam właśnie od MINIONYCH CHWIL ,
które swoją akcją o ten obszar zahaczają.
Anna trzydziestoletnia panna , od piaskowinicy prawie kocha
się w Marcinie, To on jest dla niej portem, statkiem i latarnią. Kocha go od
zawsze , od czasów nastoletnich są parą i wszystko zmierza do welonu i obrączek
gdy nagle okazuje się ,że Marcin kocha inną. I tu złamane zostaje serce Anny po
raz pierwszy . Marcin to egocentryk i egoista więc nie waha się jeszcze za jakiś
czas zabawić uczuciami Anny i wykorzystać ją po raz kolejny . Po takim ciosie
Anna zostawia wszystko i z jednym plecakiem rusza do Szkocji by tam odbudować
jakoś swoje życie i swoje poczucie wartości
Jak każda emigrantka ekonomiczna pracuje za drobne
pieniądze, mieszka w kiepskich pokojach , poznaje środowisko „polaczków” z
różnych stron. Skóra na pupie powoli twardnieje a serce ciągle chore. I los rzuca
ją do pięknej, historycznej posiadłości McGregorów, gdzie w posępnych murach dworu
West Lothian opiekuje się Lady Abigail która u schyłku swoich dni chce podzielić
się dość trudną , chwilami mroczną historią własnego życia, nieszczęśliwego i
złamanego przez Polaka serca…
Mamy więc historię dwóch kobiet , dwóch nieszczęśliwych
miłości i konsekwencji wyborów. Ale to nie mdły i cukierkowy grey- absolutnie. Historii
miłości Abigail bliżej do Wichrowych Wzgórz….
Nie chcę opowiadać treści ale raczej powiem co mnie urzekło
tak bardzo ,że na kolanach właśnie kolejna książka tej samej autorki.
Dwupłaszczyznowo tocząca się powieść w tle pokazuje świetnie
ujęte dwie fale polskiej emigracji w Szkocji. Jedna – ta powojenna- oficerowie walczący w szeregach Brytyjczyków za
wolność naszą i waszą , później stali się międzynarodowym problemem politycznym
a wrócić też nie mieli dokąd. Ludzie bez miejsca na ziemi, świetni żołnierze i
doskonale wykształceni inżynierowie , ze znajomością języka i kultury ,
pracowali w magazynach , pubach ( wiesz, że generał Maczek pozbawiony emerytury
, pracował jako barman w pubie?) , sfrustrowani, zgorzkniali, zniechęceni . I
postawa brytyjskiego rządu w imię politycznej poprawności zabraniająca
uhonorować tych żołnierzy , oficerów i przywrócić im należnego miejsca w
społeczeństwie i historii.
Druga fala to ta obecna. I różni Polacy. Jak zachowują się
na emigracji, jak integrują w międzykulturowym i międzynarodowym środowisku ,
jak Polak Polakowi prędzej wilkiem niż bratem… Akurat ten aspekt znam i
potwierdzam trafność ujęcia problemu
No i kolejna , nadzwyczajna wartość książki . Opisując losy
i dawne i obecne bohaterek autorka bardzo sprawnie i bez sztucznego narzucania
wplata historie związane z odwiedzanymi przez bohaterów miejscami. Drobne
smaczki i z Edynburga i z Glasgow, historie związane z klifami, dworami, rodami
żyjącymi na tych terenach . To dla mnie wartość ogromna bo penetrując nieznane
zakątki przypominać sobie akcje książek w których o nich czytałam . A te
smaczki są tak fajne, że w przyszłym tygodniu ta książka leci już do Szkocji .
No i na liście do zwiedzenia jest tajemniczy szpital psychiatryczny.
Powieść kończy się zaskakująco. Nie ma w niej nic banalnego
a tego przecież często spodziewamy się o po romansach. I nie ma „ żyli długo i szczęśliwie”
, nie zamykasz jej z poczuciem „ wiem jak losy Anny potoczą się dalej”.
Autorka trafia na półkę ulubionych. Zaczynam kolekcje. Muszę
mieć wszystkie. I będę polecać bo warto. Tak młoda kobieta ma wytrawne ,
wyrobione pióro. Brak mi tu słabości. Jest świadoma , historię prowadzi pewną
ręką, przemyślane wątki, niczego za dużo. Nie czułam znużenia ani przeładowania
jakąś warstwą w żadnym momencie. I choć to około 400-stronnicowe książki , łyka
się w jeden dzień. Gorąco polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz