poniedziałek, 17 września 2018


NIE MA JAK U MAMY – Magdalena Witkiewicz , wyd. FILIA

To nie będzie obiektywna recenzja i nawet mnie o to nie proście. Do Magdy mam personalnie nieobiektywny stosunek i się tego nie wstydzę i nie wypieram .

Milaczek 10 lat temu był jak kojący okład na ból codzienności, jak uzdrawiający dotyk bioenergoterapeuty. Ciepła historia zwykłej, nieidealnej kobiety na zakręcie . I wprowadził nas w życie typowego osiedla , gdzie młode mamy muszą sobie radzić w wychowaniem dzieciaczków, ogarnięciem spraw domowych , niekiedy też zawodowych .
 Szarpane wątpliwościami co do swojej atrakcyjności i kobiecości, bo – cóż tu kryć, ciąża nadwyręża duszę i ciało- dawne wampy sypialniane przeistacza w dresowe kury domowe i opiekunki słodkich, obsmarkanych nosków.

Osiedle to taki mały  mikroświat. Obijamy się o pozornie nieznanych ludzi a przecież każdy o każdym sporo wie... I tak tez było i jest z Milaczkiem.

10 lat później Milaczek powraca do nas w kolejnej odsłonie. 
Dzieci dorastają, problemy się zmieniają. Powtarzalność codziennych działań, przewidywalność reakcji domowników, rutyna i przyzwyczajenie nie wpływają dobrze na relacje zarówno w rodzinie, małżeństwie jak  i środowisku zawodowym.
No i czas też robi swoje. Inaczej czujesz się jako prężna trzydziestolatka w kwiecie możliwości intelektualnych i fizycznych a inaczej przekraczając strefę cienia...gdyż 40 lat to dla kobiety trochę jak Rubikon- pewne rzeczy się nie wrócą, a inne trzeba docenić. Zmienia się ciało , zmienia psyche , hormony swoje robią.

Czy mąż nadal mnie pożąda czy jestem dla niego jak ten codzienny ziemniak na obiad? Czy obróci się jeszcze za mną z iskrą w oku na ulicy przystojny facet ? czy ja w ogóle jestem kochana ?

Każda z nas takie emocje i rozterki przechodziła bądź przejdzie. Jak zęby mleczne -coś trzeba stracić by coś innego zyskać. Milaczek nie lubi nijakości więc i  radykalnie postanawia rozprawić się ze swoim demonem, chce zmian, chce innej jakości , chce pewności. Wszak zmienisz coś w sobie – zmienasz świat . 

Zaczyna od codziennych nawyków i kuchni, dołącza aktywność fizyczną a to dobra okazja dla  obserwacji. Po drodze poddaje lustracji mijane codziennie młode kobiety , matki i sąsiadki. I pięknie tu Magda pokazała jak sobie każda z nas tworzy i hoduje własne lęki - oceniamy po rzeczach i  pozorach ,  schematach zachowań - w głowie tworzymy fałszywe mity  na temat życia i szczęścia mijanych przez nas  osób. Dajemy się zwieść ,nie patrzymy głębiej, może w nas zbyt wiele lęku?  . I tu właśnie zaczyna się "witkiewiczowa" magia. I nie powiem nic więcej bo spoilerowania nie znoszę.

 Macierzyństwo zmienia. Choć jako dzieci i nastolatki buntujemy się wobec naszych rodziców , sposobu wychowania i dyscypliny to gdy sprawa dotyczy naszych własnych dzieci - wszystko sie zmienia. Dochodzimy do granicy za którą zaczynamy zdawać  sobie sprawę z tego ,że z naszymi matkami , babkami , łączy nas więcej niż chciałybyśmy , w zachowaniach jesteśmy podobne choć nie takie same a gdy  problemy nas przerastają, najchętniej cofnęłybyśmy czas i chciały być znowu w kuchni u swojej mamy , z kubkiem kakao i domowym ciastem. I zaczynamy rozumieć te niekiedy irytujące nas zachowania , słowa, gesty naszych rodzicielek... I jakoś mięknie nam spojrzenie i w oczach bardziej wilgotno....

Pamiętam gdy sama byłam młodą matką nudzącą się jak mops na osiedlowym placu zabaw i obserwującą inne mamy. I tak sobie wtedy myślałam ,że tyle w nas energii i potencjału, że gdybyśmy się umiały skrzyknąć i zaufać na tyle by na zmianę  w danym dniu na parę godzin zajmować się pociechami, to mogłybyśmy fajne zawodowo sprawy ogarniać, coś nowego stworzyć. Dlatego „Szczęście pachnace wanilią” to mój tradycyjny prezent dla koleżanek- młodych matek. Teraz dołączy do nich „ Nie ma jak u mamy”.

O książkach Magdy  da się powiedzieć jedno – wzruszają, ogrzewają serce i przytulają. Wszystkie. I niech mi „mądre głowy” nie sugerują ,że to infantylna lektura dla kur domowych – za zamkniętymi drzwiami samotnych domów chcemy by nas ktoś przytulił po prostu a Magda zrobi to zawsze. Z uśmiechem i szczerością. Mówiłam ,że Magdę uwielbiam?

1 komentarz: